Falubaz jest "do ugryzienia" - rozmowa z Krzysztofem Cegielskim, menadżerem Janusza Kołodzieja

Po latach nieformalnej współpracy Krzysztof Cegielski został w obecnym sezonie menadżerem Janusza Kołodzieja. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl "Cegła" opowiada o obecnej sytuacji jego podopiecznego, oraz o szansach Unii Leszno na obronienie mistrzowskiego tytułu.

Kacper Bura: Janusz Kołodziej po raz kolejny zaprezentował się poniżej oczekiwań podczas zawodów cyklu Grand Prix. Co według pana jest tego przyczyną?

Krzysztof Cegielski: Januszowi wciąż brakuje pewności na torze. Kończył wyścigi na ostatnim miejscu, mimo że był w nich na punktowanych pozycjach i miał okazje na lepsze zdobycze punktowe. Niestety brakowało postawienia kropki nad "i" oraz stanowczej jazdy. Podczas zawodów nie ma czasu na zbyt długie zastanawianie się nad tym i kalkulacje. Janusz sobie trochę z tym nie poradził.

W tym sezonie "Koldi" już kilkukrotnie pokazywał się z dobrej strony dopiero w ostatnim biegu zawodów, w którym nie miał już szans na awans do półfinału.

- W przedostatnim wyścigu był na prowadzeniu, ale popełnił błąd i o mały włos się nie przewrócił. Na szczęście to się nie stało, co nie oznacza, że powinno mu się to zdarzać. W ostatnim biegu dojechał na pierwszym miejscu, bo pojechał tak, jak powinien występować w całych zawodach tzn. agresywnie po wygranym starcie, przeciągał proste, dobrze ustawiał się w łukach. Sam sobie udowodnił, że może dobrze i skutecznie jechać, szkoda, że to nastąpiło tak późno. Widać, że wszystko idzie w dobrym kierunku i Janusz odzyskuje pewność siebie. Nawet gdy jechał na ostatniej pozycji to walczył i nie było tak, jak we wcześniejszych turniejach, w których niekiedy nawet kamery go do końca nie obejmowały.

Czy pobyt w szpitalu, przez który Janusz Kołodziej ominął jeden z turniejów Grand Prix faktycznie okazał się pomocny?

- Pobyt w szpitalu i odpoczynek w tym czasie bardzo Januszowi pomógł. Nie ma już żadnych dolegliwości oraz problemów z tym związanych. Sprzęt ma doskonale przygotowany, problemy pozasportowe minęły, brakuje jeszcze trochę pewności na torze, umiejętności odpowiedniego zachowania się na nim oraz automatyki, którą miał jeszcze w ubiegłym sezonie.

Trzeba przyznać, że przed rokiem "Koldi" wręcz "fruwał" po żużlowych torach, natomiast w tym roku można mieć momentami wrażenie, że trochę się męczy.

- W tym roku to się wszystko źle poukładało od wypadku podczas Grand Prix w Lesznie. Później zdarzyły mu się jakieś kolejne wywrotki i to był główny problem. To już minęło i ten sezon kończy się pozytywnie, dobrymi występami w lidze. W Grand Prix też jest coraz lepiej, mimo że punktowo nadal nie wygląda to wspaniale, ale ci, którzy śledzą jego jazdę muszą zauważyć to, że inaczej jeździ już na motocyklu i tym musimy się pocieszać.

Przed wami bardzo ważny dwumecz o mistrzostwo Polski przeciwko Falubazowi Zielona Góra. Czy poczyniliście jakieś przygotowania przed tymi pojedynkami?

- Nie musieliśmy specjalnie przygotowywać się do finału Ekstraligi. Jak mówiłem wcześniej, Janusz nie ma żadnych problemów sprzętowych oraz innego typu, które moglibyśmy teraz rozwiązać. On jest dobrze przygotowany i wszyscy wokół niego pracują dobrze i skutecznie. Janusz dobrze czuje się na torze w Lesznie, więc myślę, że najbliższy mecz będzie dobry w jego wykonaniu. Jeśli będzie umiał się należycie skupić, to leszczyńscy kibice z pewnością będą bardzo zadowoleni.

Greg Hancock zapewnił już sobie tytuł indywidualnego mistrza świata, Andreas Jonsson wygrał ostatnie Grand Prix. Czy w obliczu tych faktów uważa pan, że Unia Leszno ma szanse na obronienie mistrzowskiego tytułu?

- Myślę, że Falubaz jest "do ugryzienia". Również uważam, że jest to faworyt w starciu o drużynowe mistrzostwo Polski. Ich zespół jest kompletny, z zawodnikami, którzy przez cały rok jeżdżą praktycznie doskonale. Unia Leszno tak naprawdę wraca do gry. Przez cały rok mieli duże problemy, kontuzje niemal wszystkich zawodników w drużynie. Na szczęście większość z nich wróciła już do sprawności, z Januszem Kołodziejem na czele.

Co pańskim zdaniem może być czynnikiem, który zadecyduje o tym, na czyich szyjach zawisną w tym roku złote medale DMP?

- Mam wrażenie, że wszystko zależy od pierwszego meczu na torze w Lesznie. Jeżeli Unii uda się wygrać różnicą około 10 punktów, to będą mieli szansę obronić tą przewagę w Zielonej Górze. Jeśli Falubaz utrzyma rezultat w okolicach remisu lub zwycięży, to sądzę, że na swoim torze już tylko przypieczętuje mistrzostwo.

Komentarze (0)