- To nie tak miało wyglądać. Cały ten sezon to jakiś koszmar,który na szczęście już się skończył - mówi Michał Stencel członek zarządu rybnickiego klubu.
- Teoretycznie mieliśmy dobry skład, który miał walczyć o pierwszą czwórkę. Wyszło jak wyszło. To porażka rybnickiego żużla, moja osobista także. I to wielka. Pomimo tego, zawsze starałem się robić wszystko, by zawodnikom niczego nie brakowało. Z różnym skutkiem to wychodziło. Chciałbym podziękować tym wszystkim, którzy nam ostatnio pomogli. Przyjaciół poznaje się w biedzie. Co będzie dalej zobaczymy. Chcę przeprosić wszystkich, którzy poczuli, że moja osoba się nie sprawdziła w zarządzie klubu i domagają się mojej dymisji. Myślę, że wkrótce będą mieli powód do tego, by się cieszyć - kontynuuje były rzecznik prasowy ROW Rybnik.
- Dwa lata spędzone tutaj wiele mnie nauczyły. I cieszę się, że takową szansę otrzymałem. Wynik sportowy jednak jest zawsze wykładnią wszystkiego, a ten jest jaki jest. Było mi niezmiernie miło, że mogłem dla rybnickich kibiców prowadzić spikerkę podczas meczów żużlowych. Do nich samych należy ocena, czy było to dobrze, czy nie. Gdzieś tam czytałem, że porównuje się mnie do Tomka Lorka. Nic bardziej mylnego. Tomkowi to mogę co najwyżej zawiązać sznurowadła w butach - kończy Michał Stencel.