Do meczów z Polonią i GTŻ-em Start przystąpił po dwóch zwycięstwach, w Gdańsku (37:52) i u siebie z Orłem Łódź (50:39), oraz porażce na torze w Daugavpils (54:36). Pomimo fatalnego wyniku na Łotwie nikt nie przypuszczał, że w dwóch kolejnych spotkaniach gnieźnianie nie zdobędą żadnego punktu. Tym bardziej, że rywali podejmowali u siebie na torze.
Mecz Startu z Polonią obejrzał nadkomplet publiczności. Spotkanie miało bardzo emocjonujący przebieg, ale praktycznie od samego początku na prowadzeniu znajdowali się goście, którzy utrzymali je do końca, zwyciężając 43:47. W zespole Startu bardzo słabe występy zaliczyli Lewis Bridger (3 pkt.) i Oskar Fajfer (1 pkt.), a tylko niewiele lepsi byli Krzysztof Jabłoński (6 pkt.) i Kacper Gomólski (4 pkt.).
Bydgoszczan do triumfu poprowadził Grzegorz Walasek (13 pkt.).
Tydzień później, gnieźnianie chcieli sobie odbić tę porażkę w meczu z GTŻ-em Grudziądz, ale górą znowu byli goście (44:46). Tym razem świetnie spisał się Krzysztof Jabłoński (13 pkt.), który był liderem Startu, ale znowu nie najlepiej zaprezentował się Bridger (1 pkt.), a nieudany występ zaliczył Simon Gustafsson (2+1 pkt.).
Pewnymi punktami w zespole z Grudziądza byli Krzysztof Buczkowski i Tomasz Chrzanowski, którzy zdobyli odpowiednio 13 i 11 punktów.
Warto dodać, że w obu meczach formą błysnął Mirosław Jabłoński (12 i 9+1 pkt.), który zaliczył najlepszy początek sezonu od lat.
Dodajmy, że w przypadku spotkania Startu z GTŻ-em goście długo prowadzili, ale w ostatnim biegu gnieźnianie i tak mogli uratować remis (40:44). Warunkiem było podwójne zwycięstwo K. Jabłońskiego i Scotta Nichollsa nad parą Buczkowski - Chrzanowski. Co ciekawe, przez trzy okrążenia gospodarze skutecznie odpierali ataki "Buczka", ale ten w końcu znalazł sposób na Anglika i dał swojemu zespołowi zwycięstwo.