- Żałuję tego pierwszego biegu - mówi Świderski. - Nie tylko ze względu na stratę punktów, ale też przez to nie miałem możliwości poznania toru. Byłem wyścig "do tyłu". Tor był inny niż w meczu z zespołem z Zielonej Góry, dlatego chciałem go poznać, żeby móc poczynić jakieś ewentualne korekty w przełożeniach - tłumaczy. - Musiałem zaczynać od nowa z niewiadomym przełożeniem i nie byłem do końca pewny czy to jest dobre. Na szczęście dla nas, wszystko się udało - przynaje. Dodajmy, że zawodnik Betard Sparty wygrał swój drugi bieg (de facto pierwszy).
Na meczu ze Stelmet Falubazem Zielona Góra tor został przygotowany nieodpowiednio. Jak zatem wyglądała nawierzchnia podczas niedzielnego spotkania? - Myślę, że dzisiaj toru nikt się nie "czepiał". Był on przygotowany inaczej niż przed tygodniem, ale nie stwarzał niebezpieczeństwa - wyjaśnia Świderski. Trzeba również dodać, że tor sprzyjał wielu mijankom i walce.
W starciu z PGE Marmą Rzeszów Piotr Świderski "zmienił" numer na plastronie. Zamiast dziewiątki, z którą jeździł w poprzednich spotkaniach, otrzymał trzynastkę. Jak przyznaje sam zawodnik, nie miało to wielkiego wpływu na jazdę. - Zawsze staram się spoglądać na partnera podczas jazdy. Niezależnie od tego czy to jest Adam Shields czy Maciek Janowski - zapewnia. - Dlatego aż tak nie odczuwam tej zmiany - dodaje.