Filip Sitera (Czechy): Ciężko mi się jechało w dwóch pierwszych wyścigach, gdyż wraz z moimi mechanikami zostawiliśmy ustawienia z treningu, gdy jednak było troszkę bardziej pod koło. Okazało się, że był to błąd. Lubię tu startować, gdyż to długi i bardzo łatwy technicznie obiekt. Trzeba tylko mocno odkręcić gaz i jechać do przodu. Oto cały sekret.
Martin Vaculik (Słowacja): Zapewne widziałeś, jak wygląda mój motocykl. Katastrofa. Silnik nadaje się niestety na złom, a szkoda bo jechał rewelacyjnie. Oj pecha mam w tym sezonie do silników. Co do zawodów - chodziło dzisiaj o awans tylko, zatem nie skupiałem się na wygraniu turnieju. Chciałem jednak przed swoją publicznością pojechać dobre zawody i to się udało. Pogoda dopisała, moi kibice także. Z tego się ogromnie cieszę.
Lewis Bridger (Wielka Brytnia): Kiedy zobaczyłem tor, myślałem, że pomyliłem stadiony - takiego ogromnego toru jeszcze nie widziałem. Z drugiej jednak strony, to kolejne nowe doświadczenie. Na początku jechałem troszkę zachowawczo, gdyż nie za bardzo wiedziałem, którą ścieżką pojechać. Jak się okazało, trzymał tylko krawężnik. A szkoda, bo ja uwielbiam jeździć pod płotem, jeszcze jak jest coś pod koło. Muszę powiedzieć, że potem już było fantastycznie, bo mój motocykl pracował na najwyższych obrotach, a ja mogłem się cieszyć z jazdy i to kosmicznie szybkiej (śmiech).
Michał Mitko (Polska): Nie wiem co powiedzieć, dlaczego tak słabo. Moje motocykle wcale nie pracowały. Nie potrafiłem zabrać się ze startu, a to był dziś klucz do sukcesu. Trudno. Po treningu byłem zadowolony, choć czułem, że jeden motocykl jest wolniejszy. W zawodach jednak się okazało, że oba silniki były kompletnie do niczego.
Patryk Pawlaszczyk (Polska): Zabrakło naprawdę niewiele do awansu. Moja sytuacja po 2 biegach wyglądała dobrze. Potem jednak dwa biegi i tylko trzecie miejsca i nawet zwycięstwo w ostatniej odsłonie nie dawało mi nic. Motocykle pracowały dobrze, ale to ja niestety zawiodłem.
Mirosław Korbel (trener klubowy Pawlaszczyka i Mitko): Chłopcy pojechali dziś bardzo słabo. Już po treningu wiedziałem, że będzie piekielnie ciężko, wszak stawka rywali była bardzo wyrównana. Liczyłem na awans choć jednego z moich zawodników, jak jednak widać, przeliczyłem się. Moi zawodnicy odstawali sprzętowo i to było widać gołym okiem. Patryk, dwukrotnie wychodził na pierwszej pozycji z pierwszego łuku, ale na prostej jego rywale odkręcali gaz i tyle było z wyścigu.
Emil Sajfudinov (Rosja): To były dla mnie dobre zawody. Moi mechanicy perfekcyjnie przygotowali mi sprzęt, zatem głupio byłoby, gdybym nie przyjeżdżał pierwszy do mety. Nie podpalam się jednak niepotrzebnie, jestem dopiero w półfinale, schody się dopiero zaczynają. Byłem jednak maksymalnie skoncentrowany, nawet te śliczne Słowaczki nie były w stanie mnie rozkojarzyć. Ale gdyby pojawiły się tu Rosjanki... no, kto wie. Te z kolei są najpiękniejsze na świecie (śmiech).