Tadeusz Kostro: Na nowym tłumiku trudno wyczuć kolegę, który jedzie z tyłu

Po fatalnie wyglądającym upadku podczas meczu z Unibaksem Toruń do jazdy wrócił już junior Jaskółek Tadeusz Kostro. W wyjazdowym spotkaniu przeciwko PGE Marmie w Rzeszowie spisał się przyzwoicie również dzięki temu, że pozyskał menadżera oraz wysokiej klasy mechanika.

Zawodnik po kilkudniowym rozbracie ze speedwayem nie przystąpił jednak do niedzielnej rywalizacji z marszu. - Przed meczem w Rzeszowie miałem dwa treningi, dzień po dniu. Oprócz tego w środę pojechałem w Rybniku te feralne eliminacje Młodzieżowych Mistrzostw Polski Par Klubowych, gdzie nie zdobyłem żadnego punktu. To wszystko pozwoliło mi wrócić do obycia żużlowego. Po za tym muszę jednak szczerze powiedzieć, że wciąż doskwiera mi ból ręki. Oprócz tego mam popękane zęby, bo w tym upadku na meczu z Toruniem solidnie "przywaliłem" o tor twarzą. No ale to jest żużel, nie poddaję się i jedziemy dalej - opowiada Kostro

W Rybniku młodzieżowiec Tauron Azotów Tarnów przegrywał z dużo mniej doświadczonymi jeźdźcami od siebie. Nie ma się jednak czemu dziwić, kolizja z Kamilem Pulczyńskim wyglądała bardzo groźnie, a jak się też okazało pozostawiła trwalszy ślad niż tylko silne stłuczenie. Na szczęście w tym momencie wszystko powoli wraca do normalności. - Słaby wynik w Rybniku z pewnością był spowodowany kontuzją. Nie mogłem się skupić na jeździe, w głowie mi jeszcze trochę "szumiało" i nie byłem świadomy wszystkiego. Z dopasowaniem też miałem trochę problemów. Na tamtejszym torze nigdy nie mogę trafić z dobrą regulacją motocykli. Pokazuje to najdobitniej historia najnowsza kiedy jeszcze w barwach Lublina pojechałem do Rybnika i totalnie mi nie poszło. Brak słów… czasem jednak trzeba ponieść porażkę by wyciągnąć dobre wnioski i później zwyciężać - wyjaśnia samokrytycznie

Dużo ostatnio się mówiło o wprowadzeniu do polskich lig żużlowych nowych tłumików. Jednymi z tych, którzy najbardziej odczują zamianę starych konstrukcji na nowe mają być młodzieżowcy, którzy przeważnie na starcie kariery do najbogatszych nie należą. Tadeusz Kostro niemal od początku ma "pod górkę" w kwestii sponsoringu. Jakie ma więc pierwsze spostrzeżenia względem nowych wydechów? - Strasznie trudno wyczuć kolegę, który jedzie z tyłu, trzeba się dużo obracać. Jeśli chodzi o start nie ma wielkiej różnicy. Prawda jest jednak taka, że niedawno miałem remont silnika. Będzie on jednak z każdym meczem słabł ponieważ potrzebuje już kolejnej wizyty u mechanika. Ten nowy tłumik powoduje szybsze wyeksploatowanie sprzętu więc pieniążki, które zarobię przeznaczę na kolejny remont - mówi zawodnik urodzony w Lublinie.

Do zakończenia pierwszej rundy pozostała już tylko jedna kolejka. 20 - latek już teraz chciałby za pośrednictwem naszego portalu przedstawić szereg podziękowań dla osób, bez których funkcjonowanie w tej dyscyplinie byłoby zdecydowanie trudniejsze. - Trzy punkty, które zgromadziłem w Rzeszowie dały mi jeszcze większego "kopa" do dalszej pracy dlatego chcę serdecznie podziękować i zadedykować je mojemu menedżerowi Piotrowi Kowalewskiemu. Wziął mnie pod swoje skrzydła, dużo mi pomógł i wsparł mnie po tym upadku w meczu z Unibaksem. Mam nadzieję, że niedługo będę mu także mógł zadedykować pierwszą "trójkę" w Ekstralidze. Dzięki wielkie też dla Roberta Wardzały, który bardzo dużo mi pomaga w kwestii doboru przełożeń oraz daje dużo cennych wskazówek. Serdecznie dziękuję panu Ryszardowi Kowalskiemu, z którym wszedłem we współpracę i dzięki niemu mam świetnie wyremontowany silnik. Widzę już po pierwszych próbach, że ten silnik nie przeszkadza mi w jeździe, a pozwala się rozwijać. Silniki wyremontował mi także Krzysztof Kasprzak, który od początku sezonu sprawuje nade mną sprzętową pieczę. Będę te motocykle testował. Wiadomo, że oni też mają swoje problemy, ale starają się poświęcać czas mojej osobie na tyle ile mogą sobie na to pozwolić. To ważne dla tak młodego zawodnika jak ja. No i wreszcie chciałbym złożyć życzenia mojemu tacie, który niedawno miał urodziny - wylicza.

Tak długa wyliczanka powoduje również to, że zawodnik przynajmniej w minimalnym stopniu może się skupić już tylko na rywalizacji torowej. Z czego sam nie kryje zadowolenia, bowiem przez całą swoją krótką karierę drogi nie miał usłanej różami. - Na pewno nie jest tak, że jak nie mam pieniędzy to rodzi się problem. Mam menadżera, który mi je pożyczy, czy też je zorganizuje. Ja mam myśleć o jeździe dlatego poszukiwania sponsorów czy inne podobne sprawy zostawiam jemu, bo wiem, że dobrze to zrobi - kończy podopieczny Mariana Wardzały.

Źródło artykułu: