Opolanie szlaki przetarli już w zeszłą środę, kiedy to kręcili pierwsze próbne kółka. Potem figla spłatała pogoda, a nagły, na szczęście krótki powrót zimy storpedował plany podopiecznym Andrzeja Maroszka. We wtorek opolanie odbyli drugi trening, a po raz pierwszy startowali spod taśmy. Zawodnicy zostali podzieleni na cztery grupy. Dość nieoczekiwanie w opolskim parkingu można było zobaczyć Fritza Wallnera, którego z Kolejarzem łączy co prawda kontrakt, jednak bez aneksu finansowego. - Jeździliśmy tylko po jednym okrążeniu spod taśmy, bo trzeba szachować zdrowiem i sprzętem zawodników. Pierwsza faza tego treningu służyła rozjeżdżeniu, natomiast już w kolejnej dwóch zawodników ścigało się spod taśmy po jednym okrążeniu. Nic w porównaniu z zeszłym rokiem się nie zmieniło. Na pewno widać zażartość i wolę walki u zawodników. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało w środę, gdy już więcej zawodników stanie pod taśmą - mówił opiekun opolskiego zespołu, Andrzej Maroszek.
W czwartek zespół ze stolicy polskiej piosenki czeka pierwszy poważniejszy sprawdzian. Opolanie udadzą się bowiem do Pragi, gdzie w treningu punktowanym spotkają się z miejscowym Olympem. Z uwagi na brak rozjeżdżenia próżno spodziewać się jednak fajerwerków z obu stron. - To będzie tak naprawdę trening punktowany. Oba zespoły, zarówno Olymp Praga, jak i my nie jesteśmy jeszcze rozjeżdżeni - tłumaczy Maroszek. - Będziemy mieli okazję wspólnie potrenować. Jakie założenia? Jak mamy wygrywać, to warto zacząć sięgać po zwycięstwa już od treningów punktowanych. Nie od razu Kraków zbudowano, więc spokojnie.
Czwartkowy wyjazd będzie póki co jedyną okazją dla opolan na potrenowanie i skonfrontowanie swoich sił na tle niezłej klasy przeciwnika. Zaplanowane wcześniej sparingi z RKM-em Rybnik nie dojdą bowiem do skutku. - Mamy już dużo treningów objechanych. Sparingi są oczywiście ważne. Liczy się na pewno walka z przeciwnikiem z zewnątrz, co może wpłynąć na psychikę zawodników. Jesteśmy jeszcze w kontakcie z Rawiczem. Sprawa sparingów z nimi jest otwarta. Mówię szczerzę i otwarcie, że nasze relacje z klubem z Rawicza oparte są na przyjacielskich i dobrych stosunkach. Każdy rywal na sparingpartnera jest dobry. Czy to będzie Rybnik, czy Rawicz, tak naprawdę nie ma żadnej różnicy - dodaje trener Kolejarza.
Wszyscy zawodnicy Kolejarza bez wyjątku w samych superlatywach wypowiadali się o przygotowaniu opolskiego toru, który nawet po kilkudniowych opadach deszczu prezentował się bardzo dobrze i nie sprawiał jakichkolwiek problemów. - Tor zachowuje się tak, jakby to był środek sezonu - cieszy się Maroszek. - Nie ma żadnej różnicy, czy to początek, środek, czy koniec sezonu. Tor był na tyle dobrze przygotowany przez okres zimowy, że wczesną wiosną nic mu się nie stało. Nie było takich problemów, jakie miały miejsce rok temu, gdy tor był modernizowany i została na niego nawieziona nowa nawierzchnia. Dlatego też długo z nim walczyliśmy. Teraz takich problemów nie było. Jestem oczywiście z tego zadowolony, ale nie chwalmy dnia przed zachodem słońca. Prognozy na przyszły tydzień nie są już tak łaskawe. Mamy jeszcze czas do końca tygodnia. Na środę zaplanowaliśmy trening, w czwartek wyjazd do Pragi, a jeśli dojdziemy do konsensusu, że i w piątek trening będzie potrzebny, to oczywiście wyjedziemy także na tor.
Niedługo do opolskiej drużyny dołączy także armia zaciężna obcokrajowców. - 24 i 26 marca zaawizował się Ricky Kling. Dwa dni później przyjedzie McGovan, a 1 kwietnia prawdopodobnie z panem Mąkoszą Justin Sedgmen. Będziemy musieli na pewno poczekać na Barkera. Sprawa jest otwarta. Z niecierpliwością na nich czekamy. Wszyscy obcokrajowcy, którzy mają podpisane kontrakty, z wyjątkiem Grajczonka, mam nadzieję, że pokażą się na turnieju Szczakiela - kończy Andrzej Maroszek.