Nierówny lot Żurawia - czyli PGE Marma Rzeszów na półmetku rundy zasadniczej

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Beniaminek Speedway Ekstraligi - PGE Marma Rzeszów na półmetku rundy zasadniczej plasuje się na siódmej pozycji. Rzeszowianie prezentują dosyć nierówną dyspozycję.

W tym artykule dowiesz się o:

Gdy przed sezonem zapytaliśmy trenera zespołu z Rzeszowa Dariusza Śledzia o co powalczą jego podopieczni, odpowiedział: - O najwyższe cele. Taka jest istota sportu, aby poprzeczkę stawiać przed sobą wysoko i dążyć do jej realizacji - mówił wówczas z uśmiechem na twarzy. Wielu zastanawiało się czy jeden transfer Jasona Crumpa to nie za mało wobec ekstraligowych wymagań, stawiając przy tym kolejne pytanie, jak będzie wyglądało płacenie frycowego przez rzeszowian. Wśród ogromu pytań płynących w stronę Żurawi, na półmetku sezonu mamy już kilka odpowiedzi.

Podopieczni Dariusza Śledzia po siedmiu rozegranych kolejkach plasują się notabene właśnie na siódmej pozycji (ex equo z Betardem Spartą Wrocław). Ich dorobek punktowy na kolana z pewnością nie powala, bowiem rzeszowianie wywalczyli 5 punktów, notując przy tym sumę minus 22 małych "oczek". Mimo iż zdobycz punktowa nie jest najwyższa, to jednak spotkania z udziałem PGE Marmy Rzeszów dostarczały kibicom masę emocji i w tym miejscu należy przyznać, że wielokrotnie ich końcowy rezultat ważył się do ostatnich momentów. - Chciałabym, aby nasze mecze dostarczały kibicom wiele emocji, zaś stworzona przez nas drużyna będzie ich gwarantem - mówiła przed rozpoczęciem sezonu prezes klubu, Marta Półtorak. I miała rację...

Nierówny lot, wyrównane mecze

Patrząc na terminarz spotkań, wielu kibiców twierdziło, że po trzech pierwszych pojedynkach rzeszowianie nie będą mieli żadnego punktu na swoim koncie, bowiem los zdecydował, że w ramach kolejek 1-3 staną w szranki odpowiednio z zespołami z Gorzowa Wlkp., Leszna i Torunia, czyli oprócz Stelmetu Falubaz Zielona Góra głównymi kandydatami do medali. Jednak tak myślący zostali upomniani już w 1. kolejce.

Dawid pokonał Goliata - zdawało się słyszeć z ust wychodzących ze stadionu kibiców, kiedy to zespół PGE Marmy Rzeszów pokonał już w pierwszym meczu sezonu Caelum Stal Gorzów w stosunku 50:39. Niektórzy przecierali oczy ze zdumienia, zaś inni już ostrzyli sobie apetyty na kolejne mecze. Ojcem sukcesu okazał się Jason Crump, który wywalczył 14 punktów, zaś dzielnie kroku dotrzymywał mu Chris Harris, zdobywca 11 "oczek" i dwóch bonusów. Skazywani na pożarcie rzeszowianie utarli nosa faworyzowanemu rywalowi. - Wierzę, że w kolejnych meczach także zapunktujemy - mówił z nadzieją na ustach coach Żurawi. Wtórowali mu zawodnicy: - Jeśli udało się pokonać gorzowian, to czemu taka sztuka ma nam nie udać się w Lesznie czy u siebie z Toruniem?! - mówił młodzieżowiec PGE Marmy, Dawid Lampart. Trzeba także nadmienić, że w tym spotkaniu zabrakło Lee Richardsona, odsiadującego karę nałożoną na niego przez GKSŻ, którego zastąpił Matej Ferjan.

Jak się jednak później okazało, na głowy rzeszowian spadł kubeł zimnej wody. W 2. kolejce wyruszyli do Leszna, gdzie dostali sromotne lanie. Leszczyńskie Byki zwyciężyły 56:31, dość szybko unaoczniając przyjezdnym, że wygrana z gorzowską Stalą na niewiele się w tym przypadku zdała. Inną kwestią było przygotowanie toru w Lesznie, który był mocno krytykowany przez rzeszowskich zawodników i działaczy. Klub z Wielkopolski został nawet ukarany za jego stan meczowy, jednakże kolokwialnie rzecz ujmując, wynik poszedł w świat. Jedynym, który potrafił nawiązać walkę z żużlowcami z Leszna był ponownie Crump (11+1). Kolejna porażka przyszła już w następnej kolejce. Wówczas do Rzeszowa zawitał Unibax Toruń. Mocno podrażnieni wysoką przegraną w Lesznie rzeszowianie, chcieli pokazać, że nikomu w stolicy Podkarpacia łatwo nie będzie. I rzeczywiście pokazali, jednak w końcowym efekcie minimalnie przegrali to spotkanie 44:46. Kluczem do zwycięstwa Aniołów był wyrównany skład, którego zabrakło zawodnikom ze stolicy Podkarpacia. Fatalnie spisali się Rafał Okoniewski i Maciej Kuciapa, którzy razem zdobyli tylko 5 punktów. Ponownie w glorii chwały był rzeszowskich "Kangur" - Jason Crump, bowiem zapisał na swym koncie aż 17 "oczek" w sześciu gonitwach! - Byliśmy w końcówce blisko, ale nie dość blisko żeby wygrać - mówił po tym pojedynku Dariusz Śledź. Wynik spotkania ważył się do ostatnich biegów, jednak zauważyć należy, że torunianie cały czas go kontrolowali.

W dalszym etapie rozgrywek, rzeszowianom przytrafiło się spore nieszczęście, którego oddziaływanie trwa właściwie po dzień dzisiejszy. Przed meczem z Betardem Wrocław, na jednym z treningów mocnego poparzenia nogi doznał Rafał Okoniewski. Popularny "Okoń" nie pojechał do stolicy Dolnego Śląska, zaś przed rzeszowianami stanęło nie lada wyzwanie - musieli walczyć bez jednego seniora. Stoczyli jednak fenomenalny bój, którego losy ważyły się do ostatniego biegu, ocierając się nawet o wygraną. W ostatecznym rozrachunku udało im się wywieźć z Wrocławia 1 punkt (45:45). Znów błysnął Crump (14), zaś kroku dotrzymywali mu pozostali zawodnicy. Dobrze spisał się kapitan PGE Marmy - Maciej Kuciapa, wywalczywszy 8 punktów i dwa bonusy, a także Harris oraz Richardson. Ważne punkty dowiózł Dawid Lampart (6+1). W następnej kolejce rzeszowianie zmierzyli się z Włókniarzem Częstochowa, któremu nieznacznie ulegli w stosunku 43:47. Ogrom krytyki spadł wówczas na Lee Richardsona, bowiem były zawodnik częstochowskiego klubu zdobył jedynie 3 punkty.

Ostatnie dwie kolejki pierwszej fazy Speedway Ekstraligi to spotkania z Tauronem Azoty Tarnów oraz zielonogórskim Falubazem. Fani klubu z Rzeszowa liczyli, że minimalną zdobyczą w tych spotkaniach będą chociaż 2 punkty z tarnowianami, zaś bardzo optymistyczny scenariusz zakładał także wygraną z Falubazem. Pierwszy cel został zrealizowany, bowiem jeźdźcy z Podkarpacia wygrali z Jaskółkami 50:40, uwidaczniając przy tym ogromne problemy tarnowian w sezonie 2011. Ponownie fenomenalnie spisał się Jason Crump, zapisując na swym koncie 13 "oczek". Na pochwały zasłużyli także rzeszowscy Brytyjczycy, którzy łącznie zdobyli 20 punktów. Z goła inny scenariusz miało spotkanie ze Stelmetem Falubaz Zielona Góra. Mimo, iż wynik praktycznie do 12. biegu był sprawą otwartą, to jednak ostatnie trzy gonitwy rozstrzygnęły się na korzyść zawodników z grodu Bachusa. Zielonogórzanie zasłużenie wygrali 51:39, będąc znacznie szybszymi od rzeszowian. Tradycją stało się już, że ponownie chwalono Jasona Crumpa, który robił wszystko, aby rozmiary porażki były mniejsze. Ponownie po dobrym występie, słabiej zaprezentowali się pozostali zawodnicy na czele z Kuciapą i Okoniewskim. Trzeba jednak pamiętać, że "Okoń" w każdym meczu zmagał się z ogromnym bólem, który towarzyszył mu wobec kontuzji jakiej doznał. Poza Crumpem, nierówny lot rzeszowskich zawodników w pierwszych siedmiu spotkaniach był aż nadto widoczny.

Mecze z udziałem PGE Marmy Rzeszów od początku sezonu były niezwykle emocjonujące

Latający "Kangur" i... reszta

Jeszcze przed rozpoczęciem sezonu transfer Jasona Crumpa z Wrocławia do Rzeszowa określono mianem złotego. I nie mylili się ci, którzy tak sądzili. Australijczyk od początku sezonu spisuje się fenomenalnie, będąc bezprecedensowym liderem zespołu. Jest najskuteczniejszym zawodnikiem Speedway Ekstraligi, legitymując się przy tym średnią 13,29 pkt./mecz. - Jason spisuje się znakomicie, jest naszym liderem, zdobywa bardzo dużo punktów. Poza tym pomaga kolegom z zespołu, udzielając swoich rad czy wskazówek. Klasa sama w sobie - komplementuje swojego podopiecznego szkoleniowiec rzeszowian, Dariusz Śledź. - Rzeczywiście, Jason w pełni spełnia pokładane w nim nadzieje. Pełen profesjonalizm, zawsze dobrze przygotowany do zawodów. Po prostu zawodnik najwyższego światowego formatu - wtóruje Marta Półtorak. I rzeczywiście, "Kangur" wręcz niekiedy lata po polskich torach, udowadniając, że jest bezcenny dla rzeszowian. W tym miejscu warto podkreślić, że najgorszą zdobyczą punktową Crumpa było 11 punktów i bonus w Lesznie. W innych spotkaniach było tylko lepiej.

Kroku Australijczykowi stara się dzielnie dotrzymywać Chris Harris. Mimo, że Brytyjczyk nie ustrzegł się błędów, to jednak jego występy z pewnością można zaliczyć do udanych. Biegi z udziałem "Bombera" gwarantują sporą dawkę emocji; Harris jeździ "z zębem", sporą odwagą, pokazując przy tym sporą widowiskowość speedwaya i jego piękno. Nieco słabiej wygląda sytuacja z drugim jeźdźcem pochodzącym z Wysp Brytyjskich - Lee Richardsonem. "Rico" nie jest tym samym zawodnikiem, który w zeszłym roku brylował w I lidze. Słabe występy przeplata z tymi lepszymi. Kilkakrotnie zarzucano mu, że popełnia zbyt dużo błędów. Dość znamiennie zauważono to choćby w Częstochowie lub podczas meczu z Zieloną Górą. W niektórych biegach Richardson wyglądał jak "dziecko we mgle", jadąc środkiem toru, zaś rywale mijali go bez większych trudności.

Nierówna dyspozycja tyczy się także Rafała Okoniewskiego i Macieja Kuciapy. O ile "Okoń" przed kontuzją też nie błyszczał, poza spotkaniem z Gorzowem Wlkp., o tyle już po kontuzji jego jazda nie wygląda najlepiej. Trzeba jednak oddać ogromny szacunek dla wychowanka pilskiej Polonii, który pomimo ogromnego bólu wsiada na motocykl, by walczyć o ligowe punkty. Zmagający się ze sporym bólem Okoniewski zdołał jednak dorzucić parę ważnych "oczek" do końcowych rezultatów rzeszowian. Warto przypomnieć choćby spotkanie w Częstochowie, gdzie w czterech startach wywalczył 6 punktów i bonus. Jeśli natomiast chodzi o Kuciapę, jego dyspozycja wygląda jak swoiste wahadełko. Co ciekawe, główna bolączka zeszłego roku, czyli występy na wyjazdach, w tym roku są praktycznie takie same jak te u siebie. Bardzo dobre występy w Częstochowie i Wrocławiu, niezłe na swoim torze z Gorzowem Wlkp. oraz tarnowianami, zaś z drugiej strony fatalne przeciwko zielonogórzanom, leszczyńskim Bykom i toruńskim Aniołom.

Wielu kibiców zapewne więcej oczekiwało od Dawida Lamparta. "Lampcio" jednak nie spisuje się najlepiej i poza wygranymi biegami juniorskimi, próżno szukać większej liczby zwycięskich gonitw. Jeśli natomiast chodzi o Łukasza Kreta, trzeba pamiętać, że zawodnik ten dopiero zbiera doświadczenie i umiejętności na żużlowych torach. W kadrze rzeszowian byli również Ryan Fisher oraz Matej Ferjan. Z tym pierwszym niedawno rozwiązano umowę, bowiem zawodnik nie wyrażał chęci startu w zespole PGE Marmy. Natomiast jeśli chodzi o Ferjana, przed derbowym meczem z Tauronem Azoty Tarnów ujawniono tragiczną informację, która mówiła o śmierci słoweńskiego żużlowca, zaś okoliczności nie są znane do dzisiaj.

Jak zatem będzie wyglądać lot Żurawi w meczach rewanżowych? Ciężko powiedzieć, bowiem beniaminek jeździ niezwykle nierówno. W terminarzu widnieją spotkania na własnym torze z zespołami z Wrocławia i Częstochowy, z którymi rzeszowscy sternicy wiążą nadzieję na wygraną z bonusem. Nie bez szans pozostają w starciach z Unią Leszno oraz wyjazdowym meczu w Tarnowie. Wydaje się, że w pozostałych spotkaniach przeciwko Caelum Stali Gorzów Wlkp., Unibaksowi Toruń czy Falubazowi Zielona Góra, stoją na straconej pozycji. Jaka zatem będzie przyszłość rzeszowian, pokaże czas.

Jason Crump okazał się transferowym "strzałem w dziesiątkę"

PGE Marma Rzeszów w statystykach (średnia biegopunktowa po VII kolejkach Speedway Ekstraligi):

1. Jason Crump 2,500

2. Chris Harris 1,806

3. Lee Richardson 1,613

4. Maciej Kuciapa 1,548

5. Dawid Lampart 1,346

6. Rafał Okoniewski 1,130

7. Matej Ferjan 0,750 (niesklasyfikowany)

8. Łukasz Kret 0,381

Źródło artykułu: