Kiedy Robert Kościecha planuje wyjechać na tor? - Ciężko powiedzieć. Mamy taką sytuację, że liga zaczyna się później ze względu na Grand Prix Nowej Zelandii. Sezon zaczyna się dopiero 1 kwietnia, kiedy odbędzie się Kryterium Asów, tydzień później rusza liga. Trzeba poczekać na koniec lutego i zobaczyć jak będzie wyglądała sytuacja pogodowa w Polsce - powiedział zawodnik. - Przy dzisiejszej aurze, kiedy nie ma zbyt dużo śniegu i jest mróz, nie powinno być problemu, aby w połowie marca wyjechać w Bydgoszczy na tor. Dzięki temu nie trzeba będzie jechać na południe Europy - dodał.
Do początku stycznia, aura w Polsce była bardzo korzystna. Rzadko się zdarza, że w okolicy świąt Bożego Narodzenia temperatura na dworze jest ciągle dodatnia. Czy z tego względu Kościecha myślał o pojeżdżeniu na torze? - W ogóle nie brałem tego pod uwagę - powiedział wprost sympatyczny żużlowiec. - Nie miałem złożonych motocykli, a silniki były u mechaników. Poza tym chyba nic by mi to nie dało. Lepiej jak jest rozbrat z motocyklem i głód żużla, bo jeżdżąc samemu i tak nic by mi to nie dało. Mógłbym sobie pojeździć, ale przejechanie paru kółek nie ma sensu - stwierdził szczerze Kościecha.
Jak się okazuje, priorytetem dla Kościechy będą spotkania ligowe w barwach Polonii Bydgoszcz. - Podstawową sprawą dla mnie jest liga, która dla mnie jest priorytetem. Nie wiem jak się wszystko potoczy. Na wiosnę będę starał się jednak walczyć o to, aby wejść do wszystkich możliwych finałów - stwierdził żużlowiec, który wypowiedział się też na temat ewentualnej walki o awans do cyklu Grand Prix. - Trudno mi powiedzieć, czy Grand Prix jest dla mnie stworzone. Nie wiem, nie zastanawiałem się nad tym. W tym momencie gdybym miał taką sytuację, w której bym awansował do cyklu, to bym jeździł ale czy to byłoby dobre? Bez sensu jest jeździć dla zasady i być w końcówce stawki, a w konsekwencji tylko się tym zamartwiać. Nie wiem czy ma to sens biorąc pod uwagę, że mam już kilkunastoletnie doświadczenie w tym sporcie. Będę brał udział w kwalifikacjach i jak się dostanę, to będzie ok, ale jak nie to nie będzie tragedii - zakończył Robert Kościecha w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.