Henryk Jasek: Gdyby było słoneczko, to by ten tor przysychał

Kolejarz Rawicz miał w niedzielę zmierzyć się w spotkaniu 13. kolejki Drużynowych Mistrzostw II ligi z ekipą Lubelskiego Węgla KMŻ Lublin. Zawody te zostały jednak przełożone na 30 lipca z powodu stanu toru, który nie nadawał się do jazdy.

Jak decyzję o przełożeniu ocenia trener miejscowych? - Zabrakło nam dobrej pogody. Gdyby było słoneczko, to by ten tor przysychał. A tymczasem co chwilę coś z nieba "posiąpiło". W takich przypadkach szanse na to, by ten tor wysechł są małe. Nie dało rady - mówi Henryk Jasek.

Na pewno przed pojedynkiem z lublinianami rawiczanie będą się przygotowywać na własnym torze: - Jakiś trening musimy przed tymi zawodami zrobić. Zobaczymy, może odbędzie się on w czwartek rano. Decyzję odnośnie jego terminu jeszcze podejmiemy.

Wielu kibiców Kolejarza zastanawia się dlaczego rawiczanie zupełnie odpuścili mecz w Krośnie, nastawiając się na wygraną w Pile. Wydaje się, że o zwycięstwo łatwiej byłoby na Podkarpaciu niż w północnej Wielkopolsce. - W Krośnie i tak nie mogliśmy skorzystać z Aldena i Musielaka. Tobiasz pojechał co prawda kilka dni wcześniej w zawodach indywidualnych w Gnieźnie, gdzie było twardo. Na dziurawy tor do Krosna nie chciał jednak jechać ze względu na dopiero co zaleczoną kontuzję nogi. Dlatego podjęliśmy taką decyzję - wyjaśnia Jasek.

Przełożenie meczu z "Koziołkami" na piątek może skutkować niższą frekwencją na rawickim stadionie. - To fakt, że może przyjść mniej ludzi, ale to jest i tak najlepszy możliwy termin. Wszystkim naszym zawodnikom on pasuje. Obcokrajowcy zostaną w Polsce, przygotują sobie przez sobotę sprzęt i na niedzielę zaplanowano spotkanie w Pile. Może nasi Szwedzi będą troszkę zmęczeni podróżą ze swego kraju po czwartkowych meczach ligowych, ale nic na to nie poradzimy - analizuje były zawodnik klubów z Wrocławia i Tarnowa.

Dwa dni po meczu z lublinianami rawiczanie udają się do Piły. - Jedziemy tam w najsilniejszym składzie - lakonicznie kończy Henryk Jasek.

Komentarze (0)