Jarosław Handke: Tegoroczny sezon zakończył się dla twej drużyny wcześniej, niż chyba zakładałeś. Liczyłeś zapewne na awans do fazy finałowej, tymczasem przegraliście go w ostatnim meczu sezonu zasadniczego.
Piotr Dziatkowiak: Staraliśmy się, bo wiedzieliśmy jak ważny był to dla nas mecz. Lepszy okazał się rywal i musieliśmy uznać jego wyższość.
Drużyną, która zabrała wam awans okazał się Kolejarz Rawicz. Czy gdyby jechał z wami Simon Stead, to uważasz, że pokonalibyście tego rywala?
- Teraz to można gdybać, ale realia są inne. Simon nie zjawił się na tym meczu, a ja dowiedziałem się, że go zastąpię chwilę przed południem. Spakowałem się więc, zapakowałem busa i szybko jechałem do Piły, by nie spóźnić się na zawody.
Mecz z Kolejarzem miał dla ciebie szczególne znaczenie, gdyż to w końcu twój były zespół. Jak wspominasz sezon 2009, gdy przywdziewałeś plastron z niedźwiadkiem?
- Był to dla mnie przeciętny sezon, ale miałem kilka dobrych meczów, gdy przywdziewałem plastron z niedźwiadkiem. Zauważmy, że był to dla mnie pierwszy sezon na pozycji seniora, więc miałem trudne zadanie.
Przed rokiem mówiłeś o tym, że w Rawiczu zarabia się około 200 złotych za punkt. Czy w Pile pod tym względem jest lepiej?
- Na pewno nie mówiłem o tym, że zarabiam taką kwotę za punkt. Jednak zarobki w drugiej lidze nie są zbyt wygórowane. Jeżeli chodzi o klub z Piły, to chyba każdy kibic wie, jaka jest sytuacja finansowa w tymże klubie. Na chwilę obecną klub zalega mi około 80 procent należności za punkty w tym sezonie. Z niecierpliwością czekam na to, aż zostanie to wszystko uregulowane.
Głośno było w trakcie tegorocznych rozgrywek o problemach finansowych pilskiego klubu. Czy były one mocno odczuwalne dla ciebie jako zawodnika?
- Tak, to prawda. Praktycznie cały czas jechaliśmy "na kredyt". Wiadomo, że można poczekać tydzień lub dwa, ale nie pół roku. To wszystko przełożyło się na wyniki ważnych meczów.
W meczu z Kolejarzem doznałeś sporych strat, jeśli chodzi o sprzęt. Czy udało ci się choć w pewnym stopniu poprawić stan swych motocykli od tego czasu?
- Tak, w tym meczu "rozleciał się" mój najlepszy silnik, potem było już "pozamiatane". Co do drugiej części pytania, to w pewnym stopniu tak, ale są to silniki do pojeżdżenia tylko na treningach, bo wiadomo, że meczów już nie mamy.
Słyszałeś pewnie o proponowanych zmianach regulaminowych w I i II lidze, które dotyczą już kolejnego sezonu. Jak się do nich ustosunkowujesz?
- Nie chciałbym się odnosić do tego pytania. Po co się denerwować? Niedługo to pewnie zawodnik będzie musiał płacić klubowi za to, że może w ogóle jeździć! (śmiech).
Duża część twoich kolegów z toru będzie się ścigać jeszcze przez miesiąc. Tobie nie będzie to dane. Czy w związku z tym planujesz wcześniej rozpocząć przygotowania zimowe do sezonu 2011?
- Taki jest ten nasz wspaniały regulamin, że jedni jeżdżą, a inni nie. Póki jest pogoda, można robić mnóstwo rzeczy, jeździć na rowerze, rolkach, uprawiać inne sporty. Bywam też na treningach w Poznaniu, by "pośmigać" z chłopakami, za możliwość tego dziękuję trenerowi i działaczom. Nie robią oni mi żadnych problemów z umożliwieniem treningów na poznańskim torze.
Jesteś wychowankiem Unii Leszno, która w tym roku wydaje się być najpewniejszym kandydatem do tytułu Mistrza Polski. Czy podzielasz tę opinię?
- Tak, cały czas śledzę wyniki osiągane przez Unię i inne drużyny. Życzę unistom, by w tym roku zdobyli upragnione złoto.
Gdybyś mógł cofnąć się do czasu, gdy zaczynałeś swą karierę, to co byś w niej zmienił?
- Wiele rzeczy to już po prostu przeszłość, czasu się nie cofnie. Przy okazji chciałbym podziękować moim sponsorom za pomoc w tegorocznym sezonie. Są nimi firmy: KAWIROL, American Hot Garage, TAD-LEN, panu Stanisławowi z firmy MS-MOTO. Chciałbym także podziękować wszystkim tym, którzy pomagali mi w poprzednich latach.