Robert Szłapak: W piątek wystąpił Pan na turnieju Piotra Śwista w Pile i bez większych problemów wygrał Pan te zawody. Chciał się Pan jak najlepiej zaprezentować przed "własną" publicznością?
Jarosław Hampel: Tak, oczywiście. Był to turniej zabawy dla mnie i pozostałych zawodników, ale było fajnie. Na każdy start trzeba być dobrze przygotowanym i tak też się to dla mnie układało. Najważniejsze jest jednak, że miałem okazję zaprezentować się przed pilską publicznością. Jeszcze parę lat temu systematycznie tutaj startowałem i kibice przywitali mnie bardzo miło, więc ja ich też serdecznie pozdrawiam. Moje wspomnienia z tego okresu, gdy tutaj startowałem są bardzo miłe.
Równo dziesięć lat temu wywalczył Pan właśnie w Pile tytuł Indywidualnego wicemistrza Polski. Przeszło Panu wtedy przez myśl, że po dziesięciu latach zostanie Pan kolejny raz wicemistrzem, jednak nie Polski, ale świata?
- Przyznam szczerze, że nie. Oczywiście tamten dzień bardzo dobrze pamiętam, ale nie myślałem jak potoczy się moja kariera, jakiego tempa nabierze. Jak widzimy nabrała dobrego tempa i teraz walczę z czołówka najlepszych zawodników na świecie, gdzie moja rywalizacja wypada bardzo obiecująco i ogromnie się z tego sukcesu cieszę.
Kolejnym celem w Grand Prix będzie już mistrzostwo świata?
- Mój następny cel, to jeździć coraz lepiej i dojść do swego rodzaju perfekcji. Moje ambicje są takie, że jak najbardziej będę chciał powalczyć o mistrzostwo świata, jednak jest to ciężki sport i niczego z góry założyć nie można. Starać się będę bardzo mocno.
Myśli Pan, że gdyby nie kontuzje, które wyeliminowały Pana z Grand Prix, to takie sukcesy osiągnąłby Pan wcześniej?
- Nie wiem jak to wszystko by się potoczyło. Stało się tak, a nie inaczej i straciłem te kilka lat nie startując w Grand Prix, ale potrafiłem powrócić pokazując to w tym roku i to jest dla mnie najważniejsze.
Zakończył się sezon Grand Prix, a więc przychodzi czas na spekulacje dotyczące przyznawania dzikich kart. Podziela Pan zdanie większości ekspertów, że jedna z nich należy się Januszowi Kołodziejowi?
- Zdecydowanie tak. Janusz w tym roku udowodnił, że jest gotowy, aby startować w tym cyklu. Jest przygotowany na Grand Prix i na dziką kartę absolutnie zasługuje.
Kibice często spierają się o to, którego klubu tak naprawdę wychowankiem jest Jarosław Hampel. Wiadomo, że licencję uzyskał Pan w barwach Polonii Piła i właśnie tego klubu Pan się czuje wychowankiem?
- To był okres, kiedy pierwsze żużlowe kroki stawiałem na torze w Lesznie, ale w tej już poważnej zabawie, kiedy przystępowałem do licencji, robiłem to w barwach pilskiej Polonii. Tutaj rozwijałem swoje skrzydła i tutaj nabierałem doświadczenia od najmłodszych lat, także przyznam, że bardziej czuję się wychowankiem pilskiej Polonii. Tutaj spędziłem większość swoich młodzieńczych lat.
Co Pan myśli patrząc na obecną sytuację Polonii?
- Wszystko się zmieniło, jest zupełnie inny układ teraz i nic na to nie poradzimy. Mam nadzieję, że sport wróci w Pile na najwyższy poziom, bo są ku temu przesłanki. Nie jest jednak prosty zabieg, ani prosta sprawa. Jestem przekonany, że atmosfera byłaby dobra, aby tworzyć tu żużel na wysokim poziomie. Nic więcej nie mogę powiedzieć, bo nie wiem jakie są realia na miejscu, ale wiem, że kibice życzą sobie dobrego sportu.
W sezonie 2011 kolejny raz zobaczymy Pana w barwach Unii Leszno.
- Tu się nic nie zmienia. Padły pewne słowa i oczywiście cały czas potwierdzam, że pozostaję w Unii Leszno.
W Speedway Ekstralidze przyszedł czas na zmiany, m.in. wprowadzenie KSM. Jaka jest Pana opinia w tej kwestii?
- Nie mam opinii w tej sprawie.