Ronnie Jamroży: Nie było tragedii, ale jeszcze dużo do poprawy

Tegoroczny sezon tak dla drużyny KS ROW Rybnik, jak i samego Ronniego Jamrożego nie jest udany. W niedzielę Rekiny zdołały jednak zwyciężyć na własnym torze PSŻ Lechmę Poznań, a sam Jamroży w końcu pojechał na miarę swoich możliwości. Jak sam przyznaje ze swojej postawy może być zadowolony, szczególnie, jeśli spojrzy się na ilość jego występów na polskich torach w tegorocznym sezonie.

- Wygraliśmy i to było najważniejsze. Cieszy też fakt, że punkt bonusowy również należy do nas - mówił po meczu wyraźnie zadowolony Ronnie Jamroży, który zaliczył niezły występ. - Spotkanie w moim wykonaniu mogę chyba śmiało powiedzieć, że dobre. Jak na taką przerwę, jaką miałem, i ilość biegów, jaką odjechałem w tym sezonie, to źle nie było. Łącznie z bonusami mam na swoim koncie 11 punktów więc nie ma tragedii, ale tak naprawdę jest jeszcze bardzo dużo do poprawienia.

Rekiny pewnie pokonały poznańskie Skorpiony, które na Śląsku pojawiły się jedynie w pięcioosobowej grupie. Pomimo tego gospodarze musieli się sporo napracować, żeby sięgnąć po punkt bonusowy. O dodatkowe oczko w tabeli walka trwała aż do ostatniego biegu. - To prawda, że rywale byli w pięcioosobowej obsadzie, ale walczyli do końca - ocenia Jamroży. - Nie mieliśmy wcale tak łatwo, jak mogłoby się to wydawać. Bonus wywalczyliśmy, ale wcale nie dużą ilością punktów. Nie było zatem lekko. Przypomnijmy, że w Poznaniu Skorpiony wygrały 51:39, a w Rybniku to Rekiny triumfowały 52:38.

Ronnie Jamroży i Aleksandr Loktajew zaliczyli w niedzielę dobre występy w barwach rybnickiego ROW-u

Jamroży nie był przewidziany do udziału w niedzielnym meczu. Ostatecznie do składu wskoczył w miejsce Antonio Lindbaecka, który ze względu na udział w Drużynowym Pucharze Świata nie mógł wystąpić w meczu ROW-u. O występie w meczu zawodnik dowiedział się w piątek. - O tym, że pojadę, dowiedziałem się w piątek. Akurat wracałem z meczu w Szwecji, przyjechałem w sobotę do Rybnika i troszeczkę potrenowałem, no a w niedzielę odjechałem mecz - komentuje.

Były zawodnik m.in. drużyn z Wrocławia i Rawicza stworzył dobrze współpracujący duet z Aleksandrem Loktajewem. Wszystko przebiegało bardzo dobrze, aż do 14. biegu. W nim obaj rybniczanie chcieli atakować Roberta Miśkowiaka, w czym skutecznie sobie przeszkadzali nawzajem. Po biegu Rosjanin był mocno niezadowolony z całej sytuacji.

- Lusterek nie mam i nie mogłem wiedzieć, że Loktajew akurat jedzie tą samą ścieżką, jaką ja chciałem pojechać - komentuje nieporozumienie Jamroży. - Ja jechałem z przodu i też chciałem atakować Miśkowiaka więc pojechałem taką, a nie inną ścieżką. Nie wiedziałem, że Alex tam jedzie. Gdybym wiedział, to z całą pewnością nie wjechałbym mu w drogę. Takie nieporozumienia się zdarzają, ale ogólnie w kilku biegach jechaliśmy parowo i pomagaliśmy sobie, więc incydent w 14. biegu można nazwać małym nieporozumieniem.

Czy Ronnie na dłużej wskoczył do składu ROW-u, trudno powiedzieć. Sam jednak jest zadowolony z faktu, że coś drgnęło z jego formą w dobrym kierunku. Gorzej jednak z faktem, że rybnickiej drużynie do zakończenia sezonu pozostały zaledwie dwa spotkania. Trudno zatem nazwać niedzielną wygraną i dobrą dyspozycję Jamrożego światełkiem w tunelu i nadzieją na lepsze jutro...

- Zostały dwa spotkania, w tym jedno bardzo ciężkie w Bydgoszczy, gdzie przegrywają wszyscy i tam nie ma na pewno na co liczyć. Potem mamy Łódź u siebie, więc nie widzę już żadnego światełka w tunelu, żeby mogło być lepiej. Trzeba będzie poszukać jeszcze innych startów, bo koniec sezonu w lipcu to nieciekawa opcja. Dlatego też cieszę się bardzo z jazdy w Szwecji, a postaram się znaleźć jeszcze coś w Anglii - zapowiada na zakończenie.

Komentarze (0)