Mateusz Makuch: Niedawno w jednym z tekstów mojego autorstwa podkreśliłem, że panująca cisza działa raczej na korzyść częstochowskiego klubu. Uważam, że nadszedł ten moment, aby tę ciszę przerwać, głównie ze względu na niekorzystne informacje pojawiające się zewsząd dotyczące Włókniarza. Moje podstawowe pytanie brzmi, czy Włókniarz wystartuje w Ekstralidze?
Marian Maślanka: Obecny czas poświęcamy przede wszystkim na budowaniu relacji ze sponsorami, darczyńcami, którzy nam pomogą w spłacie zaległości wobec zawodników, co pozwoli nam uzyskać licencję. Na tym się skupiamy najbardziej. Równolegle oczywiście prowadzimy rozmowy z potencjalnymi kandydatami do składu, żeby było jasne, w oparciu o uchwałę walnego zgromadzenia, która mówi, że w przyszłym roku jest w Ekstralidze osiem drużyn, a w 2012 dziesięć. Nie szarpiemy się na drużynę, która będzie walczyć o medale, tylko chcemy zbudować zespół pozwalający nam na spokojne odbudowanie finansów. W naszych założeniach drużyna ta miałaby zająć w przyszłym roku miejsce w granicy od 5 do 7. Niestety spotkała nas dosyć żenująca niespodzianka, że nie możemy domówić się z telewizją w sprawie systemu rozgrywek. Nie chodzi o sam fakt dziesięciu drużyn, bo to nie było kwestionowane. Poruszany był jedynie temat play-offów. Chciano, aby w lidze z udziałem dziesięciu drużyn w play-offach uczestniczyły drużyny z miejsc od 1 do 8. Nasza propozycja z walnego zgromadzenia nie przeszła. Opiniowaliśmy najpierw propozycję telewizji z opcją jednego meczu play-off bez rewanżów i ta propozycja nie uzyskała wystarczającej większości. Następnie dyskutowaliśmy nad propozycją Unii Leszno, która chciała play-offów ekip od 1 do 8 na zasadach pucharowych. Mimo, że była to oferta leszczyńskiego klubu, ku naszemu zaskoczeniu, znalazły się trzy ośrodki, które nie zaopiniowały pozytywnie tego wniosku. W tym momencie sprawa wygląda tak, że w 2012 roku zostajemy przy ośmiu drużynach. Proszę jednak pamiętać, że nie było głosowania nad kolejną uchwałą tylko na razie są to opinie. W najbliższym czasie dojdzie do nadzwyczajnego walnego zgromadzenia, prawdopodobnie 24 listopada, celem ostatecznego omówienia i nowego uchwalenia systemu rozgrywek w roku 2012. W pewnym sensie opóźnia nam to prace związane z budową zespołu. Mam nadzieję, że zdrowy rozsądek prezesów zwycięży i nie będziemy kolejny raz ustalonych reguł zmieniać pod wpływem chwili.
W pańskiej wypowiedzi z 5 listopada dla Przeglądu Sportowego wynika, że Włókniarz miał zaległości w wysokości 900 tysięcy złotych. Jak obecnie wygląda sprawa zadłużenia w Częstochowie?
- Jeżeli chodzi o zabezpieczenie funduszy na spłatę należności, to troszeczkę uległy one spowolnieniu. Sprawy idą do przodu. Nie mam upoważnienia od firm, które nam pomogą i z którymi na temat tej pomocy rozmawiamy, aby podawać, kto to będzie, nie mniej jednak krok po kroku ta finalna kwota do spłacenia jest coraz bliżej. Będę jednak ostrożny w swoich wypowiedziach, dlatego powiem, że jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że kwestia przyznania nam licencji będzie pozytywnie rozpatrzona. Zadłużenie się stale zmniejsza. Nie będę codziennie zdawać relacji o ile zadłużenie się skurczyło, bo mam dość robienia igrzysk z naszej sytuacji finansowej. Kolejne dni przynoszą pozytywne informacje i sukcesywnie regulujemy zaległości. Z kwoty 900 tysięcy została spłacona znaczna część. Jesteśmy i tak wyjątkowym klubem, że publicznie mówimy o swoich problemach i zastanawiam się, czy dobrze robię. Inni też mają zadłużenia i milczą. Dziennikarze robią sensację z naszej sytuacji finansowej, ale ja to rozumiem, bo tematów mają mało. W związku z tym ten chętnie podłapali i na wszystkie strony obrabiają. Nie róbmy z tego igrzysk, ja podchodzę do tej sprawy biznesowo. Staram się i spłacam należności, buduję skład w oparciu o takie możliwości jakie mam.
Czy wszystko idzie zgodnie z pańskim planem?
- Nie, ponieważ tak jak wspomniałem, niektóre fundusze zostały spowolnione. Zakładałem, że na 15 listopada będziemy blisko uregulowania końcówki długów. Jest wolniej z kilku względów. Nie będę o tym mówił, bo to są sprawy pomiędzy nami, czyli klubem i darczyńcami. To nigdy nie będzie przedmiotem publicznych rozmów.
Kwestia składu. Coraz częściej się mówi, że Włókniarz nie wypełni nawet minimalnego progu KSM bądź też zrobi to na zasadzie kontraktowania zawodników na "zapchaj dziurę", aby tylko osiągnąć potrzebny KSM. Są nawet opinie i przesłanki mówiące o tym, że 90 proc. składu zostanie wymienione. Wiadomo, że bliscy odejścia są Jonas Davidsson i Rune Holta...
- To są dwaj zawodnicy, więc skąd pomysł, że skład zmieni się o 90 proc.?
W mediach pojawiły się też informacje o odejściu Lewisa Bridgera, Petera Karlssona. Nie wiadomo co z Taiem Woffindenem, ponieważ jego KSM nie wynosi wiele (4,11 - dop.) Z poprzedniego roku w składzie miałby zostać jedynie Rafał Szombierski. Jak więc ta sytuacja wygląda? Zacznijmy może od Jonasa Davidssona, który jest ponoć bardzo blisko Zielonej Góry. Potwierdzi to pan czy zdementuje?
- Ma bardzo wysoką ofertę finansową z Zielonej Góry i być może tak się stanie, że odejdzie do Falubazu. Nic na siłę nie zrobimy. My takiego budżetu jak Zielona Góra nie mamy, z wielu względów, ja nie będę rozwijał, dlaczego tak jest a nie inaczej. Zapewniam, że w naszym składzie nie będzie jak to pan ładnie ujął, zapchaj dziur. Można powiedzieć, że w tym roku były, między innymi jedną z nich był Davidsson. Byłem za zakontraktowanie go cholernie krytykowany. Tymczasem proszę, lukratywny kontrakt z Zielonej Góry. Wracając do naszego zespołu. Będą w nim zawodnicy, którzy będą chcieli coś udowodnić, którzy zasługują na zaufanie. Gwarantuję, że znów będą emocje na stadionie w Częstochowie. Oczywiście musi to być w tym roku podporządkowane pod kątem KSM-u. Na ile ten skład się zmieni i jak to będzie wyglądać w końcowej fazie, ja nie będę na ten temat mówić. Rozmawiamy z bojowymi zawodnikami, którzy na torze mają wiele do udowodnienia.
Rozumiem, że Włókniarz rozmawia z żużlowcami, którzy startowali w różnych ligach. Staracie się tez o ekstraligowców?
- Oczywiście, że tak. Wbrew pozorom mamy spore pole manewru. Nie będę mówił o nazwiskach, bo za chwilę się dowiedzą o nich inne kluby i zaczną ich kusić swoimi ofertami. Nie zamierzam z nimi walczyć, bo w naszej sytuacji to nie jest dobre. Wiem, że są kluby, które promują się przez to, że mówią, że nawet Gollobowi rzucają kontrakt na stół, ale nie o to chodzi. Mówmy o rzeczach realnych.
Włókniarz był zainteresowany pozyskaniem Andreasa Jonssona. Co prawda umowa nie została jeszcze podpisana, ale on także skłania się ku Zielonej Górze. Czy jego temat w Częstochowie to sprawa zamknięta?
- Myślę, że na ten moment jest w Zielonej Górze. Rozmawiałem z nim niedawno i wiem, że dostał od Falubazu niesamowicie dobrą ofertę. W związku z tym według mnie, w chwili obecnej jest on bliżej Zielonej Góry. Oczywiście nic nie podpisał, bo przepisy zabraniają, ale myślę, że wkrótce to uczyni.
Wciąż bez umowy jest także Rune Holta. Skądinąd wiadomo, że jego pozostanie w Częstochowie jest wręcz niemożliwe. Mimo to podczas otwarcia wystawy Włókniarza w częstochowskim muzeum twierdził pan, że pozostanie Holty jest sprawą otwartą.
- Tak mi powiedział przed wyjazdem na urlop do Tajlandii. Mam jednak świadomość, że Rune ma bodajże dwie bardzo dobre oferty z innych klubów i jeżeli w najbliższym czasie nie zbudujemy odpowiedniego budżetu to będzie trudno utrzymać go w Częstochowie.
Wracając do potencjalnych nowych zawodników Włókniarza. Znam pańską politykę prowadzenia klubu nie od dziś i wiem, że dopóki nie ma pan pewności, co do danego zawodnika, to nie ujawnia pan jego nazwiska. Może zatem spytam inaczej. Prowadzi pan rozmowy z byłymi już zawodnikami Falubazu Zielona Góra?
- Pan mnie podpuszcza, abym uchylił nieco tajemnicy. Owszem, wchodzą w grę zawodnicy z Zielonej Góry (śmiech). Ale to już jest za dużo powiedziane i proszę dalej nie zagłębiać się w to (śmiech).
Jest możliwość ich pozyskania? Szczególnie chodzi o…
- Niestety przerwę panu. Powiem jedynie, że jest i sądzę, że myślimy o tym samym zawodniku.
Temat rzeka w Częstochowie, czyli sponsor tytularny. Jak mają się sprawy w tej kwestii?
- Jest kilka ofert do kilku firm wysłanych, rozmowy są kontynuowane. Na dzień dzisiejszy nie powiem na ile zakończą się one pozytywnie. Przykre jest, że w Częstochowie i w jej okolicach takich firm się nie znajdzie. My poszukujemy sponsora w Warszawie, Katowicach, Krakowie. Tak to wygląda na ten moment. Mam bardzo dużo pytań o skład, tak jak pan mówi, koncerty życzeń niekiedy słyszę. Najlepiej, aby jednocześnie był Holta i Jonsson...
Kibice po prostu martwią się o klub. Pojawiały się głosy, że albo Holta, albo Jonsson, natomiast tej dwójki raczej nie łączono. Wszystko przez obawę widma II ligi...
- Nic takiego nie ma na rzeczy. Budowany skład jest na Ekstraligę. Nie ma takich obaw, że zaczniemy od najniższej klasy rozgrywkowej.
Kolejne pytanie dotyczy trenera. W ostatnim czasie aż huczało o powrocie Marka Cieślaka. Jest to nadal aktualne?
- Rozmawiamy z Markiem Cieślakiem, ale także z innymi trenerami. Marek ma propozycje z co najmniej trzech innych klubów. My prowadzimy z nim szczere, dobre rozmowy. Naprawdę dziękuję mu za tą szczerość w rozmowach. On musi się dobrze zastanowić, co zrobić i jak dalsze losy swojej kariery trenerskiej ułożyć.
Negocjacje z Rafałem Szombierskim nastąpią w tym tygodniu czy w przyszłym?
- Zobaczymy. Obecnie załatwiamy wszystkie sprawy związane z przeniesieniem Kamila Cieślara z Rept Śląskich do kliniki w Krakowie, którą polecił zresztą Krzysiu Cegielski. Będę najprawdopodobniej w czwartek rozmawiać z Krzysztofem Mrozkiem, menadżerem Rafała. Wiem, że na razie załatwiają klub w Szwecji. Najpóźniej w przyszłym tygodniu nastąpią konkretne rozmowy.
Co z Taiem Woffindenem? Mówił, że z chęcią pozostanie w Częstochowie, pod warunkiem zbudowania ciekawego zespołu.
- Tai jest już w Australii, ma odpowiedni program przygotowany. Słynne minus 12 kilogramów i na tym powinien się skupiać i przygotowywać tak, aby był naszym mocnym punktem w nowym sezonie.
Na zakończenie pytanie o kolejne zmiany w regulaminie. Sprawa dotyczy dwóch polskich młodzieżowców. Ostatnio również to zostało zakwestionowane.
- Sprawa jest w opiniowaniu udziałowców Ekstraligi. Wynika to z faktu, że jest obawa, czy nasi juniorzy podołają wielkiemu obciążeniu. W związku z tym zastanawiamy się, czy nie lepiej jest powrócić do pomysłu jeden polski junior i jeden zagraniczny.
A Włókniarz jest za przyjęciem nowego przepisu czy pozostaniu przy starym?
- Myślę, że mamy w Stowarzyszeniu juniorów, którzy będą w naszym składzie jeździć, ale mam pewne obawy. Wiele rund w Ekstralidze, to może być ciężkie. My skłaniamy się żeby jednak ten junior zagraniczny pozostał.