Ewelina Bielawska: Zacznijmy od tematu Ekstraligi. Za nami runda rewanżowa. Drużyna Falubazu Zielona Góra uplasowała się na piątym miejscu w tabeli. Jak ocenisz Twój team po tej fazie rozgrywek? Poproszę o krótkie podsumowanie rundy zasadniczej.
Rafał Dobrucki: Rozgrywki rozpoczęliśmy niezbyt optymistycznie, ale wiemy co było tego powodem. Z czasem udało nam się podnieść, zaczęliśmy wygrywać mecze u siebie, potem i na wyjeździe. Myślę, że obecnie idziemy ku górze i liczę, że będzie coraz lepiej. Nie będziemy jednak szerzyć jakiegoś hurraoptymizmu, bo przed nami najcięższa, najtrudniejsza część sezonu.
Czy jesteś zadowolony ze swej dotychczasowej formy?
- Tak jak i myślę cała reszta drużyny jestem zadowolony. Co prawda, czkawką odbija nam się początek sezonu. Mimo tego myślę, że wychodzimy wszyscy na prostą, a wyniki są całkiem dobre. Czeka nas jeszcze wiele meczów. Liczę, że nie zawiodę, że nie będzie gorzej, a już tylko lepiej.
W pewnym momencie sezonu dało się zauważyć problemy sprzętowe u Ciebie. Kilkakrotnie o nich też wspominałeś. Czy sporo musiałeś zainwestować w sprzęt, by powrócić do formy, w jakiej jesteś obecnie?
- To fakt, wymagało to sporo pracy. Nie mieliśmy zbyt wielu możliwości startów, jazdy. Trzeba było ratować się treningami na obcych torach, a to jednak nie dawało takiego skutku, jakbyśmy chcieli. Trzeba było więc poszukać innych rozwiązań, możliwości. I udało się…
Po ostatnim pojedynku z Unią Tarnów nazwano Cię "Królem toru" przy Wrocławskiej. Tym samym odebrałeś tytuł Freddiemu Lindgrenowi, którego do tej pory za takiego uważano. Czy rzeczywiście czujesz się na tym owalu jak ryba w wodzie?
- Cieszę się, iż tak mnie nazwano. Doceniam to, dowiedziałem się o tym fakcie od mediów. Staram się jechać w każdym meczu jak najlepiej i tak do tego podchodzę. Każdy z zawodników Falubazu w ostatnim czasie jest królem na tym torze. Jeżdżą znakomicie, punktują i oby tak dalej.
Znamy już rywali w fazie play-off. Mimo wszystko zapytam, na którą drużynę Rafał Dobrucki chciał trafić w play-offach?
- Myślę, że to nie ma większego znaczenia.
Wśród zawodników dało się słyszeć jednak głosy, iż woleliby trafić na drużynę wrocławską. Spoglądając jednak na poprzednie lata, Falubaz potrafił się mobilizować najbardziej podczas spotkań z gorzowską Stalą. Mam rację?
- We Wrocławiu nie zanotowałem co prawda najlepszego występu, ale w ostatnich biegach „pokleiliśmy” już co i jak. To jest nowy tor i dla każdego, kto startuje tam pierwszy raz, jest dużą niewiadomą. Prawdą jest, iż nasza drużyna mobilizuje się bardziej na Derby z Gorzowem. Jednak one, jak wiemy, rządzą się własnymi prawami.
Czy zamierzasz jakoś specjalnie przygotowywać się przed meczami play-off? W końcu to Derby.
- Do każdego spotkania staram się przygotować jak najlepiej, bez względu na to z kim jedziemy. Tym razem również postaram się dać z siebie wszystko.
Ostatnimi czasy coraz częściej daje się słyszeć głosy, głównie wśród kibiców, iż za wyjątkiem Grega Hancocka żaden z zawodników Falubazu nie potrafi pojechać tak znakomicie parą, jak to bywało w zeszłym sezonie. Jaki jest tego powód?
- Greg, muszę przyznać ma się obecnie w doskonałej formie. On najszybciej z nas dopasował się do obecnego toru, wrócił do swojej świetności. Uporał się z problemami sprzętowymi, więc w tym momencie mógł już skupić na jeździe. U nas jednak szło to wolniej. Jeśli chodzi o moją osobę, jestem już spokojniejszy, mogę walczyć z najlepszymi, a jeśli jest okazja żeby pomóc koledze w trakcie biegu, wówczas staram się to robić. Myślę, że to się jeszcze wszystko wyprostuje i będziemy coraz lepiej jeździć. Wierzę, że ta opinia w niedługim czasie się zmieni.
Czy nawierzchnia na zielonogórskim owalu przypomina już tę z zeszłego sezonu? Czy przed tak ważnymi meczami możecie być już bardziej pewni, że posiadacie ten atut własnego toru?
- Myślę, że tak. Czujemy się na nim coraz lepiej, pewniej. Na początku mieliśmy problemy, żeby się dopasować jednak wiemy jaka była wówczas sytuacja. Brak własnego toru przyniósł takie skutki, a nie inne. Potrafiliśmy przegrywać na własnym owalu. Obecnie trenujemy coraz więcej, tor jest przygotowany już praktycznie tak jakbyśmy chcieli, więc bądźmy dobrej myśli.
Podczas ostatniego spotkania dało się zauważyć, iż nowa trybuna pełna kibiców dopingujących swych ulubieńców zrobiła niezłe wrażenie na Tobie i Gregu Hancocku. Sam Martin Vaculik wypowiadał się po pojedynku, iż bez względu na to, iż był akurat na obcym torze, czuł się jednak wspaniale, bo nareszcie poczuł, iż jest dla kogo tak naprawdę jeździć.
- Nowa trybuna pełna kibiców robi rzeczywiście spore wrażenie. Cieszymy się, że tak to wygląda, że mamy dla kogo jeździć. Odbiór od kibiców do zawodników jest szczególnie mocny i pozytywny, a to nas cieszy. My natomiast cieszymy ich swoją jazdą. Kibic to tak naprawdę kolejny zawodnik w drużynie. Wspominałem już o tym kiedyś, ale teraz jeszcze bardziej można to odczuć.
Unia Leszno, tak jak i Stal Gorzów wydają się być po tej rundzie niezwykle silnymi drużynami. Myślisz, że Falubaz ma nadal szanse w walce o obronę tytułu Drużynowego Mistrza Polski?
- Unie Leszno jest w miarę wyrównaną drużyną. Stal również pokazała się z mocnej strony, aczkolwiek nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak leszczyńskie Byki. Cała reszta jest według mnie sprawą otwartą. Tabela w tej chwili nam się zeruje i od tej pory wszystko może się zdarzyć. Mamy przed sobą play-offy i może być ciekawie. Drobne potknięcia, niespodziewany problem i może także Unia Leszno będzie do ugryzienia. Zobaczymy, walczymy do końca i nie odpuszczamy. Każdy punkt może się okazać bardzo cenny.
Wróćmy do finału Indywidualnych Mistrzostw Polski. Z powodu opadów deszczu nie doszło do rozegrania sobotniego turnieju i został on przełożony na 18 września. Niestety Tobie nie udało się awansować do szesnastki i wystąpisz jedynie w roli rezerwowego zawodnika.
- Niestety tak jakby na swoje życzenie tak wyszło. Troszkę powinęła mi się noga w półfinale w Krośnie. Półfinał miał rangę prawie finału. Podejrzewam, że cała siódemka czy ósemka zawodników, którzy startowali w tym półfinale będzie w głównej klasyfikacji podczas turnieju. Jest to trochę nieprzemyślana polityka w sensie rozdysponowania zawodników. Tłumaczenie się metodą klucza nie ma zbytniego sensu. Moim zdaniem powinno być to tak rozłożone, żeby teoretycznie lepsi zawodnicy mieli równe szanse. Myślę, że to temat do przemyślenia.
Kogo wskazywałbyś na faworyta turnieju?
- Myślę, że najmocniejsi będą: Tomasz Gollob, Jarosław Hampel, Janusz Kołodziej, a także Piotr Protasiewicz. Adrian Miedziński także świetnie czuje się na zielonogórskim torze. A może i zdarzyć się niespodzianka, jak to bywa w tym sporcie.
Przyznaj, będziesz komuś kibicować podczas turnieju?
- Najlepszemu. A tak naprawdę samemu sobie, żebym miał szansę w nim wystartować.