Tauron Azoty to nie jest tarnowska drużyna - rozmowa z Jackiem Rempałą, żużlowcem Orła Łódź

Niezależnie od klasy rozgrywkowej, średnia biegowa powyżej 2,5 punktu na bieg robi wrażenie, a taką właśnie legitymuje się Jacek Rempała, który razem z Orłem Łódź kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa na drugoligowym froncie. Jeżeli jego drużynie wystarczy mocy na drugą część sezonu, będzie jednym z najważniejszych autorów upragnionego awansu do I ligi. Objeżdżony, doświadczony i wciąż skuteczny - Jacek Rempała.

Tomasz Sztaba: Gratuluję kolejnego udanego spotkania (Jacek Rempała zdobył 14+1 pkt). Można powiedzieć, że mecz tak dobry, jak cały sezon?

Jacek Rempała: Tak, ogólnie dobrze mi się tutaj jeździ. Zawsze wiem, jak się dopasować do tego toru. Chciałem pojechać na maksa, na ile potrafię, bo w ostatnim meczu w Opolu miałem problemy z motocyklami. Jechałem na pierwszych pozycjach i zjeżdżałem z toru, ale to był wypadek przy pracy i dzisiaj to nadrobiłem. Wszystko idzie w dobrym kierunku, teraz trzeba przygotować się na maksa na play-offy, zainwestować konkretne pieniądze w motocykle i życzyłbym sobie, abym w play-offach jeździł tak, jak do tej pory u siebie, gdzie zdobyłem cztery czy pięć kompletów. Wszystko idzie po mojej myśli. Z silników, które tuninguję, zawodnicy są bardzo zadowoleni i ja jadę w sumie nieźle. Chciałbym w tym roku być zawodnikiem numer jeden drugiej ligi i wszystko idzie w tym kierunku. I oczywiście chciałbym awansować z drużyną do pierwszej ligi.

Jest pan dotychczas najskuteczniejszym zawodnikiem drugoligowych rozgrywek. Czy poziom tej klasy rozgrywkowej jest dla pana za niski?

-Trudno powiedzieć, czy za niski. Dzisiaj naprawdę trzeba być przygotowanym na 100 procent, bo jednak każdy ma dostęp do najlepszego sprzętu i na przykład zawodnicy z Lublina, czy szczególnie z Ostrowa mają naprawdę rewelacyjny sprzęt. Druga liga, to nie ta liga, która była kiedyś. Między innymi Paweł Staszek czy Grzegorz Knapp przekonali się, że poziom jest jednak wysoki.

Kibice Orła pewnie nie wyobrażają sobie braku awansu, ale trener studzi nastroje... Czy coś stanie na drodze klubu z Łodzi?

- Przed sezonem podpisałem kontrakt w Łodzi z myślą, że jest drużyna i szansa na awans i chciałbym, aby spełniły się marzenia kibiców i upragniony awans stał się faktem. Teraz naprawdę musimy się sprężyć, musi być drużyna i musimy jechać do końca. Wiadomo, że Lublin będzie walczył, bo mają sponsora, mają w tej chwili naprawdę mocnych zawodników. Lukas Dryml, czy Adrian Rymel i reszta drużyny potrafią jechać i u siebie na pewno będą bardzo groźni, ale my się nie poddamy i będziemy walczyć o ten upragniony awans.

Jeśli klub z Łodzi uzyska awans - czy za rok znajdzie się tam Jacek Rempała?

- Sprawa pozostania w Łodzi jest otwarta. Jeśli będzie pierwsza liga, to jak najbardziej tak.

W tym sezonie Orzeł Łódź jest na ogół "polską" drużyną. Czy to lepsze rozwiązanie niż duży udział w meczach zawodników zagranicznych? Jaka jest atmosfera w zespole?

- Ja jestem od początku sezonu za krajowym składem. Na początku było bardzo dużo zawodników zagranicznych w Łodzi. Co mecz, to jechał inny i okazało się, że nie robią tych punktów, które mieli zdobywać. Jesteśmy zgraną drużyną. Każdy przyjeżdża na trening, dopasowuje się, decyduje, czy coś poprawiać z silnikami, a trener ma zawodników i wie, jak zawodnik jedzie na treningu i jest pewien, że w meczu ten zawodnik pojedzie bardzo dobrze. Nieraz zawodnicy zagraniczni byli ściągani na treningi i okazywało się, że... nie mają szans wystąpić w meczu, jechali krajowi i robili punkty, dlatego tak wysoko wygrywaliśmy u siebie. Jesteśmy nieźle spasowani, więc wszystko idzie w dobrym kierunku, aby ten awans stał się faktem.

Czy śledzi pan poczynania swojego macierzystego klubu z Tarnowa?

- Śledzę i obserwuję wyniki, aczkolwiek to nie jest drużyna tarnowska. W tej chwili można powiedzieć, że jest jeden zawodnik z Tarnowa, tylko Szymon Kiełbasa, bo Janusz Kołodziej odszedł do Leszna. To nie jest ta drużyna, co kiedyś, kiedy kibice przyjeżdżali z wiosek za Januszem, za Rempałami. Teraz, przed sezonem wydawało się, że jest mocna drużyna, że przyjdą kibice. Okazało się, że wyniku nie ma, nazwiska oczywiście nie jadą i kibice się odwrócili. Całe szczęście, że Tarnów akurat jest w tej pierwszej szóstce i Unia pozostanie w Ekstralidze na następny sezon.

Unia, czy też: Tauron Azoty Tarnów 2010 to także pana brat, Marcin...

- Szkoda, że Marcin bardzo mało jeździ w tym roku. Wydawało się, że będzie jechał, ale w ostatnich występach wyjazdowych źle pojechał i u siebie w tych trzech ostatnich meczach też nie jechał. U siebie w tym roku jechał bardzo dobrze, aczkolwiek w tych meczach pogoda pokrzyżowała mu plany i nie zaprezentował 100 procent swoich możliwości. Zobaczymy, jak to się dalej rozwinie. Myślę, że Marcin pojeździ jeszcze, może nie kilkadziesiąt, ale kilkanaście meczów. Dobrze by było, gdyby w Tarnowie przejechał przynajmniej jeden mecz, z Lesznem. W tej chwili załatwiamy ligę zagraniczną i jeszcze przez te dwa miesiące będzie jeździł, może już nawet w najbliższych dniach wystąpi w lidze zagranicznej. Chodzi o to, aby się rozwijał i myślę, że jeszcze będzie z niego bardzo dobry zawodnik. Nie wiem, czy w przyszłym roku będzie startował w Tarnowie. Zobaczymy, jak zdecydują działacze tarnowscy.

A może... razem w pierwszoligowym Orle?

- Zobaczymy, jak to się wszystko rozwinie. Na pewno bym mu pomógł, gdybyśmy jeździli razem w jednej drużynie. Naprawdę, trzeba z Marcinem bardzo dużo pracować, czasem myśleć za niego (śmiech). Jakieś tam doświadczenie mam. W zeszłym roku jeździłem z bratem Tomkiem i większość sezonu miał dużo lepszą niż w tym roku. Zobaczymy, może Marcin będzie jeździł ze mną.

Komentarze (0)