Adrian Gomólski: Było widać przepaść

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Różnicę przynajmniej dwóch klas widać było w czwartek pomiędzy ekipami z Zielonej Góry i Ostrowa Wielkopolskiego. Stelmet Falubaz na swoim przebudowanym torze w ramach treningu punktowanego rozgromił Ostrovię aż 70:20.

- Nie ukrywajmy, że widać było przepaść między dwiema drużynami. Drużyna z Zielonej Góry ma aspiracje na tytuł Drużynowego Mistrza Polski. Zawodnicy też nie byle jacy, bo przecież Greg Hancock, Andreas Jonsson, Piotr Protasiewicz, Rafał Dobrucki, Jonas Davidsson, Patryk Dudek. To wszystko są nazwiska, które mówią same za siebie. Myślę, że w niektórych momentach można było nawiązać z nimi równorzędną walkę. Było jednak widać, że są świetnie dopasowani do tego toru. To były moje pierwsze zawody w tym roku. Wcześniej miałem okazję jedynie do jazdy we dwóch czy we trzech w Gnieźnie oraz w Ostrowie. Parę dni temu miałem jednak niefortunny upadek na crossie z mojej głupoty i wciąż odczuwam ból w barku. Nie ma jednak tragedii i nie chciałbym się tym tłumaczyć. Na pierwszy bieg wyjechałem na jednym motocyklu. Okazało się, że było to nietrafione. Szybka zmiana i dwa punkty. Później wsiadłem na drugi motocykl i też nie było najlepiej. Start w miarę, ale jazda w polu jeszcze nie taka, jaka powinna być. W ostatnim biegu było już fajnie. Wygrałem start i prowadziłem, ale silnik się zatarł. Cieszę się, że cało i zdrowo odjechałem te zawody. Mogłem pojechać cztery wyścigi. Będę jeszcze próbował jeden silnik, który mam przygotowany po remoncie i będę nastawiał się na jazdę w niedzielę w lidze - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Adrian Gomólski.

Zawodnik Ostrovii przyznał, że widać różnicę po przebudowie zielonogórskiego toru. - Powiem szczerze, że na poprzedniej geometrii, jeszcze przed zmianą, czułem się lepiej. Nie zmienia to jednak faktu, że powstał tu bardzo fajny tor. Sądzę, że w tym sezonie będą tutaj naprawdę bardzo fajne i ciekawe biegi. Tor podchodzi mi pod szwedzkie klimaty. Nawierzchnia jest piaskowata. Myślę, że pozostaje kwestia większej ilości jazd na tym torze i zmieszania się materiału i będą tu bardzo fajne widowiska.

O ile w konfrontacji z najsilniejszym składem Stelmet Falubazu drużyna z Ostrowa Wielkopolskiego nie miała nic do powiedzenia, o tyle w drugiej lidze uchodzi za jednego z faworytów. - Wierzę, że będziemy walczyć o awans. Chciałbym, żeby jazda w drugiej lidze była tylko jednorocznym epizodem. W pewnym momencie moja jazda nie szła w tym kierunku, co powinna. Problemy ze zdrowiem i kontuzje wybijały mnie z rytmu. Chciałbym, żeby jazda znowu sprawiała mi radość i przyjemność. To jest mój osobisty cel na ten sezon. Myślę, że w Ostrowie stworzymy fajną, zgraną ekipę. Mamy w składzie praktycznie samych Polaków z niewielkim tylko doskokiem zawodników z zagranicy. Liczę, że uda nam się osiągnąć awans - zaznaczył Gomólski.

24-letni żużlowiec uważa Stelmet Falubaz za jednego z głównych pretendentów do tytułu Drużynowego Mistrza Polski. - Myślę, że ekipy z Zielonej Góry i Gorzowa na papierze wyglądają najciekawiej. Kiedy w ostatnich latach rozgrywane były mecze o mistrzostwo Polski chociażby pomiędzy Falubazem, a Unibaksem Toruń, to kibicowałem zielonogórzanom. W tym mieście są fanatycy. Ta publiczność i atmosfera robi takie wrażenie, że naprawdę da się lubić ten klub. Zobaczymy, jak to będzie. Miejmy nadzieję, że wszyscy będą zdrowi, bo to, czy drużyny będą przystępować do meczów w pełnych składach również będzie miało wpływ na wyniki. Myślę, że pierwsza trójka jest na pewno w zasięgu Stelmet Falubazu. W zeszłym roku mieli niemrawy początek, ale i tak wywalczyli srebro. Chciałbym przede wszystkim życzyć chłopakom, żeby zdrowo jeździli, bo to jest najważniejsze. Wynik sportowy to natomiast kwestia szczęścia - zakończył Adrian Gomólski, który w czwartkowym treningu punktowanym zdobył dwa punkty.

Źródło artykułu: