Chcemy iść w ślady braci Gollobów - wypowiedzi po finale MMPPK w Gdańsku

Zwycięstwem braci Pawlickich reprezentujących podczas zawodów młodzieżowych WTS Nice Warszawa zakończył się finał Młodzieżowych Mistrzostw Polski Par Klubowych. Po gdańskich zawodach wypowiedzieli się przedstawiciele wszystkich drużyn.

Przemysław Pawlicki (WTS Nice Warszawa): To zwycięstwo to dla nas dodatkowa motywacja. Ja się bardzo cieszę, że zdobyłem go z bratem, bo zawsze o tym marzyliśmy. Od początku naszej kariery chcieliśmy zdobywać medale parą, podobnie jak to miało miejsce u braci Tomasza i Jacka Gollobów. Chcemy iść w ich ślady i zdobywać medale. Cieszymy się z tego złota, ale przed nami jeszcze dużo finałów, na które trzeba dużo pracować, żeby dobrze wypaść. Oby obyło się bez kontuzji i wszystko będzie w porządku.

Piotr Pawlicki jr (WTS Nice Warszawa): Tor był dobrze przygotowany do ścigania, później jednak zaczęło padać i decydował przede wszystkim start.

Andrzej Huszcza (trener Stelmetu Falubazu Zielona Góra): Pewnie, że srebrny medal to sukces moich zawodników. Zgodzę się z tym, że bracia Pawliccy zdominowali zawody, ale też nie ustrzegli się błędów. Przemek Pawlicki został w jednym biegu wykluczony. Warunki były trudny, ale jestem pełen podziwu dlatego, że zawody zostały odjechane do końca i zawodnicy potrafili jechać do końca. Chciałem, aby wszyscy zawodnicy mojej drużyny pojechali. Cieszę się z tego, że dobrze spisał się Patryk Dudek.

Patryk Dudek (Stelmet Falubaz Zielona Góra): Zawsze jedzie się na zawody z myślą o zwycięstwie. Drugie miejsce nie jest jednak złe, po prostu bracia Pawliccy byli lepsi od nas i gratuluję im. Cieszmy się z tego wyniku szczególnie, że tor niektórym sprawiał problemy i zakończyli zawody dość wcześnie.

Adam Strzelec (Stelmet Falubaz Zielona Góra): To mój pierwszy medal w poważniejszych zawodach. Początek mojego występu był dobry, ale później nie wiedziałem z którego miejsca mam wystartować, bo pola były zryte. Pod koniec taśma wychodziła trochę szybciej. Mogło być inaczej, ale jest srebro, więc jest się z czego cieszyć. Jestem zadowolony z moich postępów, ale mam nadzieję że będzie jeszcze lepiej. Czy nie było dziś szans wygrać z Pawlickimi? Może i były (śmiech, dop. red.), ale byli lepsi i wygrali zasłużenie.

Tobiasz Musielak (Unia Leszno): W biegu barażowym tor był nasiąknięty, ale dało się jechać z gazem. Cieszę się z tego, że udało się pokonać Bartka Zmarzlika i gratuluję kolegom zwycięstwa oraz drugiego miejsca. Dziękuję też Kamilowi Adamczewskiemu za wsparcie.

Bartosz Zmarzlik (Caelum Stal Gorzów): W jednym z biegów jechaliśmy na 5:1 i Łukasz upadł. To utrudniło nasze szanse na podium. W biegu dodatkowym wylosowałem gorsze pole, a że po opadach deszczu liczył się tylko start, to zakopałem się ze startu. Próbowałem wszystkiego i po dwóch okrążeniach zrzucania taśmy z gogli, jechałem praktycznie na ślepo. Będziemy się starali jechać w przyszłym roku. Jeśli chodzi o warunki na torze, to lubię błoto, lubię żużel i dlatego jeżdżę. Jak bym tego nie lubił, to na pewno bym nie jeździł. Aura nam nie sprzyjała, ale jeździło się fajnie.

Krystian Pieszczek (Lotos Wybrzeże Gdańsk): Nie potrafiłem się spasować. Miałem problemy na starcie, gdyż potrzebny jest mi dobry mechanik. Tak jest u państwa Pawlickich. Oni puszczają sprzęgło i jadą, a u nas wygląda to gorzej. Żałuję tego, że Damian Sperz nie mógł kontynuować zawodów, bo z nim mogło być inaczej, trener mógłby stosować zmiany. Szkoda, że Marcin Bubel go wyeliminował.

Damian Adamczak (Polonia Bydgoszcz): Szkoda, że Mikołaj upadł, podczas gdy Przemek Pawlicki nie zostawił mu miejsca, bo mogło być inaczej. Jeśli chodzi o mnie, to w pierwszym starcie dotknąłem taśmy, a później zaczął padać deszcz. Niestety w takich warunkach nie potrafię jeździć, ślizgam się na starcie i nic nie mogę zrobić.

Rafał Malczewski (Włókniarz Częstochowa): Mieliśmy ogromnego pecha. W pierwszym biegu upadł Marcin Bubel, później Artur Czaja popełnił podobny błąd. Ja też się przewróciłem, ale wstałem i dojechałem do mety. Te zawody odjechałem typowo szkoleniowo, wiedziałem że sam nie wygram tego finału, ale trudno (śmiech, dop. red.). Na szczęście Marcin nie ma nic złamanego, gorsze wieści są z Arturem. Pierwsze diagnozy mówią o wstrząśnieniu mózgu, a także o urazie kręgosłupa i szyi. Nie wiem czy pojadę w niedzielę w Tarnowie, ale jeżeli się to nie uda, to dostałem zaproszenie z Krakowa, więc na pewno gdzieś w lidze wystąpię.

Komentarze (0)