Wojna cały czas trwa - komentarze po meczu Start Gniezno - Lokomotiv Daugavpils

Zespół Startu, po ciekawym i wyrównanym spotkaniu, wygrał z Lokomotivem Daugavpils 53:37. Gospodarze za ten mecz dopisali do swojego dorobku punktowego "tylko" dwa "oczka", bo bonus powędrował na Łotwę.

Fotorelacja z Gniezna - foto.sportowefakty.pl

Nikołaj Kokin (trener Lokomotivu Daugavpils): - Z różnych powodów nie mogliśmy w Gnieźnie skorzystać ze wszystkich naszych zawodników, w tym Romana Povazhnego i Joonasa Kylmaekorpiego. Do tego Maksim Bogdanow nadal odczuwa skutki kontuzji, ale przede wszystkim ma braki kondycyjne. Dlatego o wyniku zadecydowało pięciu zawodników, z których jestem bardzo zadowolony. Chłopacy pokazali charakter i zdobyli bonus. Andrzej Lebiediew, który słabo spisał się tutaj podczas półfinału Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów, dziś znalazł na ten tor sposób i uważa go za jeden ze swoich ulubionych (śmiech).

Kjastas Puodżuks (Lokomotiv Daugavpils): - W poprzednich latach szło mi tutaj bardzo kiepsko, ale dziś pokazałem, że znam ten tor. Jestem z siebie zadowolony, ale i tak nie ustrzegłem się błędów. Tor sprzyjał walce. Było inaczej niż w poprzednich sezonach, kiedy gospodarze przygotowywali "beton", na którym zupełnie sobie nie radziłem. Zawsze z miłą chęcią przyjeżdżam do Gniezna, bo mam tutaj wielu przyjaciół. Czuję się tu jak w domu.

Rafael Wojciechowski (Start Gniezno): - Prawda jest taka, że punkt bonusowy nie był naszym głównym założeniem. Przede wszystkim chcieliśmy porządnie potrenować przed bardzo ważnym dla nas meczem z Wybrzeżem Gdańsk. Przedpołudniowe ulewy sprawiły, że tor był inny niż podczas sobotniego treningu, dlatego musimy wszystko powtórzyć. Drugim celem na dziś było wypróbowanie Dino Kovacicia, który niestety zaprezentował się bardzo słabo. W końcowej fazie zawodów, kiedy nadal mieliśmy szanse na bonus, zaprzestaliśmy roszad w składzie i chcieliśmy go zdobyć, niestety bezskutecznie. Za tydzień jedziemy po 3 punkty do Łodzi, a potem interesuje nas zwycięstwo z Wybrzeżem. To dam nam drugie miejsce. Innego scenariusza nie zakładamy.

Krzysztof Jabłoński (Start Gniezno): - Wojna cały czas trwa. Największa w warsztacie. Boję się, że do końca sezonu, podczas żadnych zawodów, nie będę wszystkiego pewien w 100 proc. Wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Ciągle szukamy lepszych rozwiązań w silnikach. Konkurencja nas dogania, dlatego nie można być biernym. Praca wre. Przy okazji chciałem przeprosić moich sąsiadów za ciągły hałas wokół domu.

Komentarze (0)