Pozostał niedosyt - podsumowanie rundy zasadniczej w wykonaniu Lokomotivu Daugavpils

Nie sprawdził się czarny scenariusz, wedle którego Lokomotiv Daugavpils bez braci Łagutów miał być skazany na trudną walkę o utrzymanie w pierwszej lidze. Wynik uzyskany przez drużynę z Łotwy mógłby być lepszy gdyby nie kontuzje zawodników.

Ostatni mecz ligowy w tym sezonie w Daugavpils odbył się 24 lipca. Miejscowa drużyna dość gładko pokonała Polonię Bydgoszcz 53:37. W tabeli po rundzie zasadniczej ekipa Lokomotivu uplasowała się na piątej pozycji z dorobkiem 13 punktów. W 2008 roku, kiedy Łotysze debiutowali w pierwszej lidze, również zajęli piątą lokatę. Wtedy uznano ten wynik za spory sukces. Teraz identyczny rezultat odbierany jest przez media i kibiców raczej negatywnie.

Bydgoszczanie w Daugavpils

Cel - awans do pierwszej czwórki

Po odejściu braci Łagutów w większości przedsezonowych prognoz zapowiadano drużynie Lokomotivu walkę w dolnych rejonach tabeli pierwszej ligi. Nastroje kierownictwa zespołu były jednak dość optymistyczne. - Nie wiadomo jeszcze jakim będziemy dysponowali składem na początek sezonu ligowego, ale zdążymy na czas, drużyna będzie skompletowana i nie gorsza niż w poprzednich latach, powalczymy o pierwsza czwórkę - mówił w czasie przerwy zimowej trener drużyny Lokomotivu Nikołaj Kokin.

Jeszcze przed rozpoczęciem sezonu klub stracił jednego z kluczowych sponsorów. Przez pewien czas rozważano nawet możliwość rezygnacji ze startów w polskiej lidze, ale po naradach z władzami miasta, zdecydowano się przystąpić do rozgrywek. Sytuacja finansowa sprawiła jednak, że ze względu na oszczędności w kilku spotkaniach nie wystąpił Joonas Kylmaekorpi. Tak było choćby w meczu inaugurującym sezon, który Łotysze rozegrali w Bydgoszczy. W tym spotkaniu w ekipie gości zabrakło także pobijanego na zgrupowaniu w Rawiczu Andrzeja Lebiediewa. Porażka na torze głównego kandydata do wywalczenia awansu nie mogła być zatem niespodzianką. Mimo przegranej ekipa z Daugavpils pozostawiła po sobie niezłe wrażenie. Łotysze pokazali, że mają całkiem spory potencjał. Udowodnili to w meczu trzeciej kolejki ligowej w którym wysoko pokonali na swoim torze faworyzowaną drużynę z Gniezna. To był jedno z dwóch spotkań w sezonie, do którego drużyna Lokomotivu przystąpiła w optymalnym zestawieniu. Mogło się wówczas wydawać, że Łotysze będą liczyli się w walce o awans do pierwszej czwórki.

Pech

Spory wpływ na wyniki zespołu miały kontuzje, które przytrafiły się już na początku rozgrywek Romanowi Povazhnemu i Kjastasowi Poudżuksowi. Uraz wyeliminował także na ponad dwa miesiące Maksima Bogdanowa. Żaden wcześniejszy sezon od momentu rozpoczęcia zmagań w lidze polskiej nie był dla ekipy z Daugavpils aż tak pechowy. W rezultacie sezon ligowy dla Lokomotivu jest zakończony. Drużyna nie zaliczyła żadnego zwycięstwa na wyjeździe oraz dwukrotnie przegrała na własnym torze.

W ekipie Lokomotivu na wyróżnienie zasłużył z pewnością Joonas Kylmaekorpi. Sympatyczny Fin został ulubieńcem publiczności w Daugavpils. Zawiódł tylko raz, w meczu przeciwko drużynie z Grudziądza na własnym torze. Dobry sezon miał także Roman Povazhny i Kjastas Poudżuks. Kompletnym niewypałem okazało się z kolei zakontraktowanie Nicolai’a Klindta. W większości spotkań Duńczyk nie sprawdzał się nawet jako zawodnik drugiej linii.

Nikołaj Kokin nie jest usatysfakcjonowany wynikami zespołu

Podsumowując skończony już sezon ligowy nie jest łatwo o kategoryczną jego ocenę. Nie spełnił się czarny scenariusz, drużyna po odejściu braci Łagutów nie musi martwić się o utrzymanie. Nie udało się jednak powalczyć o miejsce w pierwszej czwórce. - Jestem bardzo zadowolony z ostatniego meczu swojej drużyny, ale niezadowolony ze sezon ligowy 2011 mamy już za sobą. Takie są przepisy w tym roku i nikogo nie obarczam za to odpowiedzialnością, to jest tylko nasza wina. Ale gdyby nie kontuzja Maksima Bogdanowa, tabela pierwszej ligi wyglądała by teraz absolutnie inaczej - powiedział po meczu ostatniej kolejki trener drużyny Lokomotivu Nikołaj Kokin.

Źródło artykułu: