- Wielki szacunek dla Jarka. Ten tytuł mu się po prostu należał. Już przed zawodami było wiadomo, że on jest głównym faworytem. Złoty medal mógł mu odebrać chyba tylko jakiś pech. Jeśli przed imprezą ktoś uważał, że Jarek nie zasługuje na ten tytuł to mogę powiedzieć, że taka osoba nie zna się na żużlu. Bitwa tak naprawdę toczyła się o srebrny i brązowy medal. Uważam, że byłoby sprawiedliwym rozwiązaniem gdyby Hampelowi udało mu się zdobyć tytuł mistrza świata - mówił po finale Indywidualnych Mistrzostw Polski Piotr Pawlicki.
Po wyścigu dodatkowym o srebrny medal Przemysław Pawlicki zaliczył upadek. Ojciec zawodnika uważa, że był to skutek dekoncentracji. - Przemek niepotrzebne zaczął się cieszyć po tym biegu. Podniósł ręce i go obróciło. Był przez to trochę zamroczony. Generalnie jednak jest bardzo szczęśliwy choć mam świadomość, że mogło być jeszcze lepiej.
Zdaniem seniora rodu Pawlickich jazda w drugoligowym zespole z Piły przynosi spore korzyści szkoleniowe jego synom. - Zawsze mówiło się, że w drugiej lidze można tylko obniżyć swój poziom sportowy. Drugoligowcy mieli być bez szans w starciu z żużlowcami z Ekstraligi. Nieprawda. Trochę się na żużlu znam i powiem tylko tyle...Niektórych zawodników z najwyższej klasy rozgrywkowej zaprosiłbym na mecze w drugiej lidze. Na milion procent niektórzy nie potrafiliby jechać na tych torach. Nawierzchnie ekstraligowe są zazwyczaj wszystkie równe. Inaczej jeździ się na torach błotnistych i dziurawych. Tam się nikt tym nie martwi. W drugiej lidze jest prawdziwa szkoła jazdy. Nie jest prawdą, że tam można obniżyć swój poziom.
Piotr Pawlicki stanowczo podkreśla, że o przynależności klubowej jego synów nie decydowały kwestie finansowe. - Wiadomo, że w drugiej lidze są zupełnie inne zarobki. Udowodniliśmy jednak co niektórym, że dla nas pieniądze nie są najważniejsze. Każdy chyba wie ile się zarabia w drugiej lidze, jest 400 złotych za punkt. Skoro tak krzyczano, że chcemy zarabiać miliardy to dlaczego poszliśmy nie do pierwszej ligi tylko do drugiej? Nie tworzyłem niesnasek z Unią Leszno, tworzył je klub. Wiadomo, że zawodnik musi zarabiać, żeby mógł inwestować. Żużel to ich warsztat pracy, ale najważniejsza jest jazda, jazda i jeszcze raz jazda. Drugi raz coś się komuś nie udało. Ktoś chciał nam coś udowodnić, ale może uda się w przyszłym roku. Żadnej możliwości nie należy przekreślać. Musimy jeszcze jechać do końca roku. Wprowadziliśmy zespół z Piły z drugiej ligi do pierwszej. Myślę, że śmiało mogę to tak określić, bo synowie są bardzo skuteczni w meczach ligowych.