Stachyra show, czyli bez sentymentów - relacja z meczu Marma Hadykówka Rzeszów - Lotos Wybrzeże Gdańsk

 / Na zdjęciu: Łukasz Sówka i Jason Crump
/ Na zdjęciu: Łukasz Sówka i Jason Crump

Takich emocji przy ul. Hetmańskiej nie było dawno. Marma Hadykówka w mocno osłabionym składzie uległa gdańskiemu Wybrzeżu 44:46. O wyniku zadecydował ostatni bieg, który dał końcowym triumf przyjezdnym.

Nieważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz - tak pokrótce można by opisać to co działo się w piątkowy poranek na Stadionie Miejskim w Rzeszowie. Mocno osłabieni gospodarze nie poradzili sobie z gdańskim Wybrzeżem, dla którego laur zwycięzcy oznacza zapewne pewne miejsce w pierwszej czwórce po rundzie zasadniczej. Ale to nie wszystko, bowiem jeśli Lotos Wybrzeże wygra w niedzielę z gnieźnieńskim Startem do play-off przystąpi z pierwszego miejsca w tabeli. Ale zacznijmy od początku...

Wokół tego spotkanie było mnóstwo kontrowersji. Decyzja GKSŻ sprawiła, że rzeszowianie przystąpili do spotkania mocno osłabieni. Działacze Marmy Hadykówki szukali ratunku w porannej godzinie spotkanie (9.00), na którą do Rzeszowa mieliby nie zdążyć stranieri z Gdańska, biorący udział w barażu DPŚ. Nic z tego... W Rzeszowie zabrakło Brytyjczyków, Chrisa Harrisa i Lee Richardsona, którzy nie mogli wystąpić ze względu na start we wspomnianym DPŚ. Niestety dla "Żurawi" do stolicy Podkarpacia nie dotarł także Ryan Fisher, którego zatrzymały obowiązki na Wyspach. Tym samym, podopieczni Dariusza Śledzia, przystąpili do meczu mając czterech juniorów w składzie. Zupełnie inaczej przedstawiała się sytuacja przyjezdnych. Wiadomo było, że będą musieli radzić sobie bez Magnusa Zetterstroema, który podobnie jak rzeszowscy Anglicy, wystąpi w finale w Vojens. Do końca nie było wiadomo czy nad Wisłok zawita Renat Gafurow, jednak Rosjanin już o 5 rano wylądował na polskiej ziemi i nie miał problemów z dotarciem na stadion.

Na "dzień dobry" kibice mogli ujrzeć niezłą walkę na rzeszowskim owalu. Spod taśmy świetnie wyszedł Paweł Hlib, którego nieustannymi atakami nękał Mikael Max, jednak górą z tego pojedynku wyszedł popularny "Hlipek". Sporo emocji przyniósł start numer 4, w którym para Maciej Kuciapa - Dawid Lampart podwójnie zwyciężyła nad Thomasem H. Jonassonem oraz Mateuszem Lampkowskim. Nie było to jednak łatwe, bowiem ze startu najlepiej wyszedł Szwed, jednak już na drugim okrążeniu po wewnętrznej minął go najpierw Lampart, zaś chwilę później to samo uczynił "Ciapek". W stawce kompletnie nie liczył się młodzieżowiec z Gdańska, który w całych zawodach spisywał się bardzo mizernie.

Poziom adrenaliny wzrósł jeszcze bardziej w ósmej odsłonie pojedynku. Na pierwszym łuku Maciej Kuciapa lekko wypchnął gdańszczan, co skrzętnie wykorzystał Dawid Lampart, wchodząc w łuku delikatnie przy krawężniku. "Żurawie" wyszli na 5:1, jednak złośliwość rzeczy martwych sprawiła, iż na drugim okrążeniu zdefektował motocykl Kuciapy, który przewodził stawce. - Zatarłem najlepszy silniki, potem było już tylko gorzej - mówił załamany po meczu. Osamotniony Lampart walczył jednak jak lew, szczególnie mogła podobać się rywalizacja z Pawłem Hlibem. Obaj zawodnicy nie odpuszczali, wywożąc się na przemian. Tak było praktycznie na każdym metrze toru. Fantastyczna walka, z której zwycięsko wyszedł "Lampcio" zakończyła się owacją kibiców na stojąco dla obu jeźdźców. Warto zaznaczyć, że była to jazda zupełnie fair play, po której podali sobie dłonie, dziękując za genialne widowisko. W tym momencie żużlowcy znad Bałtyku przegrywali różnicą sześciu "oczek".

Przewaga "Żurawi" zmalała już po następnym biegu, w którym świetnie dysponowany tego dnia Dawid Stachyra wraz z wspomnianym Renatem Gafurowem ograli Mikaela Max. Była to powtórka biegu, ponieważ wcześniej doszło do ciekawej sytuacji. Łukasz Kret, jadący na ostatniej lokacie, zauważył, że trzeci jedzie jego partner z drużyny. Zanotował uślizg, po którym nie podnosił się z toru. Sędzia zweryfikował takie zachowanie jako niesportowe i wykluczył "Krecika" do końca zawodów. "Cyber Mike" był w tym mecz cieniem zawodnika, który przewodził stawce w poprzednich bataliach. Popełniał wręcz młodzieńcze błędy, raz po raz odchodząc od krawężnika i tracąc tym samym pozycje. Nie inaczej było właśnie w tym biegu, kiedy to Szwed jadąc na drugim miejscu, wyniósł się na zewnętrzną, co było wodą na młyn dla Gafurowa. Rosjanin minął Maxa bez żadnych problemów, dowożąc do mety cenne dwa "oczka". Kolejny bieg to niesamowita walka dwóch Skandynawów - Ludviga Lindgrena i Thomasa H. Jonassona. Młodszy z braci Lindgren przez całe cztery okrążenia trzymał się krawężnika, lekko wypychając swego rywala. Kiedy wydawało się, że Jonasson zbliża się do juniora Marmy Hadykówki, z pomocą przyszedł Rafał Okoniewski, który przypilnował, by były zawodnik gorzowskiej Stali, nie zdołał minąć jego partnera. Tuż po biegu "Okoń" mocno klepnął w głowę Lindgrena, rozpromienionego podwójną victorią.

Po trzynastym biegu, w którym ponownie tragicznie spisał się Mikael Max, na tablicy wyników widniał remis 39:39. Jasne było, że o końcowym rezultacie zadecydują biegi nominowane. Niestety dla rzeszowian, w nich mogła wystąpić jedynie trójka "Żurawi", którzy punktowali, gdyż młodzieżowcy Marmy Hadykówki mieli już za sobą pięć biegów. Coach ekipy z miasta Rzecha nie miał innej możliwości - w czternastym biegu do boju posłał Piotra Machnika, dotychczas nie startującego w zawodach. Rzeszowianie przegrali tą odsłonę 2:4, zaś przyjezdni wyszli wtedy, po raz pierwszy w meczu, na prowadzenie. W piętnastym biegu Renat Gafurow dotknął taśmy, co spotkało się z ogromnym aplauzem na trybunach. - W taśmach jesteś najlepszy w lidze - żartował po meczu Dawid Stachyra, zwracając się do Rosjanina. Tym dowcipom ciężko się dziwić, gdyż osamotniony "Davidoff" zostawił za plecami parę Okoniewski - Kuciapa, czym zapewnił wygraną jeźdźcom znad Bałtyku. Tuż po końcowej victorii wylądował na rękach działaczy i zawodników z Gdańska, których radości nie było końca. - Cała wygrana dzięki Dawidowi, strasznie się cieszę - uśmiechał się Matej Kus. - Czekałem na Maćka (Kuciapę dop.red.), co wykorzystał Dawid (Stachyra dop.red.). Może niepotrzebnie, ale tylko podwójna wygrana gwarantowała zwycięstwo w meczu. Trzeba przełknąć gorycz porażki, dzisiaj byliśmy po prostu słabsi, a przede wszystkim osłabieni kadrowo - stwierdził "Okoń", odnosząc się do ostatniego swojego startu.

Twierdza Rzeszów upadła, jednak w niezbyt przyjemnych okolicznościach, co podkreślali trenerzy obu zespołów. Tak naprawdę, gospodarze byli w stanie szalę zwycięstwa przechylić na swoją korzyść, zabrakło jednak "oczek" tych, którzy do tej pory u siebie nie zawodzili. Mikael Max najwyraźniej znów przegrał z tym, co zarzucono mu po słabym sezonie we Wrocławiu - z własną psychiką, która nie poradziła sobie z presją wyniku. Gdyby nie zgubione punkty Kuciapy, przez zatarty silnik, wynik może wyglądałby inaczej. No właśnie... Gdyby... Nie ma co płakać na rozlanym mlekiem, przeszłości się nie cofnie. Wśród gości największą glorię chwały przypisuje się Dawidowi Stachyrze. Jeszcze rok temu był zawodnikiem klubu z Rzeszowa, w piątek dał znak, że być może nie było warto rezygnować z jego usług. Jeśli gdańszczanie wygrają w niedzielę ze Startem Gniezno, do play - off przystąpią z fotelu lidera. - Co z tego, że do będą na pierwszym miejscu, jak na koniec i tak będą na czwartym. Mamy rewanż, w którym mam nadzieję pojedziemy pełnym składem i wtedy pokażemy im miejsce w szyku - mówił Dawid Lampart. Jak będzie w rzeczywistości? Na razie cieszą się żużlowcy Lotosu Wybrzeże, jednak czy zwycięstwo okraszone ogromnymi osłabieniami rywala smakuje tak samo? Zaczyna się walka na całego - mówił po meczu jeden z kibiców. Kto po tej batalii będzie mógł cieszyć się z awansu do ekstraligi? Czas pokaże. Dzisiaj na pewno spotkali się jedni z faworytów, dostarczając kibicom ogromu emocji i pokazując bardzo dobry speedway.

Lotos Wybrzeże Gdańsk - 46

1. Paweł Hlib - 6+1 (3,d,2,1*)

2. Andriej Kobrin - 0 (0,-,-,-)

3. Dawid Stachyra - 12+1 (1*,2,3,3,3)

4. Renat Gafurow - 9+2 (2,1*,1,2*,3,t)

5. Thomas H. Jonasson - 10+1 (1,3,1,2*,3)

6. Mateusz Lampkowski - 0 (0,0,-,0,-)

7. Matej Kus - 9 (2,2,1,1,2,1)

Marma Hadykówka Rzeszów - 44

9. Mikael Max - 8 (2,2,1,1,2)

10. Łukasz Kret - 1+1 (1*,0,w,w)

11. Rafał Okoniewski - 14 (3,3,3,3,2)

12. Piotr Machnik - 0 (-,-,-,-,0)

13. Maciej Kuciapa - 8+1 (2*,3,d,2,1)

14. Dawid Lampart - 9 (3,3,0,3,0)

15. Ludvig Lindgren - 4+1 (1,0,1,2*,0)

Bieg po biegu:

1. (67,38) Hlib, Max, Kret, Kobrin 3:3

2. (66,96) Lampart, Kus, Lindgren, Lampkowski 4:2 (7:5)

3. (66,43) Okoniewski, Gafurow, Stachyra, Lindgren 3:3 (10:8)

4. (66,67) Lampart, Kuciapa, Jonasson, Lampkowski 5:1 (15:9)

5. (67,27) Okoniewski, Kus, Lindgren, Hlib (d4) 4:2 (19:11)

6. (66,78) Kuciapa, Stachyra, Gafurow, Lampart 3:3 (22:14)

7. (67,79) Jonasson, Max, Kus, Kret 2:4 (24:18)

8. (68,54) Lampart, Hlib, Gafurow, Kuciapa (d1) 3:3 (27:21)

9. (67,88) Stachyra, Gafurow, Max, Kret (w/u) 1:5 (28:26)

10. (68,38) Okoniewski, Lindgren, Jonasson, Lampkowski 5:1 (33:27)

11. (68,05) Stachyra, Kuciapa, Kus, Kret (w) 2:4 (35:31)

12. (68,02) Okoniewski, Kus, Hlib, Lampart 3:3 (38:34)

13. (67,26) Gafurow, Jonasson, Max, Lindgren 1:5 (39:39)

14. (67,82) Jonasson, Max, Kus, Machnik 2:4 (41:43)

15. (66,90) Stachyra, Okoniewski, Kuciapa, Gafurow (t) 3:3 (44:46)

Sędzia: Piotr Lis (Lublin)

Widzów: ok. 2 tys.

Startowano według I zestawu

NCD uzyskał Rafał Okoniewski w III biegu - 66,43

Komentarze (0)