Nadzieja KS ROW Rybnik: Ronnie Jamroży

Sezon 2010 w wykonaniu rybnickich Rekinów nie był udany, a złożyło się na to przynajmniej kilka czynników. Jednym z nich były kontuzje, które nie ominęły również kreowanego na krajowego lidera Ronniego Jamrożego. W nadchodzącym sezonie ma być zdecydowanie lepiej, na co liczy przede wszystkim sam zawodnik, ale i pracodawcy oraz fani.

Ronnie Jamroży spędzi swój trzeci kolejny sezon z Rekinem na piersi. Poprzednie dwa były w kratkę. W pierwszym Jamroży był krajowym liderem zespołu i jeździł znakomicie. W drugim miało być podobnie, ale na drodze do sukcesów stanęła poważna kontuzja dłoni, jakiej nabawił się już na początku sezonu. W najważniejszym meczu dla rybnickiej ekipy Ronnie nie zawiódł jednak. Mowa o rewanżowym meczu barażowym przeciwko ekipie z Lublina, w której Rekiny wygrały, a sam Jamroży był praktycznie nieomylny. Właśnie takiego zawodnika zarówno kibice, jak i włodarze KS ROW Rybnik, chcieliby oglądać w sezonie 2011.

- Na moje pozostanie w Rybniku złożyło się kilka rzeczy - przekonuje sam zainteresowany. - Przede wszystkim ubiegły sezon, ze względu na kontuzję, nie był zbyt udany dla mnie, dlatego chciałbym się zrehabilitować i jeździć na poziomie jak w 2009 roku. Znam środowisko i mam na Śląsku pomoc ze strony sponsorów, na których zawsze mogę liczyć. Poza tym dobrze czuje się w klubie, więc nie było powodów by cokolwiek zmieniać.

Ronnie Jamroży liczy nie tylko na dobry start do nowego sezonu, ale na cały udany rok

- Chcę się zrehabilitować za poprzedni sezon. Wiem, że moja słabsza dyspozycja przed rokiem była spowodowana tylko i wyłącznie kontuzją ręki. Za szybko wtedy wróciłem do ścigania. Wiem, że stać mnie na jazdę na dobrym poziomie i to będzie mój cel na kolejny sezon - dodaje Jamroży.

Ronnie w 2011 roku będzie sprawował funkcję kapitana drużyny, przed którą kolejny wydaje się ciężki sezon. Co prawda na Śląsku zbudowano całkiem ciekawą drużynę, ale w pozostałych pierwszoligowych ośrodkach również nie przespano zimowej przerwy. Sam Jamroży to nie jedyny zawodnik, który ma być nadzieją na dobry wynik w Rybniku. Z optymizmem patrzy się również na powracającego do śląskiej drużyny Szweda Antonio Lindbaecka czy rosyjskiego młodzieżowca Aleksandra Łoktajewa. Jeżeli te trio pojedzie na swoim optymalnym poziomie, Rekinów znów będą musieli obawiać się niemal wszyscy w I lidze.

- Każdy z zakontraktowanych zawodników już nieraz pokazywał, że potrafi się ścigać na żużlu. Jednak czas pokaże jak drużyna wypadnie w rozgrywkach. Wszyscy muszą dobrze punktować. Myślę, że na lidera kreowany jest Antonio i fakt, że jest uczestnikiem Grand Prix zobowiązuje go do tego, żeby w trudnych momentach pociągnąć wynik drużyny - kończy Jamroży.

Kapitan Rekinów chce w zbliżającym się sezonie być przynajmniej tak samo skuteczny, jak w sezonie 2009, kiedy to debiutował w rybnickiej drużynie

Zobacz również:

Nadzieja Stokłosa Polonii Piła: Mariusz Franków

Nadzieja KSM Krosno: Borys Miturski

Nadzieja Kaskadu Równe: Aleksandr Borodaj

Nadzieja Orła Łódź: Piotr Dym

Nadzieja PSŻ Lechma Poznań: Krzysztof Słaboń

Nadzieja Speedway Wandy Kraków: Patryk Pawlaszczyk

Nadzieja Startu Gniezno: Scott Nicholls

Nadzieja Kolejarza Opole: Michał Mitko

Nadzieja Speedway Miszkolc: Siemen Własow

Nadzieja GTŻ-u Grudziądz: Andriej Kudriaszow

Komentarze (0)