Sezon jak jazda ekstremalną kolejką górską - rozmowa z Arkadiuszem Rusieckim, prezesem Startu Gniezno

Prezes Startu Gniezno uważa, że ten sezon przypominał jazdę ekstremalną kolejką górską. - Były radość i szczęście, łzy i smutek, ale przede wszystkim nieprawdopodobne emocje - mówi. Zapraszamy do lektury wywiadu z szefem Startu na temat minionego sezonu.

Mateusz Klejborowski
Mateusz Klejborowski
Mateusz Klejborowski: Jest wielce prawdopodobne, że po najlepszym sezonie w historii Towarzystwa Żużlowego Start Gniezno zespół czeka prawdziwa rewolucja. Może się tak zdarzyć, że ze składem pożegnają się wszyscy seniorzy. Chyba nie tak wyobrażaliście sobie finisz rozgrywek? Arkadiusz Rusiecki: Tak to już jest, że wynik w sporcie to główny, choć oczywiście nie jedyny determinant dobrej atmosfery. Ona do 11 września (mecz Startu z Lotosem Wybrzeże Gdańsk) była dobra, żeby nie powiedzieć bardzo dobra. Kiedy jednak przegraliśmy mecz, którego nie powinniśmy przegrać, atmosfera wewnątrz zespołu, ale także wokół klubu znacząco ucierpiała. Istotnie szykuje nam się swoista rewolucja w składzie, bowiem prawdopodobnie zdecydowana większość seniorskiej części drużyny zostanie zmieniona. Nie chcemy, aby zmiany - rotacje objęły wszystkich zawodników, ale z iloma osiągniemy konsensus, tego dziś jeszcze nie wiemy. Ten sezon był pełen wzlotów i upadków. Zaczęło się od sensacyjnej wygranej w Gdańsku (37:52), jednak zaraz potem przyszły porażki w Gnieźnie z Polonią Bydgoszcz (43:47) i GTŻ-em Grudziądz (44:46). Potem znowu znakomite rezultaty, m.in. udany rewanż z Polonią (51:39), a dalej porażki z GTŻ-em w Grudziądzu (46:44) i Wybrzeżem u siebie (43:47). No i na koniec sensacyjna wygrana w Częstochowie (44:46), która nic Startowi nie dała... - Powtórzę coś, co już raz mówiłem. Sezon przypominał mi jazdę ekstremalną kolejką górską. Doświadczyliśmy bowiem chyba wszystkich rodzajów emocji. Były radość i szczęście, łzy i smutek, ale przede wszystkim nieprawdopodobne emocje niemal od pierwszego wyścigu w meczu inauguracyjnym w Gdańsku, do ostatniej gonitwy barażu w Częstochowie. Z punktu widzenia kibica sezon był zatem na pewno interesujący. Oczywiście wszystkim nam kochającym Start zabrakło tej "kropki nad i", o którą walczyliśmy, ale okazaliśmy się słabsi. Czas się z tym pogodzić i pracować nad tym, aby w przyszłości było skuteczniej. Rzecz jasna czujemy zawód, ale naszym zadaniem jest dzisiaj przetransponować jego destrukcyjny charaktery w kreatywny. To nasz najważniejszy cel!
Start Gniezno - Polonia Bydgoszcz
Czego zabrakło, żeby spełnić marzenia gnieźnian? Gdzie upatrujesz źródła niepowodzeń, bo Start w tym roku nie wykorzystał kilku okazji, aby zapewnić sobie awans do ekstraligi! - Tak naprawdę powodów jest zapewne wiele. W każdej z tych niewykorzystanych szans można byłoby pewnie szukać osobnych przyczyn. Ogólnie rzecz biorąc najważniejsze wskazałbym w kilku chybionych decyzjach transferowych, niestabilności formy niektórych zawodników i braku zrozumienia wewnątrz zespołu w zakresie przygotowania nawierzchni naszego toru. Oczywiście zabrakło także trochę szczęścia, bo w kilku przypadkach zdobycie punktu lub dwóch więcej dawało nam awans do ekstraligi. I pewnie dlatego tak trudno przychodzi się pogodzić z tym, że w przyszłym sezonie nadal będziemy pierwszoligowcem. Bo być tak blisko i nie awansować, to fatalne uczucie. Na ile w końcowym sukcesie przeszkodziły Startowi problemy z przygotowaniem toru w Gnieźnie? Zawodnicy wielokrotnie na niego narzekali. Jeśli walczy się o awans, to tyle porażek na swoim torze, to coś nieprawdopodobnego! - Nie wiem na ile przeszkodziło nam to w awansie. Każdy ma swoją teorię i opinię na ten temat. Ja osobiście mam poczucie niedosytu z powodu tego, że nie wykorzystaliśmy atutu własnego toru tak, jak powinniśmy go wykorzystać, ale nie demonizowałbym tego aspektu, bo przecież to sport zawodowy i pracujemy z profesjonalistami. Tor nie powinien mieć żadnych tajemnic dla gospodarzy, bo jest otwarty i dostępny dla nich o każdej porze dnia i nocy, podobnie jak osoby go przygotowujące. Na to zagadnienie proponuję popatrzeć z dwóch stron, ponieważ często można odnieść wrażenie, że komuś zależało na tym, aby tor był przygotowany nieodpowiednio, a to przecież nonsens. Jaka była przyczyna, że zawodnicy Startu lepiej spisywali się na wyjazdach? - Mniej opcji do wyboru w ustawieniach motocykli i umysł nie zmącony natłokiem informacji dotyczących tego, jak spisywał się sprzęt na ostatnim treningu czy w poprzednim meczu. Po prostu jedzie się na wyjazd i dopasowuje do warunków jakie się zastaje. Wobec tego trudno przyjąć argumenty, że u siebie nie da się tego zrobić. To opinia znacznie upraszczająca to zjawisko. Proszę mnie o szczegóły nie pytać, ponieważ nie czuję się specjalistą w trybie dopasowywania motocykli do warunków torowych.
Radość gnieźnian po zwycięstwie w Grudziądzu
Która porażka była bardziej bolesna, ta z Wybrzeżem u siebie, czy porażka w dwumeczu z Włókniarzem, pomimo zwycięstwa w Częstochowie? - Zdecydowanie bardziej ta u siebie z Wybrzeżem! Aczkolwiek to chyba nie był najtrudniejszy moment w tym sezonie. Zdecydowanie najtrudniej było kiedy tragicznie zginął Arek Malinger. To coś strasznego... Czy nie uważasz, że po porażce z Wybrzeżem górę wzięły emocje i odsunięcie od składu Krzysztofa Jabłońskiego było przedwczesne? - Nie, nie uważam tak. To była przedyskutowana i głęboko przemyślana decyzja. Krzysztof po prostu nie nadawał się do jazdy przez pewien czas. Nie w warunkach, z jakimi mieliśmy wówczas do czynienia. Jednak dość o niepowodzeniach, to był bez wątpienia najlepszy sezon w wykonaniu Startu do 2002 roku, prawda? - To prawda. Nie przyniósł nam awansu, ale przyniósł wiele emocji, elektryzujących, sportowych wrażeń i pamiętnych chwil, które będziemy wspominać latami. Kandydatów do pierwszej czwórki było u progu sezony więcej niż miejsc. Liga szybko jednak zweryfikowała prawdziwą siłę drużyn. W czerwcu kiedy postawiliśmy wszystko na jedną kartę angażując Woffindena byliśmy w prawdziwym gazie, a zawodnicy prezentowali wysoką i stabilną formę. Niestety kryzys przyszedł w najważniejszych meczach rundy finałowej. Szkoda, że tak się stało, ale sezon mimo wszystko trzeba uznać za udany. Zdecydowanie na plus ocenić również należy organizowany przez klub turniej "O Koronę Bolesława Chrobrego" oraz finał IMŚJ. Żużlowy świat usłyszał po raz kolejny o Gnieźnie i to w pozytywnym tonie, zatem mamy powody do zadowolenia. Nie da się ukryć, że tegorocznym sukcesem Startu była publiczność - najliczniejsza w pierwszej lidze. Tłumy na stadionie w Gnieźnie i setki kibiców na stadionach rywali. Serce się radowało, kiedy widziało się zaangażowanie gnieźnieńskich fanów? - Owszem, jakżeż mogło być inaczej. Nasi kibice walnie przyczynili się do tego, że miniony sezon był tak ekscytujący jak był. Bardzo serdecznie im za to dziękujemy i tym bardziej żałujemy, że nie mogliśmy nagrodzić im tego awansując do ekstraligi. Jaki moment z tego sezonu uważasz za najprzyjemniejszy? - Było kilka takich momentów. Nie wiem czy jestem w stanie wskazać ten jeden najprzyjemniejszy. Po każdym zwycięstwie drużyny panowały bardzo dobre nastroje. Po turnieju "O Koronę..." w czerwcu kiedy odbieraliśmy gratulacje również było przyjemnie. Kapitalnie było czuć radość z powodu srebrnego medalu naszych juniorów. Przyjemnie było także do czternastego wyścigu w Częstochowie. Każdy z tych momentów i pewnie jeszcze wiele innych były równie przyjemne.
Trybuny podczas turnieju "O Koronę..."
W jednej z prywatnych rozmów, powiedziałeś, że nie zostawia się domu w trakcie budowy, stąd cały zarząd jeszcze raz znajduje, a może już znalazł u siebie wiarę w to, że w 2012 roku uda się wprowadzić Start do ekstraligi. Wierzycie, że tym razem faktycznie cel ten zostanie zrealizowany? - Tak, ta wiara ciągle w nas jest. Bez tego nie byłoby w ludziach motywacji do działania. Kadencja zarządu dobiega końca w przyszłym roku. Chcielibyśmy zakończyć ją tak, jak sobie to wymarzyliśmy. Jak przebiega budowa składu na przyszły rok? Przynajmniej w pierwszej lidze Start ma wyrobioną markę, czy da się to odczuć w rozmowach z zawodnikami? - Pracujemy nad składem. Nie wiem czy to kwestia marki, czy tego, że niewiele klubów deklaruje chęć walki o awans w przyszłym sezonie, w każdym razie na brak chętnych do jazdy w Starcie narzekać nie możemy. Sztuka polega na tym, aby wybrać tych, którzy spełnią wygórowane oczekiwania i będą pasować do naszej wizji. To wbrew pozorom wcale nie jest łatwe. Podsumowując sezon nie da się nie dotknąć tematu budżetu. Na ile trudna i skomplikowana jest sytuacja klubu? Czy mógłbyś przybliżyć ją kibicom, w szczególności co oznacza, że w tym roku przychody zbilansowały koszty, a za Startem ciągnie się dług z przeszłości. - Wielce skomplikowana ta sytuacja nie jest. Naszym zasadniczym problemem jest zadłużenie, które jest rolowane od początku istnienia TŻ "Start". Były niestety w ostatnich latach sezony, które kończyły się stratą, co skutkowało zwiększeniem ogólnego deficytu klubu. Wyjątkiem były sezony 2009 oraz ten miniony 2011. Oczywiście nie są to zobowiązania, których wymagalność datuje się na lata odległe, gdyż niemal w stu procentach są to należności z poprzedniego roku. Mówiąc iż sezon 2011 zbilansował nam mniej więcej wydatki z przychodami, mamy na myśli, że nie zwiększyliśmy ogólnej wysokości. Kwoty są oczywiście sprawą wewnętrzną więc rozumiesz, iż nie możemy o nich mówić, ale mogę uspokoić, że aktualnie wysokość deficytu nie zagraża bieżącemu funkcjonowaniu klubu. Zależy nam jednak, zresztą w opracowanej u progu minionego sezonu strategii klubu był to dla nas jeden z priorytetów, aby rokrocznie restrukturyzować deficyt. Na dłuższą metę bowiem nie da się kreować przyszłości zarządzając jednocześnie permanentnym kryzysem, ponieważ działania będą mało efektywne. Zapewne nie od razu otrzymamy bezwarunkową licencję na starty w przyszłym sezonie, zresztą nie tylko z powodu spłaty należności, ale choćby z powodu braku świateł na stadionie, ale uspokajam, nie potrzeba się martwić o udział Startu Gniezno w przyszłorocznych rozgrywkach. Czy dysponujecie wstępnymi obliczeniami, jaki budżet będzie niezbędny do walki o awans do ekstraligi? Czy posiadanie deklaracje od sponsorów, że uda się go zbudować? - Nigdy do końca nie wiesz jaki budżet będzie ci potrzebny, aby osiągnąć cel. To sport, a ten jest często nieprzewidywalny. Wstępne obliczenia są, ale dzisiaj to tylko liczby na papierze. Podobnie jest z deklaracjami sponsorskimi. Prawdę mówiąc jest ich sporo. Tylko ile z nich przerodzi się w faktyczne wsparcie działań klubu? Zobaczymy. Chcemy aby nasza oferta dla partnerów była możliwie najatrakcyjniejsza.
Włókniarz Częstochowa - Start Gniezno
Może w końcu Start doczeka się wsparcia od jakiejś dużej firmy? Czy są na to szanse? - Owszem są na to szanse. Wśród deklaracji, o których mówię są również takie, które obejmują sponsoring strategiczny i tytularny. Precyzujemy te propozycje i staramy się doprowadzić do szczęśliwego finału. Do końca roku powinniśmy wiedzieć coś więcej.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×