Wysłuchałem rad Taia Woffindena - rozmowa z Mateuszem Szczepaniakiem, juniorem Włókniarza Częstochowa

W czwartek w Rzeszowie odbyła się pierwsza runda MDMP. Liderem Częstochowskiego zespołu był Mateusz Szczepaniak, który zaznał porażki tylko w jednym biegu. Po zawodach junior Włókniarza obrał kierunek na Anglię, gdzie w najbliższą niedzielę (15 czerwca) będzie startował w półfinale IMŚJ, który zostanie rozegrany na torze w Rye House.

Piotr Mamczur: Zdobyłeś jedenaście punktów w dzisiejszych zawodach – to chyba powód do satysfakcji?

Mateusz Szczepaniak: Ogólnie jestem zadowolony z mojego dorobku. W jednym biegu z Martinem Vaculikiem "dałem ciała". Miałem pojechać szerzej, a trzymałem się krawężnika i mnie rywal wyprzedził.

Jadąc przy kredzie ciężko było wygrywać?

- Tylko w pierwszej fazie zawodów można było coś ugrać po wewnętrznej, ale potem tylko jazdą po orbicie można było myśleć o zwycięstwie w biegu.

Liczysz, wspólnie z kolegami, że uda się Włókniarzowi wygrać grupę i awansować do finału MDMP?

- Oczywiście. Będziemy się starali jechać jak najlepiej. Może uda się osiągnąć finał, w co bardzo wierzymy.

Dzisiejsze zawody były dla ciebie formą przygotowania do niedzielnego półfinału IMŚJ.

- Zgadza się. Teraz szybko pakujemy się i obieramy kierunek na Anglię, gdzie już w niedzielę czeka mnie rywalizacja o finał.

Jedziesz tam "tylko" awansować, czy może wygrać turniej i uświadomić rywalom, że Mateusz Szczepaniak będzie groźny w walce o trofeum?

- Jadę do Rye House przede wszystkim po to, by wejść do finału - to jest podstawa. Dopiero potem będę myślał o ewentualnej finałowej rozgrywce, a na razie tym tematem nie zaprzątam sobie głowy.

Kto z rywali będzie najgroźniejszy w niedzielnych zawodach na trudnym angielskim torze?

- Na pewno będą to Troy Batchelor i Tai Woffinden. Do tego trudnymi rywalami powinni być południowi sąsiedzi: Matej Kus i Filip Sitera. To będą ciężkie zawody dla wielu półfinalistów, w tym także dla mnie. Tor może być zagadką dla wielu zawodników i nie wiadomo, czy wszyscy zdołają się przestawić na panujące tam warunki, zwłaszcza że owal tamtejszy obiekt ma trudne, ostre łuki.

Czy poczyniłeś jakieś specjalne przygotowania sprzętowe przed półfinałem? Może będziesz korzystał z usług mechanika znającego tamtejsze tory?

- Na Wyspy Brytyjskie jadę z ojcem, który czuwa nad moimi silnikami. Natomiast uważnie wysłuchałem rad Taia Woffindena, który podczas ostatniego meczu Włókniarza mówił mi jak się spasować, przełożyć na tamtejszy tor. Poinstruował mnie także, co do samej jazdy na obiekcie Rye House, gdyż ściganie się w Anglii dosyć mocno różni się od rywalizacji w Polsce. Mam nadzieję, że te wszystkie zabiegi przyniosą pozytywny efekt w postaci awansu.

To jest ostatni rok, kiesy startujesz jako junior i zapewne chciałbyś indywidualnie zdobyć znaczący laur.

- Na pewno. Ale na razie staram się nie wybiegać w przyszłość. Dopiero po awansie będę się na tawiał na końcową rozgrywkę.

Może przy okazji angielskiego półfinału będziesz chciał złapać angaż w tamtejszej lidze?

- Miałem propozycję startów na Wyspach, ale zrezygnowałem. Liga polska, szwedzka, zawody młodzieżowe i do tego jeszcze dodać Anglię – to jednak za dużo by było naraz, logistycznie jest to trudne do pogodzenia.

Gdybyś został w Częstochowie na kolejny sezon, to jako senior miałbyś już mniej startów i kolejna liga byłaby obowiązkiem.

- Oczywiście. Musiałbym często startować, bo jeżeli są przerwy w jeździe, to ta sytuacja odbija się negatywnie na formie, a co za tym idzie podczas zawodów rezultaty punktowe są dosyć mizerne.

Twoja polska drużyna, Złomrex Włókniarz Częstochowa, jest stawiana w gronie faworytów ligi, co potwierdzają dotychczasowe mecze. Twoim i kolegów celem jest zdobycie złotego medalu, czy w ogóle medalu?

- Mierzymy przede wszystkim w medal. Mieliśmy trochę pecha. Kontuzje Lee Richardsona, czy też mojego, brata trochę pokrzyżowały nam szyki. Także uciekły nam ważne punkty w pojedynku z Unibaksem Toruń. Z tego też względu podium będzie satysfakcjonujące, jednak będziemy się starali, aby to był jak najwyższy stopień.

Podczas zawodów ligowych nie zawsze masz okazję do częstego pojawiania się na torze, gdyż jesteś zastępowany przez zagranicznych kolegów. Dla polskich zawodników, a szczególnie dla juniorów, konkurencja z zagranicy jest na tyle duża, że młodzież nie ma możliwości ścigać się z najlepszymi, co zmniejsza szanse na wychowanie wielu dobrych zawodników.

- Wydaje się, że poziom ligi, dzięki zagranicznym juniorom, jest wyższy, ale odbywa się to kosztem rodzimych zawodników. Polskie kluby szkolą i stawiają na zagranicznych juniorów. Widać to na przykładzie Martina Vaculika, który od czasu startów w polskiej lidze zaczął dobrze jeździć. Ma wielu sponsorów w Polsce i zagranicy, a do tego wiele czasu spędza na treningach w Rzeszowie, czym się jeszcze bardziej rozwija.

Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w półfinale IMŚJ.

- Dziękuję bardzo i pozdrawiam.

Komentarze (0)