Co skłoniło Marka Cieślaka do związania się z Zieloną Górą? - Przez dziesięć lat pracowałem we Wrocławiu, a więc przez długi okres. Uważałem, że dla siebie i dla klubu lepiej będzie, jeśli już zmienię środowisko. To ciągle ta sama droga i te same dziury w niej. Rozstałem się z klubem, któremu jestem wdzięczny za te dziesięć lat pracy. Myślę, że jakiś ślad tam po mnie pozostał. Miło będę wspominać swój pobyt we Wrocławiu i myślę, że wielu również mój. Co mnie skłoniło żeby wybrać drużynę z Zielonej Góry? Nie ukrywam, że miałem propozycje z innych klubów, najbardziej zabiegali o mnie działacze z Częstochowy. Chcę jednak powalczyć o jakieś medale. Trochę ich w życiu nazdobywałem, ale ostatnio było coraz trudniej. Drużyna Falubazu jest bardzo dobra, klub jest profesjonalnie prowadzony i chcę tutaj spróbować szczęścia. Naprawdę chcę włożyć maksimum swoich umiejętności, aby zrealizować plany klubu, kibiców, prezesa, zarządu, jak również własne. Jak bowiem powiedziałem, interesuje mnie zdobywanie medali - zaznaczył nowy trener Falubazu.
Zielonogórscy działacze starania o częstochowianina czynili już od dość dawna. - To jest temat na dłuższą opowieść, bo tak jak powiedział prezes Robert Dowhan, o mojej pracy w Zielonej Górze rozmawialiśmy przez kilka lat. Zawsze jednak nam się to rozmywało. Z prezesem zawsze miałem dobry kontakt i uważaliśmy się za ludzi, między którymi jakaś chemia zawsze krążyła. Tak to już jest, że jednych ludzi się lubi, a innych mniej. Myślę, że z panem prezesem zawsze byliśmy, jak to się mówi, w dobrych stosunkach, nawet przyjacielskich - powiedział Cieślak.
Opiekun kadry narodowej jest zadowolony z tego, że jego partnerem w sztabie szkoleniowym Falubazu będzie Andrzej Huszcza. - Bardzo się cieszę, że będę współpracować z Andrzejem, z którym znamy się od wielu lat. Wspólnie reprezentowaliśmy Polskę w mistrzostwach świata, zdobywaliśmy medale. Mam do Andrzeja bardzo duży szacunek za wszystko to, co zrobił na żużlowym torze, jak również za to, jakim jest człowiekiem. Myślę, że ta współpraca naprawdę będzie owocna i coś się z tego urodzi: młodzi nowi zawodnicy, którzy stopniowo będą wchodzili do drużny. Pewnie wszystko będzie szło w dobrym kierunku - podkreślił.
Cieślak będzie współpracować z Huszczą, ale co z pozostałymi członkami zielonogórskiego sztabu? - Myślę, że nie ma co robić rewolucji. Ludzie, którzy pracują w klubie są sprawdzeni. Ja dochodzę do tego interesu i pewnie będziemy działać dalej. Myślę, że wnoszę coś nowego, bo jestem inaczej wychowywany pod względem sportowym. Z drugiej strony też będę się uczył tego, jak wszystko jest zrobione i jak ludzie tu pracują. Myślę, że będzie to obopólna korzyść, bo naprawdę będziemy mogli zrobić coś dobrego - ocenił.
Były już trener klubu z Wrocławia zaznaczył, że łączenie funkcji opiekuna klubu i reprezentacji nie stanowi dla niego problemu. - Oczywiście w dalszym ciągu pozostaję trenerem reprezentacji. Nie będzie to jednak szkodą dla drużyny, bo nigdy nie zaniedbałem niczego we Wrocławiu będąc opiekunem kadry i teraz będzie tak samo. Myślę nawet, że taki układ jest korzystniejszy. Ma się bowiem większy przegląd zawodników, a trzeba myśleć o przyszłości. Sezon przecież szybko mija i trzeba szykować drużynę na następne. Z mojej pozycji jest to zrobić łatwiej, bo naprawdę widzi się bardzo dużo zawodników. Poza tym ma się z nimi wszystkimi kontakt. Nie tylko z naszymi, ale i z zagranicznymi - stwierdził 60-letni szkoleniowiec.
Cieślak dobrze zna się ze swoimi nowymi podopiecznymi. - W ostatnich dwóch meczach pomagałem w Częstochowie, więc chociażby wtedy miałem kontakt z Jonasem Davidssonem. Greg Hancock przez cztery sezony był zawodnikiem we Wrocławiu. Rafał Dobrucki był w Pile, kiedy przez rok byłem tam szkoleniowcem. Piotr Protasiewicz był w drużynie narodowej, kiedy zdobyliśmy złoty medal na Pucharze Świata w Lesznie rok temu. Grzegorz Zengota jest kadrowiczem, zdobywał medale z juniorami, z drużyną, którą prowadziłem. Patryk Dudek to aktualny kadrowicz, z którym jeździłem na wiele zawodów. To wszystko są zatem w jakimś sensie moi ludzie. Wszyscy się dobrze znamy i wiemy, czego od siebie możemy oczekiwać - zapewnił.
W kadrze Falubazu znajduje się sześciu seniorów, a miejsc w składzie przeznaczonych dla zawodników powyżej 21 roku życia, jest zaledwie pięć. Partnerem Patryka Dudka w juniorskiej parze będzie natomiast jeden z nieopierzonych jeszcze młodzieżowców ze szkółki Andrzeja Huszczy. - Jeżeli chodzi o juniorów, nie wymyślę niczego konkretnego. Będzie po prostu to, co jest. Myślę, że Patryk Dudek będzie się rozwijał. Ma już jakiś staż za sobą, a w dodatku nieprzeciętny talent. Będzie więc pewnie jeździł coraz lepiej. Dobrze, że będzie w drużynie jeździł również młody, miejscowy chłopak. Wiem, że Kacper Rogowski jest obiecującym zawodnikiem, któremu trzeba dać szansę. Myślę, że nie będzie z tym źle. Natomiast co do tego, że jest o jednego seniora więcej, to problem na późniejszy czas. W tym momencie nie chcę zabierać głosu na ten temat. Na pewno będą sparingi, będziemy obserwowali formę wszystkich zawodników i coś wymyślimy. Nie będziemy chcieli zrobić tak, żeby była tu jakaś wojna o to, kto będzie w składzie. Wszyscy mają szansę być tymi podstawowymi zawodnikami - powiedział trener klubu spod znaku Myszki Miki.
Jak dużo czasu w Winnym Grodzie spędzać będzie Marek Cieślak? - Raczej nie ma potrzeby, żebym siedział tu cały tydzień. Nie ma przecież zawodników, bo wszyscy gdzieś wyjeżdżają. Będę tyle, ile będzie potrzeba. Jeśli zdarzy się tak, że zaistnieje konieczność abym był w Zielonej Górze przez cały tydzień, tak będzie. Jeżeli wystarczy moja obecność tylko w piątek, sobotę i niedzielę, to tak przyjadę. Tak samo było we Wrocławiu. Tam w dodatku dużo czasu poświęcałem młodzieżowcom, włączałem się we wszystko. Była Liga Juniorów, to na nią jeździłem, podobnie jak na wszystkie zawody typu mistrzostwa, eliminacje. Raz, że z obowiązku kadrowego, a dwa - z klubowego. Startowali moi zawodnicy, więc wszystko grało. Na pewno będę pomagać Andrzejowi na ile będę mógł, aby młodzi żużlowcy czuli, że są objęci opieką i to im pomoże. Jako trener kadry, będę ich również powoływał na turnieje Zaplecza Kadry Juniorów i na tych zawodach będą oni mogli bardzo skorzystać. Na pewno o wszystko będę dbał tak, jak trzeba - zapewnił.
Przy okazji półfinałowego meczu Falubaz - Betard Wrocław i słynnego protestu na zbyt szybkie wyprowadzenie z parku maszyn motocykla Piotra Świderskiego, Cieślak miał zadrę z pewnymi osobami znajdującymi się blisko zielonogórskiego klubu. Jak teraz będzie mu się z nimi współpracowało? - Tak, jak z żoną. Raz awanturka, a na drugi dzień seks (śmiech). Tak było kiedyś, bo teraz bym przesadził (śmiech). Takie jest życie. Raz trzeba komuś dać pałką, a na drugi dzień go przytulić - zażartował.
Falubaz jawi się jako jeden z faworytów ligi. Czy takie samo zdanie ma również Marek Cieślak? - Jest sześć bardzo mocnych drużyn i tak trzeba powiedzieć. Musimy zrobić wszystko, żeby wygrywać mecze, a według mnie drużyna Falubazu jest mocniejsza niż w ubiegłym roku. Tak mi się wydaję i myślę, że się nie mylę. Inne drużyny też są jednak bardzo mocne. Odstają dwie ekipy, czyli Częstochowa i może Wrocław. Co mamy się martwić przeciwnikami? Mamy się martwić sobą - podkreślił.
Nowego trenera Falubazu można już było spytać o przygotowania do nowego sezonu. - Bardzo chciałbym, żeby ten przebudowywany tor był jak najszybciej zrobiony, aby zawodnicy jak najwięcej mogli na nim pojeździć. Jeżeli wiosna będzie na przykład w Gorican, czy w Krsko, wystarczy jeden telefon i można jechać. Słuchałem teraz opowieści jednego gościa, który podobno zna się na pogodzie. Powiedział, że będzie wczesna wiosna. Zacznie się już po połowie lutego. Jeśli tak się stanie, to będzie dobrze. Plany będą rodziły się w zależności od warunków, jakie będą u nas. Jeżeli u nas będzie ciężko, na pewno pojedziemy gdzieś skorzystać z lepszej aury - zakończył Marek Cieślak.