Krzysztof Wesoły: Panie prezesie, jakie nastroje panują w klubie przed środowym pojedynkiem derbowym w Zielonej Górze?
Władysław Komarnicki: Niezwykle spokojnie. Cała praca jaką miał do wykonania zarząd i sztab szkoleniowy została w zasadzie wykonana. Zawodnicy mieli w sobotę specjalną odprawę połączoną z analizą zapisów wideo z meczów w Zielonej Górze, wiedzą jaka jest stawka meczu. W drużynie panuje świetna atmosfera, co zresztą było widać w niedzielę w Zielonej Górze i szkoda, że mecz się nie odbył. Liczę, że mimo iż większość zawodników jedzie we wtorek w Szwecji, to tego bojowego ducha utrzymamy w środę.
No właśnie, Zielona Góra wnioskowała o ustalenie nowego terminu na czwartek, Stal obstawała twardo przy środzie. Taka też była decyzja Speedway Ekstraligi, tymczasem gospodarze meczu utrzymują, że mecz można było odjechać w czwartek. Co pan na to?
- Decyzja zapadła. Jedziemy w środę. Nie ma już co dalej rozwodzić się nad tym tematem, skoro mamy już wszystko ustalone i termin meczu został oficjalnie podany. Koniec, kropka.
Przełożone mecze w Zielonej Górze, bo przecież mieliśmy podobną sytuację w rundzie zasadniczej, oznaczają dodatkowe wydatki dla kibiców, którzy dopingują swoją drużynę na wyjazdach. Teraz Stal postanowiła ich wesprzeć. Skąd taki pomysł?
- Stwierdziłem, że naszym kibicom należy się jakiś rodzaj podziękowania za najlepszą frekwencję w lidze i świetny doping na "Jancarzu". Wspieramy finansowo przygotowanie opraw w sezonie, a teraz dołożymy do wyjazdu na derby w Zielonej Górze. Kibice to nasz ósmy zawodnik i pamiętamy o tym nie tylko z okazji akcji marketingowych. Oni identyfikują się z klubem, klub rozpoznaje i wychodzi naprzeciw ich potrzebom, to symbioza z jakiej jesteśmy dumni.
Decydująca faza rozgrywek o DMP upływa pod znakiem albo deszczu, albo rozgrywek wokół stanu torów. Narzeka pan, że w całym tym szaleństwie gdzieś zagubił się duch sportowej walki. O ile na ten pierwszy aspekt nie mamy raczej wpływu, to sprawa druga budzi szereg kontrowersji. Zarzuty o preparowanie toru, presja na sędziów, mało ma to wspólnego z walką fair i skupieniem się na rywalizacji. Kary dla Leszna i Gorzowa to chyba nie jest najlepsza promocja dyscypliny?
- Wiadomo, że im bliżej finału, tym presja jest większa, nie ma w tym nic nienormalnego. Chodzi tylko o to, żeby nie przekraczać pewnych granic. Decyzje SE w sprawie kar nałożonych na Leszno i Gorzów należy rozpatrywać osobno i to nie tylko ze względu na różną ich wysokość. My od decyzji będziemy się odwoływać, bo się z nią nie zgadzamy. Nie zgadzamy się również z brudnymi gierkami i zarzutami o preparowanie toru i spowodowanie kontuzji choćby Rafała Dobruckiego na gorzowskim torze. Trzeba naprawdę wiele złej woli, aby w tym przypadku doszukiwać się winy gospodarza za zakończoną nieszczęśliwie szarżę Rafała.
A jeśli chodzi o aspekt pogodowy? Zielonogórzanie mówią, że właśnie warunki atmosferyczne mogą przeszkodzić w rozegraniu środowego meczu
- Kiedy słyszę lamenty ze strony południowych sąsiadów o rzekomych opadach uniemożliwiających przygotowanie toru przed środowym meczem, to zastanawiam się skąd biorą w Winnym Grodzie prognozy. Nie pada od poniedziałkowego popołudnia i wystarczy uruchomić skromny, bo skromny, ale jednak regulaminowy jak widać park maszyn do przygotowania nawierzchni i zakasać rękawy. Zielonogórski stadion nie takie rzeczy przecież widział, wszyscy pamiętamy sławny finał z Unibaksem w 2009 roku. Liczę, że komisarz SE, który jest od wtorku w Zielonej Górze zagwarantuje odpowiedni poziom przygotowań do meczu i unikniemy niespodzianek.