Organizacja uroczystego podsumowania sezonu w formie żużlowych gal stała się już tradycją polskiego środowiska żużlowego. Dodajmy, dobrą tradycją, zapoczątkowaną w 2007 roku w Ostrowie Wielkopolskim. Kolejne gale odbywały się w Warszawie i ostatnio w Zielonej Górze. Teraz gala ponownie wróciła do stolicy. - Nie mnie oceniać galę, ale myślę, że wszystko przebiegło sprawnie i nikt się nie nudził. To co zapoczątkowaliśmy kilka lat temu, kontynuujemy, bo uważamy, że naszemu środowisku potrzebne jest tego typu spotkanie, podsumowujące sezon - powiedział szef GKSŻ.
Nowością V Sopro Gali Sportu Żużlowego było rozszerzenie nominacji o kilka nowych kategorii. Nagrodzono nie tylko najlepszych żużlowców Polski, święcących sukcesy na arenie międzynarodowej, ale także pierwszo i drugoligowców. - Rozszerzamy systematycznie nominacje. Żużlowców jest wielu. Nie każdy musi zdobywać medale na mistrzostwach świata czy Europy, by być docenionym. Postanowiliśmy też uhonorować tych, którzy wybijali się w pierwszej i drugiej lidze, a także wiele innych osób, które wpływają chociażby na wizerunek sportu żużlowego - tłumaczy Piotr Szymański, który sprawuje władze w GKSŻ w naprawdę "tłustych latach" polskiego speedway'a. - Tak jakoś się złożyło - śmieje się Szymański, który nie kryje radości, że może współtworzyć sukcesy polskiego żużla. - Staramy się, by pod względem marketingowym żużel się rozwijał. Myślę, że efekty naszej pracy widać coraz bardziej - uważa przewodniczący GKSŻ.
Żużel za sprawą ogromnych sukcesów trafił "na salony", także te warszawskie. - Myślę, że sam fakt, że gościmy w Centrum Olimpijskim, a naszą uroczystość uświetniła swoją obecnością Irena Szewińska już o czymś świadczy. Naprawdę dzięki sukcesom o polskich żużlowcach zrobiło się głośno nie tylko w mediach, które zawsze prezentowały ten sport - podkreśla Szymański.
Poprzeczka sukcesów z roku 2010 została zawieszona tak wysoko, że ciężko będzie powtórzyć te wyczyny w nadchodzącym sezonie. Piotr Szymański jednak z optymizmem spogląda w przyszłość. - Myślę, że powtórzymy to, co udało nam się wywalczyć w zeszłym roku, a dołożymy jeszcze do tego to, co straciliśmy w 2010 roku, czyli złoto w Drużynowych Mistrzostwach Świata Juniorów. Kiedy Marek Cieślak podpisywał z nami umowę, otwarcie mówiliśmy, że nas interesują tylko złote medale. Może nie wszyscy w to wierzyli, ale okazuje się, że marzenia potrafimy wcielać w życie. Myślę, że w tym roku jesteśmy w stanie zgarnąć wszystko, czyli powtórzyć medale Tomasza Golloba i Jarosława Hampela, obronić złoto w DPŚ, wywalczyć je w DMŚJ i DMEJ do lat 19. Nie pogardzimy także tytułami w indywidualnej rywalizacji juniorów zarówno do lat 21 jak i 19 - snuje ambitne plany Piotr Szymański.