Nowy stadion żużlowy w Zielonej Górze?

Czy w Zielonej Górze powstanie nowy żużlowy stadion? Jeżeli potwierdzą się przypuszczenia i za parę lat wymogiem dla kubów startujących w Speedway Ekstralidze będzie konieczność zadaszenia toru, niewykluczone, że tak. Owalu obiektu przy ulicy Wrocławskiej nie da się bowiem przykryć dachem.

Na zwołanej w czwartek konferencji prasowej głos w tej sprawie zabrał prezydent Zielonej Góry, Janusz Kubicki. Włodarz miasta podkreślił jednak, że nie ma to nic wspólnego ze zbliżającą się kampanią wyborczą. - Prędzej czy później stanie przed nami decyzja, czy nie postawić nowego stadionu. Tak naprawdę wiecie państwo, że nie ma w mieście stadionu piłkarskiego. Więc czy nie dojść do takiej sytuacji, żeby ten przy ulicy Wrocławskiej przeznaczyć tylko na piłkę nożną i pomyśleć o tym, aby docelowo powstał gdzieś inny? Nie da się tej dyscypliny sportu uprawiać bez zadaszenia toru. Wszyscy, którzy funkcjonują w tym sporcie, wiedzą, że wcześniej czy później trzeba będzie zadaszyć tor. My nie jesteśmy w stanie zadaszyć go tutaj z prostej przyczyny. Światła, które są, wykluczają to. Fizycznie trzeba będzie podjąć decyzję, w którym kierunku pójść. Brakuje stadionu piłkarskiego, może ten trzeba będzie przerobić na stadion piłkarski, a myśleć docelowo o innym miejscu? Jest jednak naprawdę za wcześnie, aby o czymkolwiek mówić. Podejrzewam, że za kilka lat Ekstraliga wymusi zadaszenie torów, żeby mecze nie były przekładane ze względu na warunki atmosferyczne. Sami państwo dobrze wiecie jak to wyglądało w tym sezonie: nikt nie był w stanie przewidzieć, kiedy będą mecze. Podejrzewam, że prędzej czy później taka sytuacja nastąpi, więc lepiej pomyśleć o tym teraz niż za rok, czy za dwa - stwierdził prezydent.

To jednak melodia przyszłości. Na razie żużlowcy pozostają przy Wrocławskiej, a jeśli o W69 mowa, nie sposób nie poruszyć kwestii przedłużającej się w nieskończoność budowy nowej trybuny na pierwszym łuku. Opóźnienie wiązać się będzie z karą finansową względem wykonawcy. - MOSiR naliczył kary. Oczywiście firma Alstal będzie się od tego odwoływała i na pewno będziemy się sądzić. Według moich wyliczeń jest to kwota około pół miliona złotych. Siwych włosów na pewno mi przybyło, bo staraliśmy się, żeby ten stadion wyszedł, i żeby w ogóle kibice mogli wejść. W życiu nie spotkałem się z tak nieprofesjonalnym podejściem. Myślę, że jest to historia, która jest za nami. Cieszę się z tego jak to wygląda, choć myślę, że pewnie też macie państwo, podobnie jak ja, obawę, kiedy patrzymy, jak kibice się cieszą i dach nad trybuną zaczyna falować. Kilkakrotnie były już badania, które zleciliśmy innym firmom. Na razie - odpukać - wszystko jest w porządku. Jest to za nami. To dla nas, a przynajmniej dla mnie duża nauczka, aby nie wierzyć w to, że jak ktoś ma ładny szyld i gdzieś coś potrafił zrobić, to tak samo zrobi u nas - zakończył Kubicki.

Komentarze (0)