W ostatnich latach w Częstochowie przy okazji przedsezonowych konferencji prasowych zapowiadano walkę o najwyższe cele, jednakże brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Polski w 2022 roku, to był szczyt, na który dojechał Krono-Plast Włókniarz. Rok później tego samego koloru krążek odjechał częstochowianom sprzed nosa.
W tym sezonie cele będą zgoła odmienne. Klub nie myśli o zdetronizowaniu Motoru Lublin czy miejscu na podium w PGE Ekstralidze. Głównym zadaniem jest utrzymać się w PGE Ekstralidze. Będzie to trudne zadanie, tym bardziej że i skład we Włókniarzu jest po różnych przejściach.
Na papierze najsłabszym seniorskim nazwiskiem w kadrze Mariusza Staszewskiego jest Wiktor Lampart. W Częstochowie do dziś jednak wielu kibiców żałuje, że kilka lat temu prawdziwej okazji do zaprezentowania swojego potencjału nie dostał Bartłomiej Kowalski. Zgadza się z tym Marek Cieślak.
ZOBACZ WIDEO: Ogromne zarobki Thomsena. Tak zareagował na tę kwotę Pedersen
- To był błąd, że nie dano mu miejsca w składzie tylko jeździł Jeppesen, który był już stary i było wiadomo, że nie będzie U24 w kolejnym sezonie. Gdyby on (Bartłomiej Kowalski - dop. red.) jeździł i miał ze dwa-trzy biegi w meczu, to on by nigdzie nie odszedł. I teraz Włókniarz miałby dobrego zawodnika U24 - przyznał Cieślak w rozmowie emitowanej przez kanał "Na Wylot".
Legenda częstochowskiego Włókniarza nie ma wątpliwości, że sporo w klubie zmieni również samo odejście Leona Madsena. - To jest nowe otwarcie. Ci zawodnicy poczują się równo odpowiedzialni za wynik, a nie tylko Madsen ma to robić. Teraz wszyscy muszą dawać z siebie wszystko. To też rola zarządców klubu, by się za wiele nie wtrącali. Skoro wzięli już Mariusza Staszewskiego, to trzeba dać mu pracować. To może wypalić - dodał Cieślak.
Były selekcjoner reprezentacji Polski i utytułowany szkoleniowiec przyznał, że Leon Madsen jest zawodnikiem o trudnym i zaborczym charakterze nad którym ktoś musi panować. Wydaje się, że we Włókniarzu to się nie udało.
- Tutaj niestety za dużo mu pozwolono. On krok po kroku klub podporządkował sobie. Treningi, numery startowe. Ze mną poszło o to drugie, bo wyszła inna tabela i on to widział inaczej, że dziewiątkę albo jedynkę - skomentował Cieślak.