Współpraca układa się perfekcyjnie - rozmowa z Mariuszem Puszakowskim, zawodnikiem Lubelskiego Węgla KMŻ

Mariusz Puszakowski był liderem drugoligowej ekipy z Lublina w minionym sezonie. W wywiadzie udzielonym portalowi SportoweFakty.pl, opowiedział m.in. o negocjacjach na temat nowego kontraktu, szansach swojego zespołu czy też przygotowaniach do sezonu.

Mateusz Makuch: Rozpoczynając naszą rozmowę chciałbym nawiązać do zeszłotygodniowej Gali Lodowej w Częstochowie. Zjawiłeś się na niej po raz kolejny. Wiadomo, że w tego typu imprezie wynik jest sprawą drugorzędną, a liczy się zabawa. Jak ty bawisz się w Częstochowie podczas Gali?

Mariusz Puszakowski: Powiem ci tak szczerze, że będę powoli rezygnować z udziału w tego typu galach. Zarzekałem się już, że nie będę brać w tego typu imprezach udziału. W Toruniu nie wystąpiłem, ponieważ nie miałem odpowiedniego sprzętu przygotowanego na tę okoliczność. W Częstochowie też miałem nie wystąpić, ale ostatecznie pojechałem dzięki uprzejmości kolegów, którzy użyczyli mi maszyny. Motocykle udostępnili mi Mirek Kowalik oraz bracia Pulczyńscy. Ponadto pojawiłem się w Częstochowie ze względu na Sławka Drabika. Przyjaźnimy się od dłuższego czasu i dla mnie to jest zaszczyt, gdy otrzymuję takie zaproszenie. Ogólnie rzecz ujmując, potraktowałem to jako zabawę. Tak jak wspomniałem, będę się z tego wycofywał, bo te turnieje robią się po prostu za poważne. Dla mnie priorytetem jest jazda w normalnym żużlu niż zabawa na lodzie, która kiedyś wyglądała zupełnie inaczej. Teraz chłopacy już naprawdę dostrajają sprzęt tak, że to staje się coraz bardziej niebezpieczne.

Zostawmy speedway na lodzie, przejdźmy do żużla klasycznego. Pozostałeś w Lublinie na kolejny rok. Domyślam się, że skoro przedłużyłeś kontrakt, to współpraca z klubem układa się dobrze.

- Mogę powiedzieć, że nawet bardzo dobrze. Mam dwóch sponsorów z Lublina. Jest to firma ZST Transport Lublin i Browary Lubelskie Perła. Poza tym mam swoich sponsorów z Torunia. Na tę chwilę współpraca między mną a klubem układa się perfekcyjnie. Klub wywiązał się ze wszystkich założeń wobec mnie jakie były uzgadniane. Nawet te nie pisemne a słowne. Obecnie idzie to w bardzo dobrym kierunku.

Rozumiem, że dzięki sponsorom oraz dobrym relacjom między tobą a klubem zostałeś przekonany przez działaczy do pozostania w Lublinie?

- Przyznam szczerze, że tak. Po sezonie 2009, który spędziłem w Gnieźnie, moja sytuacja była wręcz tragiczna. Wiele czynników złożyło się na to, że moja dyspozycja była taka a nie inna. Działacze z Lublina wyciągnęli do mnie rękę. Dali mi szansę, którą starałem się wykorzystać. W Lublinie poznałem wielu wspaniałych przyjaciół, wielu świetnych ludzi, których cenię i szanuję. W jakimś stopniu dzięki temu zdecydowałem się na Lublin, tuż po meczach barażowych. Wiadomo, że były jakieś rozmowy, spekulacje, że tak powiem, kontraktowe. Musieliśmy uzgodnić warunki, które stawiał zarówno klub z Lublina jak i ja. Doszliśmy bardzo szybko do porozumienia. Bądź co bądź, jest to mój wielki sukces. Wprowadzenie KSM-u sprawia, że warto być średnim zawodnikiem, niż jeździć na wysokim poziomie, bo wtedy trudno jest się załapać do jakiejkolwiek drużyny. Jeden zawodnik z wysoką średnią może zablokować miejsce dla pozostałych. Ja na tym wygrałem, że podpisałem szybko kontrakt w Lublinie. Otrzymałem bardzo dobre warunki i z tego się bardzo cieszę.

M.Puszakowski (kask czerwony) nadal będzie cieszyć swoją jazdą kibiców z Lublina

Występowałeś w kilku klubach w naszym kraju. Na pewno różnią się one od siebie wiele. Czy według ciebie Lublin jest takim ośrodkiem, który stwarza ci swego rodzaju stabilizację na przyszłość?

- Tak jak mówisz, jeździłem w wielu klubach, ale na żaden z nich nie mogę powiedzieć złego słowa. Tam gdzie jeździłem, tam wywiązywano się ze swoich zapewnień. Moja różna dyspozycja zależała tylko i wyłącznie ode mnie. Nie mogę narzekać na żaden klub, w którym startowałem, gdyż bez względu na to, czy to był Grudziądz, Toruń czy teraz Lublin, to każdy z nich wywiązywał się ze swoich zadań profesjonalnie.

Co możesz powiedzieć na temat koncepcji budowy składu w Lublinie przez działaczy?

- Skład na pewno jest silny. Tylko, że przyznam się, że sam do końca nie orientuję się w tym całym KSM-ie. Niebawem spotkam się z całą drużyną, ponieważ w niedzielę wyjeżdżamy na obóz do Zakopanego. Podyskutujemy z naszym trenerem, Rafałem Wilkiem na temat tego, jak to wszystko będzie wyglądało i funkcjonowało. Doszedł do nas Karol Baran, również bardzo mocnym wzmocnieniem jest Simon Stead. Poza tym jest Tomasz Piszcz, Zbyszek Suchecki czy Paweł Miesiąc. Wydaje mi się, że skład na tę drugą ligę będzie optymalny. W grę jeszcze wchodzi KSM, przez który trzeba będzie nieco kombinować ze składem. Nie wiem jak to trener widzi.

Jako drużyna planujecie powalczyć o awans do pierwszej ligi?

- Na pewno takie założenie jest i w tym kierunku będziemy robić wszystko od samego początku. Nie tak jak w poprzednim sezonie, gdy w środku sezonu pojawił się sponsor i robiliśmy wszystko na siłę, aby wygrywać. Na swój sposób się nam to udało. Z drugiej strony baraże nas pognębiły. O tym należy jednak zapomnieć. Teraz przed nami następny rok, nowy sezon.

W minionym roku byłeś wiodącą postacią nie tylko w Lublinie, ale i całej drugiej lidze. Czy czujesz się na siłach, aby powtórzyć ten wyczyn?

- Tak. Robię wszystko, co w mojej mocy. Trenuję razem z drużyną Unibaksu Toruń. Trenujemy sześć razy w tygodniu. Dążę do tego, aby powtórzyć sezon poprzedni w moim wykonaniu. Czy to się powiedzie, to się okaże w trakcie sezonu. Indywidualnie nie zamierzam sobie robić żadnych planów czy nadziei. Najważniejsza dla mnie jest teraz liga polska. Przykładam się do tego. Remontuję sprzęt i wydaje mi się, że powinno być dobrze.

Jak jesteś przygotowany sprzętowo? Może od razu poruszę temat nowych tłumików. Co sądzisz na ich temat?

- Sądzę to, co wszyscy i nie będę się zbytnio wypowiadał. Dla mnie to jest po prostu paranoja i próba zrobienia parodii żużla. Druga sprawa to nie zapominajmy, że to musi być bezpieczne dla nas. Zdrowie jest najważniejsze. Nawiązując do pierwszej części pytania. Silniki przygotowuje mi pan Ryszard Kowalski z Torunia. Posiadam ich sześć, z tym, że szósty jest zapasowy. Korzystam z niego podczas treningów.

Ligi zagraniczne. Masz jakieś plany?

- Bardzo bym chciał startować także zagranicą, ale niestety na tę chwilę jest cisza. Być może podpiszę umowę gdzieś w Czechach czy Niemczech. Sam widzisz, że ten żużel idzie w takim kierunku a nie innym, że po prostu każdy próbuje gdzieś tam swojego zawodnika wcisnąć, natomiast żużlowcy szukają swojego miejsca po świecie. Mój kolega prowadzi rozmowy na mój temat w Szwecji i jeśli tylko znajdzie się takie okienko, swego rodzaju możliwość dla mnie, to będę zadowolony. Miałem już zapewnienia, że będę jeździć w Sztokholmie, ale niestety coś tam wyszło nie tak i nie znalazłem miejsca w tym klubie. Mimo że miałem zapewnienie od ważnej osoby z tamtejszego klubu. Trudno. Nie wyszło i trzeba szukać dalej.

Na Wyspy Brytyjskie cię nie ciągnie.

- (śmiech) Na tę chwilę raczej nie. Na ligę angielską trzeba organizować mnóstwo spraw, a pozostało bardzo mało czasu, żeby to wszystko ewentualnie poukładać. Tam też są problemy, które odczuwają także nasi zawodnicy. Na przykład Krzysiu Buczkowski. Wciąż nie wiadomo, czy Peterborough w ogóle wystartuje. Rozmawiałem z nim w sobotę przez telefon i do końca sytuacja jest niejasna. Nie chcę póki co prorokować, ale obecnie Wyspy odpadają. Aczkolwiek nie wiem co się w trakcie sezonu urodzi. Chciałbym jak najwięcej jeździć. Jeden mecz w tygodniu to trochę mało. Treningi nie odzwierciedlają rywalizacji w meczu.

Jak przebiegają twoje przygotowania do sezonu? Wspomniałeś, że wybierasz się na obóz do Zakopanego wraz z drużyną z Lublina.

- W sobotę wróciłem ze Szczyrku. Byłem na obozie kondycyjnym wraz z drużyną Unibaksu. Mieliśmy to zaplanowane na początku cyklu przygotowawczego. W trakcie przygotowań okazało się, że na obóz jedzie także ekipa z Lublina. W związku z tym przepakowuję ciuchy i w niedzielę rano wyruszam do Zakopanego. Treningi wyglądają natomiast następująco. W niedzielę gramy w hokeja, poniedziałek jest dla mnie dniem organizacyjnym, kiedy to załatwiam wszystkie "papierkowe" sprawy. We wtorek mamy zajęcia na sali gimnastycznej. W środę bieganie plus sauna, w czwartek rowerek, w piątek rozciąganie…

Słowem "full wypas".

- No dokładnie. Trenera mamy rozsądnego, który opracował odpowiedni cykl przygotowawczy. Nie ma żadnego zrywania się czy nadwyrężania.

Czyli generalnie mówiąc, jesteś zadowolony z prowadzonego toku przygotowawczego.

- Jak najbardziej tak. Jestem zadowolony, ponieważ przygotowuję się tak już od trzech lat i wszystko idzie w dobrym kierunku.

Mariusz Puszakowski (kask żółty) na prowadzeniu

Komentarze (0)