Spotkało mnie wszystko to, co pechowe - wypowiedzi po meczu Orzeł Łódź - Lotos Wybrzeże Gdańsk

Po zaciętym i wyrównanym pojedynku w Łodzi tamtejszy Orzeł pokonał Lotos Wybrzeże Gdańsk 48:42. Goście sobotniego meczu prowadzili na początku spotkania, ale w drugiej części potyczki łodzianie dwa biegi wygrali podwójnie, co pozwoliło im cieszyć się z piątego zwycięstwa w sezonie.

Paweł Hlib (Lotos Wybrzeże Gdańsk): Było dużo różnych przypadków - defekty, upadki. Mecz był na pewno ciężki dla naszej drużyny, bo przegraliśmy. To spotkanie było do wygrania. Niestety w ostatniej fazie zadecydował czternasty bieg, gdzie przegraliśmy 5:1 i w piętnastym nic się już nie liczyło. Jechaliśmy składem takim, jakim jechaliśmy. Nie ma co komentować. Mecz został odjechany. Wydaje mi się, że mógł być ciekawy dla kibiców, bo wynik cały czas był w granicach remisu. Najważniejsze, żeby ludzie byli zadowoleni, bo dla nich się to robi.

Dawid Stachyra (Lotos Wybrzeże Gdańsk): To był fatalny dzień, począwszy od defektu. Chyba zatarł się silnik, także to kolejny motocykl, który straciłem. Później ten bieg z motocyklem był wykańczający. Włączyła mi się ambicja, żeby biec po ten punkt, ale w dzisiejszych upalnych warunkach trudno było pokonać całe kółko. Miałem już dość po tym bieganiu. Później taśma, potem dałem się ponieść za szeroko i wciągnęło mnie pod bandę. Ten drugi łuk jest ciekawy, jest dużo fal i dziur. Na dodatek jest on pod słońce. Przyznam szczerze, że dałem się nieść i w momencie, kiedy wyszedłem ze słońca zobaczyłem gdzie jestem, czyli za daleko. Trzeba było się ewakuować. Motocykle w miarę dobrze chodziły a punktów nie ma. Spotkało mnie wszystko to, co pechowe. Przyjechaliśmy w bardzo okrojonym składzie, bez Warda, Maxa, Zorra, Jonassona. Można powiedzieć, że szczęście było blisko, choć i tak ten mecz nam nic nie dawał. Przyjechaliśmy wygrać. Szkoda tych potraconych punktów. Teraz dla nas najważniejsze są mecze z Grudziądzem i Gnieznem, także w nich będziemy walczyć.

Linus Sundstroem (Orzeł Łódź): Gdańsk jest dobrą drużyną, ale my jesteśmy silniejsi na swoim torze. Mieliśmy problemy z silnikami i defektami, ale ostatecznie wygraliśmy i bardzo mnie to cieszy. W biegu w którym miałem upadek motocykl Trojanowskiego odbił się od bandy, poleciał w stronę toru i trochę mnie uderzył. Na szczęście jestem cały chociaż mój motocykl trochę ucierpiał. Mam nadzieję, że działacze będą chcieli, żebym wystąpił także w kolejnym meczu w Łodzi.

Rafał Trojanowski (Orzeł Łódź): Mam trochę problemów ostatnio u siebie na torze na tym łuku. Pojechałem szeroko, tak jak lubię i była tam duża dziura. Spadła mi noga z haka i straciłem kontrolę nad motocyklem. Nie wyrobiłem się i zawadziłem o dmuchaną bandę. Znowu bark jest rozbity. Leczyłem się dwa tygodnie i wszystko już było dobrze, ale znów jest to samo. Czeka mnie kolejny tydzień kriokomory. Jeśli nic nie jest pęknięte to wszystko będzie dobrze. Myślę, że już takich wypadków nie będzie. Źle mi się zaczęły te zawody. Na początku miałem problem z motocyklem, robiłem złe korekty silników przygotowanych na to spotkanie. Byłem u mechanika i wszystko chodziło fajnie, ale te ustawienia później już nie pasowały. Trzeba było trochę inaczej to rozwiązać i w tym trzecim biegu było już dobrze, ale dopadł mnie pech.

Komentarze (0)