Emil Sajfutdinow przyjechał do Gniezna prosto ze szwedzkiej Malilli, gdzie dzień wcześniej walczył o punkty w Grand Prix Skandynawii. Ostatecznie został sklasyfikowany na czwartym miejscu, ale ponadto zanotował dwa upadki. Szczególnie źle wyglądał ten pierwszy (z Thomasem H. Jonassonem), po którym długo nie podnosił się z toru. Mimo że kontynuował ściganie, to kamery telewizyjne od razu wychwyciły towarzyszący mu grymas bólu.
W Gnieźnie Rosjaninowi sił wystarczyło tylko na dwa biegi. Po zwycięstwie w pierwszym swoim wyścigu (najlepszy czas dnia!), w kolejnym po przejechaniu trzech okrążeń zrezygnował z walki o punkty i zjechał z toru (będąc daleko za rywalami) W następnych biegach zastępowali go koledzy z drużyny. - Lepiej było odpuścić niż męczyć się, bo mogło być jeszcze gorzej - tłumaczył po meczu lider Polonii. - Przede mną jeszcze wiele zawodów, dlatego dzisiaj nie chciałem ryzykować.
Dla gości z Bydgoszczy było to trzecie spotkanie ze Startem, w tym drugie w Gnieźnie, ale Sajfutdinow do pierwszej stolicy Polski przyjechał po raz trzeci w tym sezonie (dodatkowo wystąpił w turnieju "O Koronę Bolesława Chrobrego - Pierwszego Króla Polski). Tradycyjnie pochwalił atmosferę towarzyszącą w tym mieście rywalizacji zawodników. - Jestem tutaj po raz trzeci i znowu jesteśmy świadkami kapitalnego widowiska z udziałem ogromnej liczby kibiców! - zachwycał się szósty zawodnik w klasyfikacji przejściowej IMŚ. - Było również sporo kibiców z Bydgoszczy za co bardzo im dziękuję. W takiej atmosferze aż chce się jeździć, czego dziś niestety nie byłem w stanie robić.
Emil Sajfutdinow w Gnieźnie