Jakub Jamróg: Na sprzęt nie mogę absolutnie narzekać

Jakub Jamróg nie może jak na razie startu sezonu 2011 zaliczyć do udanych. W ostatnim, przegranym spotkaniu ze Stelmetem Falubazem młodzieżowiec tarnowskiej drużyny nie zdobył punktów, a w swoim pierwszym biegu zaliczył upadek. Sam zawodnik nie szuka usprawiedliwienia, ale walkę o punkty z pewnością utrudniało przygotowanie toru, które nie sprzyjało rywalizacji na trasie.

20 - latek wyklucza tremę i presję związaną z ekstraligowymi występami. - Nie. To nie jest tak, że się spalam, czy paraliżuje. Byłem przed meczem z Falubazem bardzo pozytywnie nastawiony. We Wrocławiu był tor, na którym nie potrafiłem ujechać. Tutaj z kolei tor był inny niż na treningu punktowanym z Orłem Łódź. Nie wiem czym to było spowodowane, może deszczem. Załamuję ręce. Nawierzchnia zrobiła się taka twarda, że w grę wchodziła tylko jazda przy krawężniku. Nie chcę jednak w żadnym wypadku całości wyniku zwalać na tor, bo na moją postawę złożyło się więcej czynników - komentował na gorąco Kuba.

Jak podkreśla brakuje mu jednak wyścigów, w których mógłby powalczyć z rywalami na dystansie. - Mimo, że jeżdżę na żużlu dopiero trzeci rok uważam, że nie boję się "wejść" pod czy za zawodnika w trakcie walki na torze. Pokazałem to w kilku przypadkach na treningu punktowanym z Orłem. Cieszy mnie taka jazda. Natomiast w takiej sytuacji kiedy mamy do czynienia z formułą start - krawężnik jesteśmy na straconej pozycji. Bardzo mnie to denerwuje. Zawodnicy doświadczeni uciekną ze startu, a potem nie możemy nic zrobić - wyjaśnia.

Jeden punkt w dwóch meczach i sześciu biegach, to dorobek, który z pewnością nie powala na kolana. Podopieczny Mariana Wardzały płaci na początku swojej przygody z najlepszą ligą świata przysłowiowe frycowe. Nie zwala jednak winy na motocykle. - Absolutnie na sprzęt nie mogę narzekać. Jest dobry. My młodzi mamy problem z dopasowaniem do twardych nawierzchni. Nie pozostaje więc nic innego jak pracować jeszcze mocniej - oznajmia.

Na trzecią kolejką żużlowcy "Jaskółek" wybierają się do Częstochowy. Po dwóch porażkach z rzędu obie ekipy okupują dno ligowej tabeli. Prawdopodobnie jeden z zespołów po tym spotkaniu zostanie wciąż bez dorobku, a co za tym idzie na dłużej będzie dzierżył niechlubne miano "czerwonej latarni". Co na to wychowanek tarnowskiego klubu? - W Częstochowie z reguły szło mi bardzo dobrze. Mówię tu przeważnie o "młodzieżówkach". Na lidze z kolei spodziewamy się, że brony pójdą w ruch. Będę więc musiał przed wizytą pod Jasną Górą pojechać gdzieś na tor z przyczepną nawierzchnią i na nim solidnie potrenować. Trzeba się po prostu nauczyć na takich owalach jeździć. W każdym razie geometria częstochowskiego obiektu mi pasuje - kończy.

Źródło artykułu: