- Licytacja przyniosła bardzo dużo pieniędzy. Na pewno taki bal charytatywny to bardzo dobre posunięcie. Pomoc zielonogórskiemu szpitalowi i inicjatywę stworzenia Sali Myszki Miki dla dzieci ocenić należy bardzo pozytywnie. To z całą pewnością fajny pomysł, a do tego dobra zabawa - powiedział specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl Andrzej Huszcza.
Legenda zielonogórskiego oraz polskiego żużla przyznała, że lubi tego typu bale i zawsze gdy ma okazje, chętnie na nie przychodzi. - Lubię wszystkie imprezy i jeśli tylko dobrze się czuję, zawsze wychodzę z nich zadowolony. Tym bardziej, kiedy charakter tego typu zabawy jest taki jak w piątek i można przy okazji komuś pomóc. Naprawdę jest to bardzo fajne - podkreślił.
Drugi trener Stelmet Falubazu słynie z tego, że wraz ze swoją małżonką Małgorzatą nadaje ton tanecznym popisom na parkiecie. Nie inaczej było w piątek. - Żałoby nie ma, a więc jak zawsze będę się bawił (śmiech). Jeśli jest taki bal, to trzeba zostać do końca i dobrze się bawić! - zapewnił.
Rzeczywiście, przyznać trzeba, że Andrzej Huszcza podczas piątkowego balu w hotelu Amadeus z parkietu praktycznie nie schodził, a jeśli już, to czas spędzony przy stoliku pożytkował najlepiej jak tylko można. Najlepszy zielonogórski żużlowiec w historii za 500 zł kupił książkę o 1981 roku wystawioną na licytację przez senatora Roberta Dowhana. Dla pana Andrzeja to data szczególna - wszak wtedy Falubaz zdobył pierwszy w historii złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski.
Huszcza jak zwykle królem parkietu
Ponad 34 tysiące złotych udało się zebrać działaczom Stelmet Falubazu podczas charytatywnego balu zorganizowanego w piątkowy wieczór w hotelu Amadeus. Dochód z licytacji i sprzedaży cegiełek przekazany zostanie zielonogórskiemu szpitalowi wojewódzkiemu i posłuży zbudowaniu Sali Myszki Miki dla najmłodszych pacjentów.