Mateusz Makuch: W zeszłym tygodniu wystartowałeś w treningu punktowanym w Gnieźnie. Musisz przyznać, że nie był to udany występ, ponieważ zdobyłeś jedynie punkt. Jak wspominasz wypad do Gniezna?
Rafał Malczewski: Do treningu punktowanego w Gnieźnie podeszliśmy z marszu. Byliśmy tylko po jednym treningu na własnym torze. Dzięki uprzejmości działaczy Startu udało nam się trochę pojeździć jeszcze przed treningiem punktowanym. Dla mnie punkty w takich zawodach się nie liczą. Chcę przede wszystkim trenować i jak najszybciej rozjeździć się po zimowej przerwie.
Nawiązując do treningów. Macie raptem kilka za sobą. Odczuwasz spory głód jazdy po zimowej przerwie?
- Oczywiście, tak jak każdy z nas. Jesteśmy głodni jak "głodomorek" z reklam (śmiech). Z treningu na trening zabijamy tego "głoda". Nie ukrywam, że jazdy mi brakuje. Wraz ze wzrastającą liczbą przebytych treningów jestem coraz bardziej zadowolony swoją postawą.
W trakcie treningu w Gnieźnie poinformowano, że nie możesz startować, ponieważ odnowiła ci się kontuzja. Ty jednak zdementowałeś tę informację. Co było zatem powodem tego, że więcej nie pojawiłeś się na torze?
- Tak jak wspomniałem, przed treningiem punktowanym kręciliśmy kółka na gnieźnieńskim owalu. Na jednym z wiraży podniosło mnie i moja prawa noga weszła pod hak motocykla. Uraziłem wtedy nogę, którą miałem złamaną. W trakcie rywalizacji ze Startem, z biegu na bieg ból się powiększał. Po konsultacjach z trenerem oraz menadżerem ekipy odpuściłem sobie jazdę żeby nie narazić się na poważną kontuzję.
Nowy regulamin jest przychylny rozwojowi młodzieży. Jak przebiega rywalizacja o miejsce w składzie na spotkania ligowe?
- Rywalizacji w składzie pomiędzy juniorami nie ma żadnej. Przynajmniej ja tego nie odczuwam. Będzie to co ma być, czas pokaże i treningi.
To może inaczej. Jaka obecnie panuje atmosfera w zespole i wśród twoich rówieśników?
- Każdy z nas jest uśmiechnięty i nie widzimy w sobie wrogów. Każdy podejdzie, porozmawia i nie ma żadnego ciśnienia w stylu: ja jestem lepszy i pokażę ci to na torze. Jedziemy na tyle, na ile nas stać i dajemy z siebie maksimum.
Rafał Malczewski podczas treningu
Jak w twoim przypadku przebiegły przygotowania do sezonu?
- Czuje się silniejszy o sto razy niż w ubiegłym sezonie. Cała ekipa przygotowywała się pod okiem Piotra Ruszela. Na treningach dawałem z siebie 150 proc. swoich możliwości, ponieważ założyłem sobie, że w tym sezonie muszę pokazać się z dobrej strony.
Co natomiast możesz powiedzieć o swoim sprzęcie? Jak się sprawuje?
- Jak na razie mam w swojej stajni jeden motocykl, który idzie jak rakieta. Mam jednak nadzieję, że to nie wszystko i mój warsztat powiększy się o kolejne, równie dobre maszyny.
Kto zajmuje się przygotowaniem twojego sprzętu?
- Motocykle do tego sezonu przygotowywał mi pan Andrzej Puczyński, któremu z tego miejsca chciałbym serdecznie za to podziękować.
Ponadto Andrzej Puczyński pomaga wam jako trener, prawda?
- Dokładnie. Szkolą nas wraz z trenerem Wiktorem Jastrzębskim. Nie narzekam, bo atmosfera i współpraca z trenerami układa się bardzo fajnie i oby tak było do końca sezonu.
Jakbyś ocenił ich dotychczasową pracę na tle ich poprzedników?
- Każdy z nich ma swoje metody oraz podejście do młodych zawodników.
I z współpracy z każdym z nich byłeś bądź też jesteś zadowolony?
- Tak, ponieważ każdy z nich udzielił mi oraz udziela bardzo cennych porad, aby moja jazda była coraz lepsza.
Temat numer jeden w ostatnim czasie, czyli tłumiki. Co możesz powiedzieć na ten temat?
- Nie za wiele, gdyż nie testowałem nowych tłumików i nie zamierzam tego robić. Znam zdanie moich starszych, bardziej doświadczonych kolegów z toru i skoro mówią oni, że jest to jeden wielki niewypał, to znaczy, że tak właśnie jest.
Już niebawem ruszy liga. Jak ocenisz szanse Lwów w inauguracyjnym pojedynku z mistrzem Polski?
- Powiem krótko. Włókniarz w tym sezonie zaskoczy kibiców w całej Polsce. Jak wiadomo, w żużlu nazwiska nie jeżdżą. Jak oceniam szanse w starciu z Unią Leszno? Myślę, że nieznacznie wygramy. Typuję 46:44 dla naszej drużyny.
Odważna deklaracja z Twojej strony. Skąd taki optymizm?
- Od dziecka jestem za Włókniarzem i wierzę w mój zespół. Mam nadzieję, że nasi zawodnicy pojadą z zębem, pokażą lwi pazur i pozostawią w przegranym polu leszczyńskie Byki.
A jakbyś ocenił Włókniarz na tle całej Ekstraligi?
- Jak już wspomniałem, Włókniarz w tym sezonie nie raz zaskoczy. W pamiętnych latach 90-tych też był spisywany na spadek z najwyższej klasy rozgrywkowej. Tymczasem co się okazało? Ówcześni zawodnicy Włókniarza zdobyli tytuł Drużynowego Mistrza Polski. Nie można więc skreślać nas jeszcze przed startem rozgrywek, bo na starcie wszyscy jesteśmy równi. Czas pokaże.
Problemem w Czestochowie jest frekwencja na trybunach. Masz jakiś pomysł na zaproszenie kibiców na spotkanie z Bykami?
- Drodzy częstochowianie! Chciałbym was serdecznie zaprosić na mecz z leszczyńską Unią. Podczas tego spotkania naprawdę nie zabraknie emocji. Już w treningu punktowanym w Gnieźnie Artiom Łaguta pokazał kawałek dobrego speedway’a, a jestem przekonany, że pozostali zawodnicy również dołożą od siebie sporo. W związku z tym warto przyjść 3 kwietnia na stadion i dopingować najlepszy klub w Częstochowie.