Słodko - gorzki rok - podsumowanie sezonu 2010 w wykonaniu Lubelskiego Węgla KMŻ

Rok 2010 był niezwykle ważnym dla lubelskiego żużla. Bardzo mocny sponsor strategiczny pozwolił KMŻ odetchnąć od problemów finansowych. Niestety nie wystarczyło to do zrealizowania upragnionego celu sportowego - awansu do I ligi.

W tym artykule dowiesz się o:

Trudne początki

Pod koniec roku 2009 nic nie zapowiadało, że w kolejnym sezonie kibice KMŻ będą mogli z nadzieją patrzeć w przyszłość. Za klubem ciągnęły się spore długi, brakowało pieniędzy na transfery. Nad Lublinem zawisło widmo kolejnego już w historii Koziego Grodu upadku klubu żużlowego.

Na szczęście ekipie prezesa Zbigniewa Wojciechowskiego udało się uporać z kłopotami finansowymi, jednak trwało to dość długo. O nadchodzącym sezonie spokojnie zaczęto myśleć dopiero w grudniu, a pod koniec miesiąca ówczesny Redstar KMŻ Lublin miał podpisane umowy z zaledwie dwoma zawodnikami - Tomaszem Rempałą oraz Aleksandrem Borodajem. Negocjacje z żużlowcami przedłużały się także z innego powodu - jak tłumaczył dyrektor lubelskiego klubu Dariusz Sprawka, zarząd czekał na zmniejszenie oczekiwań finansowych zawodników.

Mimo zwłoki, do rozgrywek KMŻ podszedł w obiecującym składzie. Na lidera drużyny kreowano Karola Barana. Wspomagać miała go dwójka Tomaszów, którzy podobnie jak Baran, reprezentowali barwy KMŻ w sezonie 2009 - Rempała oraz Piszcz. Seniorski skład uzupełnili: chcący odbudować formę po słabym roku w Grudziądzu Mariusz Puszakowski oraz weteran polskich torów, Rosjanin Sergiej Darkin.

Lubelskim działaczom udało się także wypożyczyć z Tarnowa obiecującego młodzieżowca Tadeusza Kostro, mającego zastąpić Rafała Klimka, który zdecydował się na zakończenie kariery. Kostro wspierać mieli, w zależności od prezentowanej formy, Michael Hadek lub Alexander Edberg.

Kibice Koziołków mogli być zadowoleniu ze skompletowanego składu i liczyć na to, że Redstar KMŻ podejmie walkę o awans do I ligi. Zawodnicy podchodzili jednak do tego ze spokojem. - Z oceną drużyny trzeba poczekać do meczu, wiadomo że w tym sezonie w Lublinie są zawodnicy klasowi i myślę, że poniżej pewnego poziomu nie zejdziemy, wszystko zweryfikuje tor. Jesteśmy zmotywowani, ale przed sezonem każdy jest mocny i każdy chcę awansować - mówił po pierwszych treningach Tomasz Piszcz.

Tomasz Rempała

Dobre wyniki, słabe finanse

KMŻ kapitalnie rozpoczął sezon. W inauguracyjnej kolejce zmierzył się na wyjeździe z wymienianym w gronie faworytów ligi KSM Krosno. Zespół Rafała Wilka w znakomitym stylu pokonał gospodarzy 37:22 (spotkanie zostało zakończone po dziesięciu wyścigach z powodu opadów deszczu). Było to pierwsze zwycięstwo lublinian w Krośnie od 21 lat. Cały zespół pojechał bardzo dobrze i przede wszystkim równo.

Nastroje w ekipie z Koziego Grodu po tym meczu były wspaniałe, niestety niedługo później radość w Lublinie opadła. Powodem tego była kontuzja, jakiej na treningu nabawił się Tomasz Piszcz. Niegroźnie wyglądający upadek spowodował uraz więzadeł kolanowych, który wykluczył wychowanka lubelskiego klubu z wielu kolejnych spotkań i wciąż dawał o sobie znać po powrocie na tor.

Kontuzja jednego z pięciu znakomicie spisujących się w Krośnie seniorów zmusiła szkoleniowca lublinian do poszukiwania zastępstwa za Piszcza. Niestety każdy z jadących w miejsce kontuzjowanego zawodnika żużlowców spisywał się fatalnie. Tym samym KMŻ przez długi czas występował praktycznie w sześciu zawodników.

Mimo problemów z dziurawym składem zespół na własnym torze spisywał się bardzo dobrze, nie przegrywając żadnego meczu. Większy problem sprawiały wyjazdy - w tych brak wyrównanego składu był przyczyną porażek lubelskiej ekipy. Dodatkowo ogromną obniżkę formy zanotował dobrze spisujący się na początku sezonu Sergiej Darkin. Wszystkie te czynniki w pełnej krasie ujawniły się podczas wyjazdowego meczu w Łodzi, gdzie Orzeł bezlitośnie rozgromił KMŻ 59:31.

Nie dość, że sprawy sportowe miały się w Lublinie coraz gorzej, znów zaczęły się pojawiać pogłoski o problemach finansowych klubu. Nastroje wśród lubelskich sympatyków czarnego sportu z dnia na dzień stawały się coraz gorsze. Znów pojawiła się groźba upadku żużla w Kozim Grodzie.

Lubelski Węgiel uratował, ale do I ligi zabrakło

Ratunek, niczym w bajce, przyszedł w ostatniej chwili. Podczas zorganizowanej przez klub specjalnej konferencji prasowej gruchnęła wieść: Lubelski Węgiel "Bogdanka" został sponsorem strategicznym KMŻ Lublin! Fani nie mogli w to uwierzyć - najprężniejsza kopalnia w Polsce, gigant na rynku energetycznym, bierze pod swoje skrzydła lubelski klub żużlowy! Co więcej, prezes spółki Mirosław Taras mówił jasno - współpraca kopalni z KMŻ ma być długofalowa, a ostatecznym celem jest powrót lubelskiej drużyny do żużlowej elity.

Karol Baran

- Rozmowy z Lubelskim Węglem trwały prawie dwa lata, w końcu doszliśmy do porozumienia. Naszym celem jest awans, mamy plany wzmocnień, ale nastąpią one zapewne dopiero w czerwcowym okienku transferowym. Wiemy, że jeżeli uda nam się awansować, sponsoringiem KMŻ zajmą się również inne poważne firmy, więc mamy ogromną motywację. Także dla zawodników przeznaczona jest premia za awans do I ligi - mówił po konferencji niezwykle szczęśliwy prezes Wojciechowski.

Władze KMŻ szybko zrobiły użytek z otrzymanych od sponsora pieniędzy. Z Krakowa wypożyczono Czecha Adriana Rymla, a z Leszna Richarda Sweetmana. Obaj okazali się transferowymi "strzałami w dziesiątkę". Później KMŻ zadziwił całą żużlową Polskę - do jazdy w drugoligowym klubie udało się namówić Lukasa Drymla, który jeszcze dwa lata wcześniej ścigał się w Grand Prix. Lublinianie coraz częściej zaczęli być wymieniani jako bardzo groźny rywal dla Orła Łódź w walce o awans do I ligi.

Po wzmocnieniach Lubelski Węgiel KMŻ potwierdził przypuszczenia - do końca rundy zasadniczej na własnym torze gromił przeciwników, wygrał także z liderem, Orłem Łódź. Na wyjeździe podopiecznym Rafała Wilka przydarzyła się zaledwie jedna wpadka - nieznacznie przegrali z Ostrovią. Jak pokazała tabela ligi po zakończeniu rozgrywek, zwycięstwo w tamtym spotkaniu dałoby Koziołkom awans. Sztuka ta nie udała się jednak i przed rundą finałową łodzianie mieli cztery punkty przewagi nad KMŻ.

Jeszcze przed rozpoczęciem rundy finałowej pech znów dopadł lublinian. W trakcie meczu ligi angielskiej bardzo groźnej kontuzji doznał Adrian Rymel. Dla sympatycznego i bardzo skutecznego na torze Czecha był to koniec sezonu. Mimo to KMŻ nie składał broni i walczył o awans do samego końca - ostatniego meczu sezonu II ligi. Spotkanie, w którym Orzeł podejmował Lubelski Węgiel okrzyknięto "pojedynkiem w samo południe". Rzeczywiście, finałowa batalia o awans do I ligi rozpoczęła się o godzinie 12. Wczesna pora nie odstraszyła jednak lubelskich kibiców, którzy stawili się w Łodzi w liczbie około tysiąca.

Żółto-biało-niebiescy do osiągnięcia upragnionego celu potrzebowali remisu. Gospodarze mieli jednak po swojej stronie atut własnego toru, co skrzętnie wykorzystali. W ekipie KMŻ zawiedli przed wszystkim Lukas Dryml oraz Richard Sweetman i ostatecznie to łodzianie mogli cieszyć się z awansu do wyższej klasy rozgrywkowej, dzięki zwycięstwu nad Lublinem 50:40. - Niestety nie udało się wygrać. Trudno jednak, by było inaczej, skoro mogłem dziś liczyć tylko na dwójkę zawodników - Karola Barana i Mariusza Puszakowskiego, którzy prezentowali się bardzo dobrze. Inni zupełnie zawiedli. Z pewnością stać ich było na więcej, lecz absolutnie tego nie pokazali. W wyniku tego zabrakło nam pięciu punktów do remisu, który dawałby nam awans - powiedział po tamtym meczu Rafał Wilk.

Lublinianom pozostały baraże, w których spotkali się z RKM ROW Rybnik. Chorego Lukasa Drymla zastąpił wypożyczony na baraże z Rzeszowa Ryan Fisher, klub pozyskał też Kauko Nieminena. Z ich pomocą KMŻ na własnym terenie pokonał pierwszoligowca 51:39. - Nastroje są bojowe - mówił po meczu Zbigniew Wojciechowski. - Chcemy wywalczyć awans do I ligi, taki jest nasz cel od samego początku.

W Rybniku prezesa czekało jednak srogie rozczarowanie. Z wyraźnie lepszymi sprzętowo gospodarzami walkę nawiązali tylko Fisher, Baran i Puszakowski, w rezultacie czego gospodarze rozgromili Lubelski Węgiel KMŻ 58:30.

Tadeusz Kostro

Słodka przyszłość lubelskiego żużla?

Sezon 2010 w wykonaniu Lubelskiego Węgla KMŻ można nazwać gorzkim. Przede wszystkim zespół miał ogromnego pecha. Zaczynając od urazu Tomasza Piszcza, przez spadek formy Darkina, problemy finansowe, a na kontuzji Adriana Rymla kończąc. To wszystko sprawiło, że lublinianom nie udało się awansować.

Z drugiej jednak strony sezon 2010 w wykonaniu Lubelskiego Węgla KMŻ był słodki. Zespół wygrał wszystkie mecze u siebie, do końca walczył o awans. Przede wszystkim jednak w lubelskim żużlu pojawił się czynnik nieznany tu już od wielu lat - stabilność finansowa. Bardzo mocny sponsor, jakim jest Lubelski Węgiel "Bogdanka" zapewnia działaczom spokój i daje możliwość skupienia się na celach stricte sportowych. Cel na sezon 2011 może więc być tylko - awans do I ligi. Lublinianie poczynili już w tym kierunku pierwsze kroki: zakontraktowano dwóch juniorów - Richarda Sweetmana oraz Pontusa Aspgrena, a także dwóch seniorów - tegorocznego lidera Mariusza Puszakowskiego i Pawła Miesiąca. A to dopiero początek...

Lubelski Węgiel KMŻ w statystyce:

Liczba meczów: 20

Zwycięstw: 14 (u siebie 10)

Remisów: 1

Porażek: 5 (u siebie 0)

Zdobyte punkty: 1012 (średnio 50,6)

Stracone punkty: 788 (średnio 39,4)

Najwyższa średnia biegowa w zespole: Mariusz Puszakowski - 2,313

Najwyższa średnia biegowa u siebie: Lukas Dryml - 2,654

Najwyższa średnia biegowa na wyjeździe: Karol Baran - 2,286

Najwięcej punktów: Mariusz Puszakowski - 215

Najwięcej bonusów: Karol Baran, Tomasz Rempała - 20

Najwięcej biegów: Mariusz Puszakowski, Karol Baran - 99

Najwięcej zwycięstw biegowych: Mariusz Puszakowski - 50

Najwięcej 2. miejsc: Tomasz Rempała - 34

Najwięcej 3. miejsc: Tomasz Rempała - 25

Najwięcej 4. miejsc: Tadeusz Kostro - 20

Najwięcej defektów: Mariusz Puszakowski - 4

Najwięcej upadków: Tadeusz Kostro - 3

Najwięcej wykluczeń: Lukas Dryml, Tadeusz Kostro - 4

Najwięcej taśm: Tadeusz Kostro - 3

KMŻ Lubelski Węgiel Lublin

Komentarze (0)