Marek Cieślak odbierając nagrodę "Trenera Roku" podkreślał, że tak naprawdę na sukces reprezentacji Polski pracował sztab ludzi, a on był tylko tym, który wyselekcjonował odpowiednich żużlowców do walki o Drużynowy Puchar Świata. - W każdej dziedzinie sportu, trener jest tym ostatnim. Sam nic nie zrobi. Muszą być zawodnicy, muszą być trenerzy klubowi, sponsorzy. Dopiero na samym końcu tego łańcuszka jest trener - selekcjoner reprezentacji, który wybiera tych najlepszych według niego zawodników i robi z nich drużynę. Byłoby nieuczciwe, gdybym tylko sobie samemu przypisał tylko tę nagrodę - tłumaczy Cieślak.
Nikt inny jak Cieślak nie potrafi jednak tak zmotywować drużyny do walki, utrzymać ich w wierze w zwycięstwo nawet w wydawałoby się beznadziejnych sytuacjach. Już nie raz kadra pod wodzą Cieślaka odwracała losy finałowej batalii o Drużynowy Puchar Świata i zdobywała główne trofeum. - Po pierwsze trzeba wybrać dobrych zawodników, po drugie odpowiednio ich zmotywować, a po trzecie należy obrać odpowiednią taktykę i dobrze reagować na przebieg zawodów. Taktyka zaczyna się już na etapie przydzielania numerów startowych. Kiedy zespołowi nie idzie, trzeba też wiedzieć, co zrobić, by odwrócić karty - wymienia elementy swojej pracy Marek Cieślak.
Polacy chociażby w dwóch ostatnich finałach DPŚ w Lesznie w 2009 i Vojens w 2010 odwracali losy rywalizacji. - Niekiedy potrzeba szczęścia. W Lesznie, gdy przegrywaliśmy, spadł deszcz, który okazał się dla nas zbawienny. Deszcz nie był moją zasługą - śmieje się trener roku. - Ale później to już była moja zasługa, że potrafiłem zmobilizować zawodników. Kluczem było dostrzeżenie szansy wygrania na tym trudnym torze. Chodziło o to, żeby pokazać im, że warunki torowe się zmieniły, że mamy dobre pola startowe i mamy szansę wygrać. Oni w to uwierzyli i wygrali. Moja rola polegała na tym, żeby natchnąć zawodników do walki i obudzić w nich dobrego ducha. To samo zresztą było w zeszłym roku w Vojens. Tam również przegrywaliśmy, ale zaczęliśmy działać odpowiednio, że wszystko skończyło się po naszej myśli - wspomina Cieślak.
W poprzednim sezonie trener nie miał większego dylematu przy wyborze reprezentacji Polski na Drużynowy Puchar Świata. Jak będzie teraz?- Chciałbym mieć dylemat z wyborem zawodników do reprezentacji, ale taki, że mam wszystkich dobrych i z tego powodu jest ból głowy, kto ma jechać. Gorzej będzie jeśli trzech jedzie dobrze, a reszta jest słaba. Mam nadzieję, że będę miał kłopot bogactwa, a nie odwrotnie - przyznaje.
Marek Cieślak zwraca uwagę, że sezon zaczyna się tak naprawdę zimą, kiedy przygotowują się nie tylko pod względem fizycznym, ale i sprzętowym. - Tłumaczę zawodnikom, że nie można dzisiaj żyć tematami tłumików, bo może się okazać, że rywale już myślą o tym, jak przystosować się do tych tłumików, a my wciąż będziemy mówić o protestach. Obecnie trzeba testować, testować i jeszcze raz testować te nowości, żeby nie zostać w tyle za konkurencją - uważa "Trener Roku".
Piotr Szymański marzy o tym, by w tym roku do sukcesów indywidualnych oraz obrony Drużynowego Pucharu Świata, dorzucić także drużynowe złoto wśród juniorów. - Wierzę w to, że uda się ustrzelić hat-tricka na arenie międzynarodowej, ale ja mam jeszcze marzenie o czwartym złocie, wywalczonym z Falubazem Zielona Góra - kończy trener zielonogórzan oraz selekcjoner reprezentacji Polski.