MOSiR, który jest zarządcą stadionu, przygotował już nową umowę dzierżawy obiektu. Podpisu pod nią nie chce jednak złożyć Robert Dowhan. - Takiej umowy, jaką nam zaproponowano, nie ma żaden zielonogórski klub. Jeśli to ma być jakaś forma żartu ze strony MOSiR-u, to OK, możemy ją podpisać, ale poważnie podchodząc do sprawy, to jest ona przez nas nie do przyjęcia. Klub żużlowy na tle innych zielonogórskich klubów jest wyraźnie inaczej traktowany. Umowę podpiszemy wtedy, jeśli będzie ona jednakowa dla wszystkich. Uważam, że została ona tak skonstruowana, by doprowadzić do kolejnej burzy wokół naszego klubu - przekonuje sternik zielonogórskiego klubu w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
- Już sam sposób załatwienia sprawy budzi niesmak. Przez miesiąc nie mogliśmy doprosić się nowej umowy, a gdy dostaliśmy informację, że już jest, to zostaliśmy wezwani do natychmiastowego jej odebrania. Gdy pojechał po nią pracownik klubu, został odesłany z kwitkiem. Nie wysłano jej też pocztą elektroniczną. Ktoś wyraźnie chciał coś udowodnić na zasadzie "kto tu rządzi" i ja sam musiałem stawić się po ten kawałek papieru - dodaje.
Dyrektor MOSiR-u - Rober Jagiełowicz poinformował, że zgodnie z nową umową klub będzie dysponował całym obiektem do woli, a wcześniej były z tym pewne ograniczenia. Przyznał też, że skoro nie jest tam mile widzianym gościem, to nie będzie się już musiał na nim pojawiać, ale nadal będzie pilnował spraw, które należą do jego obowiązków, czyli m.in. rozbudowy stadionu i nowej trybuny "K".
Źródło: Gazeta Wyborcza Zielona Góra