Jakub Sobczak: Pierwszoligowe wzmocnienia mistrza

Prezes Stelmet Falubazu, Robert Dowhan, w ostatnich latach z czystym sumieniem mógł nazywać siebie królem polowania. Po ściągnięciu do macierzystego klubu wychowanków Walaska i Protasiewicza oraz zakontraktowaniu wielkich gwiazd światowego żużla, Hancocka i Jonssona, tym razem transferowy łup jakby nieco skromniejszy. Do Zielonej Góry trafili bowiem Rune Holta oraz… Łukasz Jankowski i Krzysztof Jabłoński.

Trudno więc nie odnieść wrażenia, że po hitowych transferach w ostatnich latach, tym razem w negocjacjach coś poszło nie tak. Zwłaszcza, że już od dłuższego czasu w składzie mistrzów Polski "dobrze poinformowani" zapowiadali bodaj najbardziej widowiskowo jeżdżącego zawodnika świata, Grigorija Łagutę. I to za niemałe pieniądze, bo suma, jaką za podpis pod kontraktem zaśpiewał sobie Rosjanin była podobno niebotyczna. W Częstochowie kibice zorganizowali jednak… zrzutę na "Griszę". Efekt był pewnie całkiem niezły, skoro Rosjanin zdecydował się zostać pod Jasną Górą.

W tej sytuacji prezes Falubazu musiał znaleźć kogoś innego do swojego mistrzowskiego zespołu, który ze względu na nowe przepisy opuścił Greg Hancock. Wybór padł na Rune Holtę, o którym już prędzej plotkowano, że w przypadku niepowodzenia w trudnych negocjacjach z Łagutą, stanowić ma "plan B". Norweg z polskim paszportem, niechciany w Toruniu, gdzie totalnie zawiódł (borykając się z problemami zdrowotnymi uzyskał jedną z najgorszych średnich biegowych w swojej bogatej karierze - zaledwie 1,771), ma być wsparciem dla liderów ekipy spod znaku Myszki Miki, Piotra Protasiewicza i Andreasa Jonssona.

U boku Holty w Stelmet Falubazie zjawili się Łukasz Jankowski i Krzysztof Jabłoński. Obaj to zawodnicy z pierwszej ligi, z KSM-em jako tako pasującym do ekipy. "Jankes" ma zresztą taką samą Kalkulowaną Średnią Meczową jak nieopierzeni zielonogórscy juniorzy. Trudno się zresztą temu dziwić, skoro w barwach Orła Łódź wykręcił biegopunktówkę na poziomie 1,115. (0,625 na wyjeździe - trzy razy sprawdzałem, bo nie mogłem w to uwierzyć…). Drugi z pierwszoligowego komando w barwach mistrza Polski to całkiem niezły żużlowiec, mający na swoim koncie parę wzbudzających szacunek dokonań. W Starcie Gniezno spisywał się bardzo dobrze (pomijając to, że zawalił gnieźnianom awans do Ekstraligi), uzyskał jedenastą średnią biegową na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej. Problem w tym, że ze swoim KSM-em… nie pasuje do zespołu. Aby w ekipie prowadzonej od nowego sezonu przez Rafała Dobruckiego znalazło się miejsce dla "Jabłka", w składzie musiałoby zabraknąć któregoś z liderów lub Jonasa Davidssona. Dopiero w takim układzie dość wysoki KSM nowego nabytku Falubazu umożliwia mu jazdę z Myszką Miki na piersi. Co więcej, z Jabłońskim w meczowej siódemce nie będzie miejsca dla Aleksandra Łoktajewa, nazywanego przez szwedzkie media nowym Sajfutdinowem.

Po co więc te transfery? Prawdę mówiąc długo się nad tym zastanawiałem i… nie wiem. Dlaczego zielonogórski klub, konsekwentnie i bardzo mądrze budowany przez lata, nagle całkowicie zmienia koncepcję? Co w zestawieniu Drużynowych Mistrzów Polski robią zawodnicy pokroju Jabłońskiego i Jankowskiego, skoro prezentujący wyższy poziom sportowy wychowanek Grzegorz Zengota odchodzi z klubu? Owszem, podobno "Zengi" chcąc się rozwijać oczekiwał pewnego miejsca w drużynie i nie godził się na walkę o skład. Tej próby podjąć się mają nowi zawodnicy w zielonogórskim klubie. Naprawdę nie rozumiem jednak, jak można pozbywać się kolejnego już wychowanka i na jego miejsce ściągać - powiedzmy sobie szczerze - jeźdźców z nie najwyższej półki i nijak niezwiązanych z Falubazem.

Sam pomysł walki o skład w moich oczach również nie wydaje się być najszczęśliwszy. Nawet zakładając, że zarówno Łukasz Sówka, jak i Łoktajew zostaną wypożyczeni, zielonogórska drużyna będzie musiała borykać się z sytuacją, w której w każdym meczu zabraknie miejsca dla dwóch seniorów! Nieraz już przerabialiśmy takie warianty. Proszę przypomnieć sobie jakie z tego tytułu zdarzały się niesnaski… Argument o możliwości rotowania składem w przypadku kontuzji? A przepraszam, czy Zastępstwem Zawodnika nie można zniwelować straty jednego z liderów? W sezonie 2011 zielonogórzanie stosowali takie rozwiązanie za Dobruckiego, byli nawet w stanie wygrać spotkanie z trzema juniorami w składzie. Na koniec sezonu sięgnęli po tytuł. Rezerwowy? W porządku, jak najbardziej. Ale po co aż trzech, a kto wie, czy nie czterech?!

Po ogłoszeniu nowych nazwisk w Stelmet Falubazie naszły mnie dość krytyczne przemyślenia. Bo ani te transfery zgodne z dotychczasową koncepcją, ani spektakularne, ani moim zdaniem zbyt mądre. Skoro już nie udało się pozyskać Łaguty, nie lepiej do pary z Holtą było dokooptować Łoktajewa? Albo Sówkę? Albo Rogowskiego czy Strzelca? Punkty pewnie dość podobne do tych, które zdobywać będą pierwszoligowe "wzmocnienia", a korzyść byłaby niewspółmiernie większa. I co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości.

Jakub Sobczak

Komentarze (0)