Maciej Oszuścik: Miniony sezon był twoim ostatnim wśród młodzieżowców. Osiągnąłeś wiele sukcesów w tej kategorii. Jakbyś podsumował ten okres?
Artur Mroczka: Zgadza się. Sezon 2010 był moim ostatnim w gronie juniorów. Tym samym zamykam pewien rozdział w mojej karierze sportowej. Startowałem w Grudziądzu pięć lat. Były to lata ciężkiej pracy zarówno na torze jak i poza nim. Dwa lata temu zdecydowałem się na kontrakt zawodowy. Dzisiaj wiem, że to było dobre posunięcie, lecz w tamtym roku brakowało mi startów, co uniemożliwiało mi podnoszenie umiejętności. Przyszedł czas na wyciągnięcie wniosków. Startowałem w czterech ligach, dzięki czemu uczyłem się od najlepszych. Od początku mojej kariery, którą spędziłem w Grudziądzu, nie było zawodnika na miarę Grand Prix, od którego mógłbym się uczyć oraz podnosić swoje umiejętności. To jest największa bariera, którą ciężko jest przeskoczyć startując tylko w tym klubie. Dlatego zdecydowałem się na starty zagranicą. Łącznie odjechałem ponad 100 imprez, czyli niewiele mniej niż jeźdźcy z cyklu Grand Prix. Był to dla mnie pierwszy taki sezon, w którym poznałem, czym naprawdę jest żużel. Przyszły rok będzie na pewno dla mnie dużo łatwiejszy i dużo lepszy, ponieważ wiem jak ułożyć plan na cały sezon.
Chyba największym rozczarowaniem jest brak awansu do finału IMŚJ?
- Na początku robiłem wszystko, by awansować. Eliminacje przeszedłem gładko, wygrywając w Grudziądzu oraz dwukrotnie w Gdańsku. W półfinale byłem stawiany w gronie faworytów, ale niestety życie napisało inny scenariusz. Popełniłem błąd, który wyeliminował mnie z walki o tytuł Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów. Skorzystał na tym mój kolega klubowy z Poole Darcy Ward, który po raz drugi w swojej karierze sięgnął po ten tytuł.
Po raz kolejny otrzymałeś powołanie do kadry trenera Marka Cieślaka. Niestety na torze w Rye House nie zdołaliście obronić tytułu. Czy brakowało wam objeżdżenia na krótkich, specyficznych torach?
- Dziękuję trenerowi za to, że mi zaufał i zostałem kapitanem. Niestety tor w Rye House należy do najtrudniejszych w Anglii. Rywale byli bardzo dobrze dysponowani i niestety nie udało się obronić tytułu zdobytego w ubiegłym roku w Gorzowie.
W końcowej fazie sezonu zdecydowanie obniżyłeś loty. Czym to było spowodowane?
- Był to pierwszy sezon, gdzie startowałem cztery razy w tygodniu w różnych krajach, przez co nie było czasu na odpoczynek. Wiem jakie popełniłem błędy, wyciągnąłem wnioski. W pewnym momencie przestałem czerpać radość z jazdy, byłem po prostu zmęczony. Z dnia na dzień dochodziły nieplanowane starty, przez co sezon przeciągnął mi się o miesiąc. W przyszłym roku nie popełnię już tego błędu i rozłożę swoje siły na zaplanowaną ilość spotkań.
GTŻ Grudziądz nie zrealizował przedsezonowych założeń. Czego zabrakło, by awansować do czołowej czwórki?
- Moim zdaniem zabrakło tylko i wyłącznie szczęścia, ponieważ drużyny były bardzo wyrównane. Jeżeli ktoś uważa, że nie osiągnęliśmy celu, przez mój słaby występ w meczu ze Startem Gniezno, to jest w błędzie, ponieważ są to rozgrywki drużynowe, gdzie za wynik odpowiada cała drużyna. Myślę jednak, że w tym roku Grudziądz zrobił duży krok do przodu. Byli dwaj liderzy, którzy osiągnęli średnią biegową powyżej 2.00, czego nie było w poprzednich latach. Pozwoliło to na bezpieczny byt w pierwszej lidze, a przy odrobinie szczęścia mogło być lepiej.
Od przyszłego sezonu zmieni się regulamin w pierwszej lidze. Będzie obowiązywał KSM oraz regulamin finansowy. Jak oceniasz wprowadzone zmiany?
- KSM powoduje to, że mecze będą ciekawsze dla kibica i na pewno tańsze dla klubów, ponieważ nie będzie tak wysokich wyników i meczów jednostronnych, co wpływa na korzyść polskiego żużla. Jeżeli chodzi o regulamin finansowy to mogę powiedzieć tyle, że w przyszłym roku ceny sprzętu, akcesoriów a także utrzymania mechaników wzrosną. Myślę, że są to zbyt drastyczne cięcia, w porównaniu z wydatkami oraz poniesionym ryzykiem. Wystarczy się postawić także na naszym miejscu, a nie tylko z pozycji klubu.
Kiedy planujesz rozpocząć przygotowania ogólnorozwojowe i czy coś się zmieni w porównaniu z ubiegłym sezonem?
- W tym roku zaczynam przygotowania w połowie listopada, czyli o miesiąc wcześniej niż miało to miejsce w roku ubiegłym. Przygotowania do sezonu 2011 będą prowadzone pod okiem tego samego instruktora i trenera, ponieważ w tym roku się to sprawdziło i zdało egzamin w praktyce.
Jak na chwile obecną wygląda sytuacja finansowa w Grudziądzu? Czy otrzymałeś zaległe należności?
- Ujmę to z innej strony. Sytuacja finansowa na początku sezonu była dobra, ponieważ warunki finansowe uzgodnione w kontrakcie na przygotowanie sprzętu do sezonu zostały spełnione. Natomiast to co zarobiłem na torze, jest moim rzeczywistym zarobkiem i został wypłacony w około 70 proc.
Wielu kibiców nurtuje pytanie, czy pozostaniesz w Grudziądzu na kolejny sezon?
- I to jest najlepsze pytanie! Po prostu nie znam na nie odpowiedzi, gdyż kończy mi się kontrakt w Grudziądzu. Jak dotychczas nie otrzymałem żadnej propozycji, abym został. Nie ukrywam, że chciałbym iść do przodu i startować w takiej drużynie, której będę potrzebny. Moim atutem jest to, że jeździłem pięć lat w pierwszej lidze. Poznałem wszystkie tory pierwszoligowe bardzo dobrze, dlatego czuję się komfortowo przed podpisaniem kolejnego kontraktu. Szczególnie dobrze czuję się na torach drużyn z naszego regionu, ponieważ często startowałem tam w różnego typu zawodach. Najlepszym wyjściem byłaby dla mnie jazda w którymś z tych klubów.
Kiedy zamierzasz podjąć decyzję?
- Decyzję chciałbym podjąć w ciągu dwóch najbliższych tygodni, by w spokoju móc się przygotowywać do kolejnych rozgrywek. Jeżeli to będzie inny klub niż macierzysty to kontrakt będę mógł dopiero podpisać po 1 grudnia.
A co z ligami zagranicznymi?
- W Szwecji najprawdopodobniej zostanę w Lejonen Gislaved. Otrzymałem już propozycję nowego kontraktu. Jeżeli chodzi o Anglię, to był mój pierwszy sezon, który wyszedł mi dużo lepiej niż zakładałem. Kibice w Poole nazwali mnie „King Arthur” i rzeczywiście sezon pokazał, że zasłużyłem na to miano. W Danii natomiast jeździłem drugi rok, gdzie współpracowałem z tym samym trenerem Stevenem i najprawdopodobniej wystartuję w klubie, w którym zostanie on trenerem.
We wtorek obchodzisz 21. urodziny. Czego można ci życzyć z tej okazji?
- Wszystkiego co najlepsze, żeby sprawy kontraktowe poukładały się dla mnie jak najlepiej, osiągnięcia wyznaczonych celów w przyszłym sezonie. Chciałbym podziękować za otrzymane SMS-y i telefony z życzeniami od najwierniejszych kibiców. Zeszłej zimy powiedziałem, że "będę nie do zatrzymania jak wystrzelone kule", a w kolejnym "będę nie do zatrzymania jak rozpędzone kule". Przy okazji chciałbym podziękować mojej grupie sponsorów, która jest już ze mną drugi rok. Myślę, że przez te dwa lata zżyliśmy się na tyle, żeby kontynuować tą współpracę. Osobne podziękowania dla mojej rodziny i dziewczyny.