Finały Hampela, czyli długa droga po złoto?

Jarosław Hampel od momentu pierwszego wyjazdu na tor żużlowy uważany był za wielki talent polskiego speedway’a. Już jako nieopierzony junior reprezentujący barwy pilskiej Polonii niejednokrotnie potrafił pokazywać na linii mety plecy bardziej doświadczonym i utytułowanym rywalom. Od momentu zdania żużlowej licencji przez "Małego" minęło już trzynaście lat. Jednak w tym czasie ani razu Hampelowi nie udało się wywalczyć najbardziej prestiżowego tytułu w krajowych rozgrywkach. Czy wreszcie tym razem karta się odwróci, czy po raz kolejny zawodnik lesczyńskich "Byków" będzie musiał obejśc się smakiem.

W tym artykule dowiesz się o:

Po raz pierwszy nazwisko Hampel w programie finalistów najważniejszych indywidualnych rozgrywek w naszym kraju pojawiło się w roku 2000. Mimo, że zawody odbywały się na domowym torze popularnego "Małego" to nie zaliczał się on wówczas do grona głównych faworytów do medali. Wszakże awans do ostatecznej rozgrywki młody zawodnik pilskiej drużyny wywalczył dopiero z ostatniej premiowanej awansem pozycji w półfinale w Gdańsku. Jednak znajomość własnego obiektu oraz brak jakiejkolwiek presji w dużym stopniu zaważyły na tym, że od samego początku Jarek zgłaszał swój akces do zdobycia jednego z medali. Po dwóch seriach startów razem z Andrzejem Huszczą oraz kolegą klubowym Jackiem Gollobem przewodzili stawce z kompletem dwóch zwycięstw. Pilanie spotkali się w wyścigu dwunastym. Po zażartej walce, lepszy okazał się starszy z braci Gollobów. Hampel po jednym z ataków nie opanował motocykla i upadł na tor. W kolejnej serii obaj zanotowali po zwycięstwie i nadal znajdowali się na czele tabeli. Rzęsiste opady deszczu nie pozwoliły jednak na odjechanie pełnych zawodów. Sędzia postanowił zaliczyć wyniki osiągnięte w czterech kolejkach, co oznaczało dla Hampela nic innego jak wywalczenie tytułu indywidualnego wicemistrza Polski. Wyczyn godny podziwu biorąc po uwagę, że Jarosław miał wówczas dopiero osiemnaście lat. Gwoli ścisłości tytuł mistrzowski z kompletem 12 oczek trafił do Jacka Golloba. Brązowy medal z dziewięcioma oczkami wywalczył Jacek Krzyżaniak z wrocławskiego WTS-u.

Wyśmienity debiut pozwalał optymistycznie patrzeć na przyszłe finałowe batalie Hampela. Kolejne występy jako jeszcze jako juniora nie przyniosły już jednak tak spektakularnych sukcesów jeźdźca Polonii w rozgrywkach o IMP. Owszem bezproblemowo awansował on do finałowych zawodów, jednak w nich nie było już tak różowo jak w debiutanckim występie.

W 2001 tor w Bydgoszczy był świadkiem powrotu na mistrzowski tron Tomasza Golloba, który po czterech latach nieobecności na najwyższym stopniu podium po raz piąty w swej karierze założył na głowę Czapkę Kadyrowa. Bydgoszczaninowi na "pudle" towarzyszyli dwaj zawodnicy WTS-u Wrocław, którzy zmierzyli się w biegu dodatkowym o drugie miejsce. Ostatecznie lepszy okazał się Robert Sawina, na którego szyi zawisł srebrny krążek. Z brązu cieszył się Sebastian Ułamek. Jarosław Hampel na torze bydgoskiej Polonii spisywał się w kratkę. Dwukrotnie mijał metę jako pierwszy, także dwa razy był ostatni. Dodał to tego jeszcze oczko za trzecie miejsce i ostatecznie z dorobkiem siedmiu punktów zajął ósmą lokatę.

Kolejny finał rozegrano przy ulicy Broniewskiego w Toruniu. Niebiosa nie były jednak przychylne zawodnikom i już przed prezentacją na tor zaczęły spadać krople deszczu, które towarzyszyły uczestnikom i kibicom aż do końca zawodów. Turniej obfitował w znaczną liczbę upadków i uślizgów. W takich warunkach zdołano rozegrać tylko cztery serie. Najlepiej w deszczu radzili sobie najbardziej doświadczeni zawodnicy, do których wtedy w żadnym wypadku nie mógł zaliczyć się wychowanek pilskiej Polonii. Zawody, podobnie jak w debiutanckim starcie Hampela, zakończyły się po czterech seriach. Pilanin dwa razy leżał na torze, dwukrotnie mijał metę na drugiej pozycji. Cztery punkty pozwoliły mu zająć jedenastą lokatę. Triumfował drugi rok z rzędu Tomasz Gollob. Zawodnik bydgoskiej Polonii w czterech seriach wywalczył jedenaście oczek i o punkt wyprzedził trójkę zawodników: Krzysztofa Cegielskiego ze Startu Gniezno, Jacka Krzyżaniaka z WTS-u i Piotra Śwista z gorzowskiej Stali. Niemożność rozegrania wyścigów dodatkowych zadecydowała, że o klasyfikacji decydowały ilość zwycięstw, drugich miejsc itd. W takim rozrachunku srebro przypadło Cegielskiemu, a brąz ex equo Krzyżaniakowi i Świstowi.

Rok później rywalizacja o medale IMP ponownie zawitała do Bydgoszczy. W takich okolicznościach zastanawiano się czy ktoś, lub coś jest w stanie przeszkodzić miejscowemu matadorowi w wywalczeniu kolejnego złota. Tym kimś okazał się naturalizowany Norweg Rune Holta, który przy ulicy Sportowej był niepokonany. Gollob z dorobkiem czternastu oczek był drugi, na najniższym stopniu podium niespodziewanie stanął reprezentujący barwy wrocławskiej ekipy Tomasz Jędrzejak. Jarek w Bydgoszczy po raz ostatni wystąpił w tych rozgrywkach jako zawodnik młodzieżowy. Tym razem przywdziewał już jednak plastron WTS-u Wrocław. Po trzech seriach startów Hampel miał siedem oczek i plasował się na czwartej pozycji. W kolejnych dwóch zdobył jednak tylko trzy punkty co ostatecznie uplasowało go na piątym miejscu.

Ze wszystkich dotychczasowych występów, Hampel najbliżej mistrzowskiej korony był w roku 2004. Na torze w Częstochowie udowodnił, że świetnie sobie radzi w swoistych "debiutach", tym razem jako senior. Dwie pierwsze serie startów w wykonaniu "Małego" nie były złe, aczkolwiek brakowało czegoś, by dorównać bezbłędnemu w dwóch pierwszych startach reprezentantowi gospodarzy Grzegorzowi Walaskowi. W gonitwie numer jedenaście doszło do bezpośredniego pojedynku obu zawodników, z którego zwycięsko wyszedł Hampel. Walasek był trzeci i obaj zrównali się punktami z Rune Holtą. Oczko więcej od nich miał Piotr Świst. Walasek i Hampel w kolejnych dwóch wyścigach mijali linię mety na prowadzeniu , co przy słabszej postawie Śwista (dwa oczka w dwóch kolejnych startach) i stracie punktu prze Holtę doprowadził do sytuacji, że o tym, kto podczas dekoracji założy na swoją głową przechodnie trofeum zadecyduje bieg dodatkowy. Start minimalnie wygrał Jarek, jednak po walce na łokcie na pierwszym luku lepszy okazał się Walasek. Pogoń za zawodnikiem CKM-u trwała zaledwie jedno okrążenia, gdyż po jednym z ataków "Mały" przeszarżował i zapoznał się z nawierzchnią toru drużyny spod Jasnej Góry. Hampel wstał i ambitnie dojechał do mety, jednak na dogonienie "Grega" nie miał żadnych szans. Brązowy medal trafił do kolekcji Holty.

Tarnów był gospodarzem finału Indywidualnych Mistrzostw Polski w sezonie 2005. Tym razem wśród najlepszych zawodników naszego kraju zabrakło Hampela. "Mały" swój udział w tych rozgrywkach zakończył na półfinale w Gdańsku, gdzie zajął odległe trzynaste miejsce. Z kronikarskiego obowiązku należy odnotować, że medale podzielili między siebie jeźdźcy tarnowskich "Jaskółek". Niespodziewanie złoto wywalczył junior Janusz Kołodziej, któremu na podium towarzyszyli bracia Gollobowie. Tomasz ze srebrnym medalem, Jacek z brązowym.

Kolejny finał najważniejszych indywidualnych rozgrywek w naszym kraju ponownie odbył się w "jaskółczym gnieździe". Jednak tym razem już z udziałem Jarosława Hampela. Zawodnik wrocławskiego klubu wygrał półfinał w Rawiczu i do ostatecznej rozgrywki przystępował jako jeden z faworytów. Po dwóch seriach startów razem z Tomaszem Gollobem i Sebastianem Ułamkiem znajdował się tuż za plecami niepokonanego "małego rycerza" z Torunia Wiesława Jagusia. Decydującym momentem dla Jarka okazał się bieg dziesiąty, w którym przyjechał na metę ostatni za plecami Damiana Balińskiego, Krzysztofa Jabłońskiego i Zbigniewa Sucheckiego. W kolejnej serii Hampel ponownie zwyciężył i przed ostatnia kolejką z dorobkiem ośmiu oczek plasował się na trzecim miejscu razem z Ułamkiem, Jabłońskim, Jackiem Rempałą i Piotrem Protasiewiczem. Z ostatnim z wymienionych Hampel spotkał się z wyścigu dwudziestym. Dwa pozostałe miejsca pod taśma startową zajęli liderujący zawodom Jaguś (11 oczek) i Tomasz Gollob (10 punktów). Bieg ten był kwintesencją sportu żużlowego. Ze startu najlepiej wyszedł Gollob, jednak Hampel przez cały wyścig nie dawał za wygraną. Uwikłany w walkę z prowadzącym Jarek musiał jednak mocno odpierać szarże Jagusia, który po przegranym wyjściu spod taśmy wyprzedził Protasiewicza i ruszył w pogoń za dwoma oczkami, dającymi mu baraż z Gollobem. Ostatecznie na mecie nic się jednak nie zmieniło. Tytuł wywalczył Gollob, punkt Jagusia dał mu drugie miejsce na podium. Dwa oczka Hampela, przy wygranym wyścigu Ułamka uplasowały reprezentanta klubu z Dolnego Śląska tuż za podium.

W kolejnym sezonie z walki o tytuł najlepszego zawodnika w naszym kraju (ostatecznie zakończonego we Wrocławiu zwycięstwem Holty, przed Tomaszem Gollobem i Damianem Balińskim) nowego zawodnika leszczyńskich "Byków" wykluczyła kontuzja.

Kolejną okazją do udowodnienia przynależności do krajowej czołówki był w roku 2008 turniej rozgrywany na domowym torze w Lesznie. Przez eliminacje Hampel przeszedł jak burza wygrywając turnieje w Gnieźnie i Gorzowie. W finale był głównym faworytem do złota obok Tomasza Golloba. Jednak dwie porażki w pierwszej i czwartek serii z Adamem Skórnickim i Damianem Balińskim spowodowały, że po raz trzeci w swojej karierze musiał zadowolić się smakiem srebra. Tytuł najlepszego powędrował do fruwającego w tym dniu po torze miejscowego wychowanka, reprezentującego barwy PSŻ Poznań, Skórnickiego. Brązowy medal zawisł na szyi Grzegorza Walaska.

Sezon 2009 był rokiem, w którym do użytku oddany został najnowocześniejszy obiekt żużlowy w naszym kraju. Mowa oczywiście o toruńskiej MotoArenie. Jednakże tym razem w debiucie tego stadionu przy okazji tak ważnej imprezy nie wziął udziału bohater tego artykułu. Ogromne rozczarowanie w postaci czternastej pozycji w półfinale w Opolu doprowadziło, do tego że zawodnika Unii zabrakło w walce o medale IMP. Tytuł najlepszego w "piernikowym grodzie" wywalczył Tomasz Gollob, który tym samym wyśrubował indywidualny rekord złotych medali do ośmiu. Był to tez zarazem jego ostatni jak dotychczas występ w imprezie tej rangi. Wyścig dodatkowy zadecydował o podziale pozostałych miejsc na podium. Srebrny krążek powędrował do Krzysztofa Kasprzaka, brązowy wywalczył Janusz Kołodziej.

Zielona Góra była gospodarzem zeszłorocznego finału, w którym po roku przerwy ponownie pojawił się Jarosław Hampel. Po czterech seriach startów ( po dwóch trzecich miejscach i dwóch kolejnych wiktoriach) z dorobkiem ośmiu oczek dzielił on trzecie miejsce z Rafałem Dobruckim. Wyprzedzali ich z jedenastoma punktami Kołodziej i Kasprzak. O podziale miejsc na podium decydowały biegi osiemnasty i dwudziesty. Najpierw Kołodziej po kapitalnej walce z czwartej pozycji zdołał przedrzeć się za plecy Adriana Miedzińskiego inkasując dwa punkty i zapewniając sobie minimum drugie miejsce na koniec zawodów. Następnie do ostatniej gonitwy dnia przystąpili Dobrucki, Kasprzak, Protasiewicz i Hampel. I taka właśnie była kolejność na mecie. Tym samym Dobrucki wywalczył miejsce na najniższym stopniu podium, a Kasprzaka czekała, jak się potem okazała przegrana, batalia z Kołodziejem o złoto. Jarek przyjeżdżając ostatni uplasował się na piątym miejscu zielonogórskiej imprezy.

Osiem startów i trzy srebrne medale tak statystycznie prezentują się osiągniecie Jarosława Hampela w rywalizacji o Indywidualne Mistrzostwo Polski. Jednak tak murowanego faworyta do złota jak to ma miejsce w tegorocznym sezonie dawno chyba nie było. Po pierwsze własny tor, na którym w meczach ligowych Hampel jest niemal nieomylny. Po drugie brak (z różnych przyczyn) najgroźniejszych rywali w postaci Golloba, Kołodzieja, czy Holty. I po trzecie i chyba najważniejsze wyśmienita forma, zarówno zawodnicza, jak i sprzętowa. Owszem w stawce jest kilku doświadczonych zawodników, tj. Protasiewicz, Walasek, czy nieobliczalny Skórnicki, którzy w swojej karierze mieli już okazję posmakować tytułu najlepszego, jednak wydaje się, ze tylko jakiś kataklizm może w obecnej dyspozycji zatrzymać Hampela w drodze po pierwsze złoto IMP. Należy jednak pamiętać, że w sporcie najlepsze jest to, że nawet stuprocentowi faworyci (choćby przykład Usaina Bolta z finału 100 metrów na tegorocznych mistrzostwach świata) także zawodzą. Najważniejsze, by kibice zgromadzeniu na "Smoczyku" obejrzeli emocjonujące zawody, a o wszystkim niech, jak zawsze, zadecyduję sport.

Damian Woźniak

Komentarze (0)