Wydawało się, że Kacper Gomólski będzie jednym z większych pechowców finałów Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. W tygodniu poprzedzającym półfinały zawodnik Startu Gniezno doznał kontuzji, która wykluczyła go z walki o awans. - Trudno, taki jest żużel. Może władze żużla popatrzą na mnie łaskawie i uda mi się pojechać chociaż w gnieźnieńskim finale? - wyrażał nadzieję, którą szybko zweryfikowały decyzje FIM-u. Zgodnie z nowym trendem, promocją speedwaya w innych krajach, dzikie karty na ostatni z finałów otrzymali Mikkel Michelsen i Vaclav Milik.
I o ile nominację dla nieźle poczynającego sobie ostatnio Duńczyka przyjęto z pełnym zrozumieniem, to dzika karta dla Czecha wydawała się co najmniej zaskakująca. Natomiast Gomólski musiał zadowolić się rolą pierwszego rezerwowego. - Nie pozostaje mi nic innego jak zgodzić się z decyzją FIM-u, bo przecież nie mam na to wpływu - komentował.
Jednak kiedy tydzień temu kontuzji w Czechach nabawił się pełnoprawny uczestnik finałów - Dino Kovacic, to wydawało się, że nic nie odbierze gnieźnianinowi prawa występu przed własną publicznością. Dopiero w tygodniu poprzedzającym zawody okazało się, że Gomólski pozostanie "tylko" rezerwowym, bo miejsce Chorwata zajął Mikkel B. Jensen (Dania), który wcześniej odpadł w eliminacjach... na torze w Gnieźnie (dzika karta na finał w Gnieźnie była dla niego trzecią z rzędu w tych rozgrywkach).
Ostatecznie los sprawił, że 18-latek i tak wystąpił w zawodach, bo w pierwszym swoim starcie kontuzji doznał Piotr Pawlicki. - Sam nie wiem czy cieszyć się, czy nie. Zająłem czwarte miejsce, ale skorzystałem z pecha mojego kolegi z reprezentacji - Piotrka Pawlickiego, któremu życzę szybkiego powrotu do zdrowia - komentował po turnieju, w którym wywalczył 10 punktów i został sklasyfikowany tuż za podium.
- Szkoda ostatniego biegu, w którym upadłem i zaprzepaściłem szanse na miejsce na podium. Próbowałem wyprzedzić jednego z rywali, dlatego przedłużałem prostą, ale on zajechał mi drogę i ratowałem się upadkiem. Szkoda, że w takich okolicznościach, ale udowodniłem, że zasługiwałem na dziką kartę. Trzech "dzikusów" zdobyło w sumie 12 punktów, a ja w pojedynkę 10. Liczby mówią same za siebie - dodał.
Najwyżej z tego grona sklasyfikowano Michelsena (7 pkt), który był ósmy. Jensen zajął 13 miejsce (4 pkt), a Milik (1 pkt) w tabeli wyników nie zdołał wyprzedzić żadnego z rywali.
Pojedynek Gomólskiego (niebieski) i Warda (biały)