- Przez kontuzję nie rozbiłem jeszcze dokładnego bilansu kosztów. Na pewno jednak mogę powiedzieć, że wydatki na sprzęt po wprowadzeniu nowych tłumików wzrosły. Dla mnie sezon był dużo droższy niż poprzedni. Po 15 wyścigach trzeba było oddawać silnik do serwisu, trzy mecze bez remontu to był w tym roku maks. Jednocześnie wzrosły oczekiwania finansowe tunerów. Z jednej strony mówi się o ograniczeniach wydatków w żużlu, a z drugiej musieliśmy zapłacić dużo więcej za należyte przygotowanie sprzętu. Już po pierwszych testach wiedzieliśmy, że sprzęt będzie nas w tym roku znacznie więcej kosztował. Na początku było wręcz koszmarnie, nie potrafiliśmy poradzić sobie z tłumikami, silniki wybuchały. Później zastosowano inne rozwiązania, między innymi nowe krzywki. Można było już w miarę normalnie jeździć, choć żywotność silników zrobiła się istotnie krótsza. Kiedyś jeden silnik mógł jechać nawet kilka sezonów, jeśli był w odpowiednich momentach serwisowany. Części takie jak głowica dobrze funkcjonowały przez naprawdę długi czas a wymieniane były tylko drobniejsze podzespoły. Teraz zdarza się, że głowice pękają już po trzech meczach. Jeśli ta część się psuje to trudno już taki silnik uratować. Pozostaje tylko kupić nowy - powiedział w rozmowie ze SportoweFakty.pl Piotr Świderski.
Żużlowiec Betardu Sparty przyznaje, że nowe tłumiki sprawiały szczególne trudności wiosną tego roku. - Na początku sezonu miałem problem, żeby korzystając z nowego tłumika płynnie przejechać łuk na treningu. Z czasem poznawaliśmy specyfikę tych urządzeń i lepiej dopasowywaliśmy do nich silniki. Groźne upadki, które miały miejsce na początku sezonu wiązały się ze spadkiem mocy powodowanym stosowaniem nowego tłumika. Można więc powiedzieć, że z upływem kolejnych tygodni bezpieczeństwo jazdy się poprawiało.
Przed rozpoczęciem tego sezonu sporo mówiło się o tym, że nowa konstrukcja układu wydechowego sprawi, że o rezultatach wyścigów będzie przesądzał wyłącznie start. - Tłumiki nie zamordowały żużlowych widowisk. Można było ścigać się nawet na przyczepnych torach. Z początku wszyscy jednak szykowali twarde nawierzchnie, bo nie do końca wiedzieli czego się mogą spodziewać. Potem, kiedy wiedzieliśmy już coraz więcej o tym sprzęcie można było ścigać się również na miękkich nawierzchniach. Zgodzę się nawet ze stwierdzeniami, że na śliskich torach nowe tłumiki ułatwiały znalezienie odpowiednich przełożeń. Wiązało się to z tym, że nowy tłumik odbierał niepotrzebny nadmiar mocy - powiedział Piotr Świderski.