Pierwotnie Michał Szczepaniak miał być w Łodzi jedynie rezerwowym, podobnie jak Daniel Jeleniewski i Szymon Kiełbasa. Sytuacja tak się jednak ułożyła, że z różnym skutkiem, ale wystartowali wszyscy. Ostatnia dwójka za Jagusia i Dudka, natomiast reprezentant Startu Gniezno skorzystał z nieobecności - Rune Holty. I należy zaznaczyć, że nie był tylko uzupełnieniem stawki, ale jeździł na tyle dobrze, że wywalczył awans do finału.
- Ogromnie się cieszę, że wykorzystując szansę od losu, drugi rok z rzędu awansowałem do finału tych prestiżowych rozgrywek - mówi Szczepaniak. - Początkowo zanosiło się na to, że w Łodzi będę jedynie rezerwowym. Wszystko przez to, że zawaliłem ćwierćfinał, o co miałem do siebie sporo pretensji. Na szczęście wszystko tak się ułożyło, że nie dość, że mogłem jeździć jako pełnoprawny uczestnik, to jeszcze zająłem miejsce w czołowej ósemce. Co prawda, starszy z braci Szczepaniaków nie nastawia się na konkretny rezultat w Zielonej Górze, ale przyznaje, że chciałby zająć miejsce wyższe niż rok temu, kiedy był czternasty.
Michał Szczepaniak (pierwszy od lewej) podczas 1/2 IMP w Łodzi
Trzy dni później, Szczepaniak zdobywał punkty dla Startu Gniezno w szlagierowym pojedynku z Lokomotivem Daugavpils. Ostatecznie zdobył ich osiem, co nie było dla niego satysfakcjonującym wynikiem. - Pierwsze dwa biegi w moim wykonaniu były bardzo dziwne... - opisuje. - Nie mogłem nabrać prędkości, strasznie się męczyłem. Po licznych korektach, motocykl spisywał się dużo lepiej. Co prawda w piętnastym biegu byłem ostatni, ale tam startowali najlepsi tego dnia zawodnicy.
Jeden z liderów gnieźnieńskiego zespołu zgadza się z opinią, że niedzielny mecz był wyjątkowo pasjonującym widowiskiem. Bowiem sporo działo się zarówno na torze, jak i w parku maszyn. - Chyba o to w żużlu chodzi, żeby były emocje. Nikogo nie interesują ciągłe zwycięstwa po 5:1. Musi się coś dziać, żeby kibice wychodzili ze stadionu zadowoleni. Uważam, że w niedzielę nikt nie miał prawa się nudzić. Spotkały się ze sobą dwa równorzędne zespoły, które walczyły o każdy punkt do samego końca. Łotysze potwierdzili, że mocni są nie tylko u siebie, ale również na wyjazdach. Było ciężko, ale wygraliśmy.
W najbliższą niedzielę Start podejmie kolejnego faworyta rozgrywek - Marmę Hadykówkę Rzeszów. Co myśli o tym rywalu Szczepaniak? - Pewnie będzie tak samo ciężko, jak w meczu z Lokomotivem. Rywale mają w swoim składzie kilku świetnych zawodników, dlatego szykuje się kolejne wielkie widowisko. Naszym celem jest kolejne zwycięstwo! - zapewnia reprezentant gnieźnieńskiego klubu.