Kilka dni temu internetowe media obiegła wypowiedź prezesa PGE Marmy Rzeszów - Marty Półtorak, która poinformowała, że Kacper Gomólski chce występować w jej klubie: - Oczywiście jesteśmy zainteresowani tym zawodnikiem, który w naszym klubie miałby możliwość dalszego rozwoju. Wstępnie doszliśmy do porozumienia, jeśli chodzi o jego starty w naszej drużynie, zawodnik chciałby jeździć w Rzeszowie, ale na przeszkodzie stoi jego dotychczasowy klub. W piątek w podobnym tonie wypowiedział się szef Falubazu Zielona Góra - Robert Dowhan, który winą za brak finalizacji rozmów z młodszym z braci Gomólskich pośrednio obarcza Start. - Rozwieję wątpliwości co do juniora. Prowadzimy rozmowy jeżeli chodzi o młodego Gomólskiego. Tak jak z nim jesteśmy bardzo zgodni co do transferu i co do kontraktu, natomiast klub żąda bardzo wysokich kwot.
Prezesi obu klubów najwyraźniej w ten sposób próbują wywrzeć presję na gnieźnianach, którzy ich zdaniem blokują drogę rozwoju swojemu wychowankowi. Za nic mają ostatnie wypowiedzi Arkadiusza Rusieckiego, który dał do zrozumienia, że Gomólski będzie jeździł w Zielonej Górze lub Gnieźnie, a przy tym sami też ustalili już z nim większość warunków nowej umowy. - Chcemy, żeby został w Gnieźnie i ustaliliśmy już większość szczegółów to warunkujących. Po powrocie naszego juniora z zagranicy umówiliśmy się na ostateczne doprecyzowanie kontraktu - powiedział nam niedawno Rusiecki, jednocześnie wykluczając porozumienie z rzeszowianami, którzy za Gomólskiego zaproponowali Ryana Fishera.
Kością niezgody jest ekwiwalent za wyszkolenie zawodnika, którego zgodnie z regulaminem sportu żużlowego gnieźnianie mają pełno prawo się domagać. Maksymalnie nawet 300 tys. zł.
Kacper Gomólski to nadal łakomy kąsek na rynku transferowym
Ostatnim postępowaniem swoich odpowiedników w Zielonej Górze i Rzeszowie mocno rozczarowany jest Rusiecki, który podkreśla, że jego klub ani myśli blokować rozwój swojemu wychowankowi. - Jak zwykle nie brakuje nam specjalistów od robienia szumu wokół sprawy, którą winno się załatwiać w ciszy gabinetów. Z młodego zawodnika, będącego na początku swojej żużlowej drogi, robi się zwierzynę łowną, bawiąc się przy tym setnie jak na polowaniu u kolegi dyrektora PGR-u. Opowiada się na prawo i lewo dziwne historie mające z prawdą tyle wspólnego co nic. Start Gniezno traktuje się jak "hamulcowego" w negocjacjach, rozmowach czy dyskusjach na temat przyszłości Kacpra. Tylko czy to jest sprawiedliwe? Czy ja i ludzie z mojego zarządu mają na czole napis "frajerzy"? - pyta szef Startu.
Dalej mówi bez żadnych ogródek: - Nas nie interesuje zrobienie "złotego interesu", dorabianie się na biednym chłopaku i reperowaniu sobie jego kosztem budżetu, ale jeśli ktoś liczy, że wykorzysta to, iż Start Gniezno to nie jest potentat finansowy i niemal zawsze potrzebuje pieniędzy, a na dźwięk mamony uklęknie z wrażenia, to nas nie zna! Jesteśmy może biedni, ale mamy swoją godność i nie muszę chyba nikomu się z tego tłumaczyć. Do czasu ostatecznych decyzji Kacpra i jego rodziców nie wypowiem się o szczegółach tych rozmów ale jeśli będzie taka konieczność, to "po wszystkim" opowiem o rzeczywistych szczegółach rozmów ze Stalą i Falubazem. A teraz pozwólcie nam pracować!
W jakim klubie będzie występował "Gomóła"?
Smaczku całej sytuacji dodaje fakt, że Jacek Gomólski, który dba o interesy swojego najmłodszego syna ostatnio sam przyznał, że w chwili obecnej w grę wchodzą jedynie dwie oferty: Startu i jedna z ekstraligi, więc siłą rzeczy ktoś z dwójki Falubaz - PGE Marma odpadnie. Znamienne były też słowa, że ewentualne pozostanie Kacpra w Gnieźnie nie oznacza zmniejszenia szans na podnoszenie jego umiejętności. - U siebie "w domu" Kacper też może czynić postępy, co zresztą potwierdził w tym roku. Chcemy podjąć najlepszą możliwą decyzję. Zresztą ostatnio do gry o Gomólskiego podobno włączył się kolejny z ekstraligowców - Włókniarz Częstochowa.
Niewykluczone, że najbliższa przyszłość młodszego z braci Gomólskich rozstrzygnie się już w nadchodzącym tygodniu. Zapewne dopiero wtedy do całej sytuacji odniesie się sam Kacper, który od początku okresu transferowego konsekwentnie milczy, najwyraźniej starając się skupić na przygotowaniach ogólnofizycznych do nowego sezonu, a nie szumie medialnym, który dotyczy jego przynależności klubowej.