Sami sobie kłody pod nogi rzuciliśmy - komentarze po meczu KSM Krosno - Lubawa Litex Ostrów Wlkp.

Sporą niespodziankę w niedzielne popołudnie sprawili żużlowcy drugoligowego KSM Krosno, którzy pokonali na swoim torze lidera rozgrywek, zespół Lubawy Litex Ostrów Wielkopolski 47:43.

Jan Grabowski (trener Lubawy Litex Ostrów Wlkp.): Nie wiem jak to nazwać. Tydzień temu pokonujemy drużynę krośnieńską do 16, jesteśmy liderem, mierzymy wysoko, a dzisiaj przegrywamy. Mimo że byliśmy osłabieni brakiem Gomólskiego, to nie powinniśmy tego spotkania przegrać. Zdobycze punktowe same za siebie mówią kto zawiódł w tym spotkaniu, bo tak naprawdę jechaliśmy w czwórkę. Można powiedzieć, że Borodulinowi zabrakło wyścigów. Jechał i tak sześć razy, ale gdyby nie on, to ta porażka mogłaby być bardziej bolesna.

Aleksiej Charczenko (Lubawa Litex Ostrów Wlkp.): Jestem niezadowolony, że przegraliśmy, choć ze swojej postawy mogę być usatysfakcjonowany. Myślę, że jechałem dobrze poza tym wyścigiem gdzie wpadłem w przyczepną nawierzchnię, wypuściłem motor i upadłem. Gratuluję drużynie gospodarzy, bo jechali naprawdę dobry mecz i zasłużenie wygrali, a bardzo dużą robotę dla nich wykonał Artur Czaja. Szkoda tej porażki, ale to jeszcze nie koniec sezonu. Jedziemy dalej, przed nami kilka meczów i postaram się w nich jechać tak jak dzisiaj, a nawet jeszcze lepiej. Za to spotkanie przepraszam kibiców i działaczy z Ostrowa, po prostu nam nie wyszło.

Mariusz Staszewski (Lubawa Litex Ostrów Wlkp.): Co do mojej postawy to chciałoby się więcej, ale wyszło jak wyszło. Odnośnie wyniku drużyny, to nie tego oczekiwaliśmy. Jasne, że po wygranej tydzień temu mało kto spodziewał się porażki, ale mało kto też przewidywał że nie będzie Adriana Gomólskiego, a Mariusz Węgrzyk posypie się sprzętowo przed zawodami. Średnia naszej trójki jest w granicach 10 punktów, a tutaj gdyby był Adrian, Mariusz nie miał problemów to byłoby około 15-20 punktów więcej i byśmy ten mecz wygrali. Stało się jednak jak się stało, sami sobie kłody pod nogi rzuciliśmy. Myślę, że tor w Krośnie jest znany w całej Polsce i nie trzeba go oceniać. Nigdy jakoś nie polubiłem tego toru i chyba nie polubię. Zawsze moje zawody tak wyglądają, że jest dużo szumu, dużo walki, a wynik jest może nie przeciętny, ale też nie mocno zadowalający.

Ireneusz Kwieciński (trener KSM Krosno): Było trochę nerwów przez defekty, które się przytrafiały, ale udało się zwyciężyć i jestem bardzo zadowolony z tego spotkania. Damian Celmer się przebudził, choć ja mówiłem już, że on się przebudził dużo wcześniej, tylko po punktach tego nie było widać. Jego lepsza postawa była też widoczna na treningu. Szkoda tego przykrego defektu na prowadzeniu, miał tam problemy z prądami, do tego doszły kłopoty ze sprzęgłem i nie ryzykowaliśmy, czy zdąży to naprawić na czternasty wyścig. Zaufaliśmy Borysowi, który jest objeżdżony w Krośnie i na szczęście poradził sobie. Wszyscy wiedzieliśmy, że nie będzie to łatwy mecz. Było trochę pretensji do Kennetha Hansena, ale udowodnił jak ważnym jest dla nas zawodnikiem. Strzałem w dziesiątkę było też na pewno zaproszenie Artura Czai, który pojechał bardzo dobre zawody i udowodnił, że to niesamowity talent.

Kenneth Hansen (KSM Krosno): Spotkanie nie było łatwe, bo Ostrów to trudny przeciwnik. Przegraliśmy u nich bardzo wysoko, więc szansa na punkt bonusowy uciekła. Dzisiejszy mecz był jednak ciekawy, zacięty i jestem z niego zadowolony. Straciłem jeden punkt bo zawodnik, którego atakowałem przewrócił się, musiałem zwolnić i zostałem wyprzedzony. Wygraliśmy i to jest najważniejsze. Tor był dobrze przygotowany, atmosfera była świetna i drużyna dobrze ze sobą współpracowała.

Artur Czaja (KSM Krosno): Tor był lepszy niż tydzień temu na półfinale IMEJ i fajnie mi się jeździło. Cieszę się razem z chłopaki z tego zwycięstwa tak, jakbym jeździł tu z nimi już nieraz w Krośnie. Super że wygraliśmy z taką dobrą drużyną jak Ostrów.

Borys Miturski (KSM Krosno): Jestem zadowolony, że wygraliśmy, choć ja osobiście zaliczyłem chyba najsłabsze spotkanie na tym torze. W pierwszym wyścigu coś się zaczęło dziać z silnikiem, choć do końca nie wiedziałem co. Na drugi bieg jednak wyjechałem znowu na nim, bo to był mój najlepszy, ale na starcie się rozleciał. W kolejnych wyścigach musiałem korzystać z innego sprzętu i udało się raz wygrać. W ostatnim starcie próbowałem trochę Artura Czaję pilnować, bo Borodulin był szybki, oglądałem się za nim i wydaje mi się, że przyjechałem drugi w tym biegu. Sędzia jednak zadecydował, jak zadecydował, czasu się nie cofnie. Ważne, że wygraliśmy.

Komentarze (0)