Podopieczni Jana Staechmanna uzbierali w niedzielę 39 punktów, tracąc do biało-czerwonych tylko 5 oczek. - Cóż mogę powiedzieć? Srebro nie jest takie złe, biorąc pod uwagę fakt, że przed startem zmagań nikt na nas nie stawiał. Jestem jedynie rozczarowany swoim indywidualnym występem - powiedział Hans Andersen, który w finale wywalczył zaledwie 6 punktów.
Zawody w Vojens planowo miały odbyć się w sobotę, ale z uwagi na opady deszczu i zły stan toru przełożono je na niedzielę. Tego dnia nawierzchnia owalu w żużlowej stolicy Danii również nie wyglądała najlepiej. Kibice jednak dopisali i głośno zagrzewali do boju drużynę gospodarzy. - Twierdzę, że zdobyliśmy srebro, a nie przegraliśmy złoto, ale muszę przyznać, że niedosyt pozostał. Ogromny wpływ na przebieg rywalizacji miała pogoda, jednak warunki były dla wszystkich takie same, więc to nie jest żadne wytłumaczenie. Zmagania były emocjonujące i na pewno świetnie zareklamowały żużel w telewizji. Mieliśmy dobre wyścigi, mieliśmy dramaturgię. Zabrakło tylko naszego zwycięstwa, ale tak niestety bywa - dodał "Ugly Duck".
Reprezentacja Danii zdobywała Drużynowy Puchar Świata w latach 2006 i 2008. Hans Andersen był członkiem obu mistrzowskich ekip. Polacy w niedzielę sięgnęli po trofeum im. Ove Fundina po raz czwarty w historii.