Przypomnijmy, że bydgoszczanie ulegli swoim rywalo w stosunku 39:51. - Zrobiłem 9 razy więcej niż 1 maja, bo wtedy zdobyłem jeden punkt - mówił "Kostek". - Szkoda, że przegraliśmy, bo chcieliśmy wygrać, jednak nie udało się. Zawsze chce się triumfować, ale najważniejsze będą pojedynki na naszym torze. Pech Emila Sajfutdinowa, który był poobijany po sobotnim Grand Prix. Jego decyzja o wycofaniu się była słuszna. Jeśli coś boli, to nie ma sensu jechać - dodał żużlowiec.
Kościecha przyznał, że nie odczuwał na torze większego dyskomfortu związanego z niedawnym urazem obojczyka. - Byłem gotowy do jazdy właściwie już w ubiegłym tygodniu - stwierdził. - Dla mnie szczęście, że ten mecz się nie odbył (z Lotosem Gdańsk przyp. red.), bo troszeczkę ręka doszła do siebie. Wszystko jest w porządku. Lekarz zrobił bardzo dobrą pracę. Wsadzona jest blaszka, wszystko gra, także nie ma problemu. Bydgoscy kibice przeżyli nerwowe chwile podczas piątej gonitwy niedzielnego pojedynku. "Kostek" upadł bowiem na ostatnim łuku przy podwójnym prowadzeniu pary Gryfów. Szczęśliwie dla samego zawodnika obyło się bez poważniejszych konsekwencji. - Była tam straszna dziura. Zobaczyłem te koleinę dopiero kiedy wchodziłem w łuk. Pociągnęło motocykl - nie ratowałem się za wszelką cenę, lepiej chyba zanotować lekki uślizg niż złapać kolejną kontuzję - opisał żużlowiec.
Porażka ze Startem nie zmieniła praktycznie sytuacji Polonii w ligowej tabeli. Bydgoszczanie nadal są o krok od upragnionego powrotu w szeregi najlepszych drużyn w kraju. <>i- Mamy w perspektywie 3 mecze u siebie. Myślę, że przed własną publicznością wygramy i zdobędziemy tę ekstraklasę - zakończył nasz rozmówca.
Kościecha szybko wrócił do składu Polonii