Mecz pilskiej Polonii ze Speedway Wanda Kraków był dla Piotra Dziatkowiaka tym, na który czekał od początku sezonu. Dwanaście punktów zdecydowanie podbudowało morale zawodnika i teraz wydaje się, że może być już tylko lepiej. - Przygotowujemy się do fazy play-off, bo bardzo chcemy w niej jechać. Musimy teraz robić wszystko, żeby pozostałe spotkania wygrywać. Sprzęt dograć na sto procent, mimo że finanse w Pile nie są najlepsze. Nie mamy płacone od dłuższego czasu, ale staramy się jakoś dla kibiców i działaczy jechać, aby udowodnić, że mimo braku pieniędzy potrafimy się sprężyć i namieszać w pierwszej czwórce. Myślę też, że jak awansujemy do rundy finałowej to i pieniądze się znajdą.
Piotr Dziatkowiak i Piotr Rembas uważani są za zawodników tzw. drugiej linii, jednak w meczu z Wandą Kraków to właśnie oni odegrali pierwszoplanowe role i zdobyli łącznie dwadzieścia pięć "oczek". Piotr Dziatkowiak uważa, że w każdym meczu stać ich na takie wyniki, a jedynym co staje na przeszkodzie jest sprzęt. - Uważam, że ci kibice, którzy myślą, że jesteśmy zawodnikami drugiej linii się mylą. Gdybyśmy mieli z Piotrem Rembasem tak szybkie motocykle jak w niedzielę, to jesteśmy w stanie robić takie punkty jak Simon Stead, a do tego za dużo mniejsze pieniądze. Tutaj jednak wybór należy do działaczy i myślę, że mecz z Krakowem pokazał, że potrafię jechać i tak będzie dalej.
W meczu z Wandą pilski tor był bardzo daleki od ideału. Piotr Dziatkowiak potwierdza, że było na nim sporo dziur, a kurz przeszkadzał nie tylko zawodnikom, ale też motocyklom. - Tor był trochę dziurawy, ale trzeba na każdym jechać. Można powiedzieć, że był równy dla wszystkich. Co do kurzu to był straszny. Jadąc z tyłu filtry łapały taki pył, że co bieg musiałem zmieniać filtr powietrza. Jak już zacząłem trójki wozić to starczał na dłużej (śmiech).
Speedway Polonię czekają w rundzie zasadniczej jeszcze dwa spotkania. Pierwszym z nich będzie wyjazd do Krosna i Piotr Dziatkowiak liczy, że występem z Krakowem zapewnił sobie miejsce w składzie na mecz z "Wilkami". Drugim spotkaniem będzie mecz z byłym klubem "Dziadka" - Kolejarzem Rawicz. - Zobaczymy co trener wykombinuje ze składem. Pewnie będzie on najsilniejszy, bo jedziemy tam wygrać. Wiadomo, że musimy wygrać najpierw w Krośnie, a potem z Rawiczem u siebie, aby załapać się do pierwszej czwórki. W meczu z moim byłym klubem nie będę musiał niczego udowadniać, aczkolwiek jak uda się powtórzyć ten wynik to będę bardzo zadowolony. Jadę dla siebie, bo wiadomo, że jak robię punkty to są pieniądze.